Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Dzieła sztuki rodem z PRL-u

Robert Migdał
Krystyna Łuczak-Surówka
Krystyna Łuczak-Surówka Paweł Relikowski
Z Krystyną Łuczak-Surówką, kuratorką wystawy "Niezwykłe historie zwykłych rzeczy", autorką doktoratu o wzornictwie nowoczesnych mebli lat 50. i 60 w Polsce, rozmawia Robert Migdał

Niektórzy Polacy nie wiedzą, że mają w swoich domach prawdziwe skarby. I nie chodzi tutaj o cenne obrazy czy biżuterię, ale o... meble: fotele, stoły, krzesła czy też sprzęt AGD: pralki, suszarki, odkurzacz.
To prawda, nie wiedzą (uśmiech). Często się tych skarbów pozbywają, i to w sposób obcesowy, wyrzucając je na śmietnik.

Bo to stare graty są. Z lat 50., 60., 70...
A ja, kiedy jadę ulicą i widzę "te graty", zatrzymuję się i pakuję je do samochodu. Szkoda mi zostawić stare meble, bo wiem, że gdy ich nie zabiorę, to trafią na opał. Kolekcjonuję przedmioty codziennego użytku, przynoszę na zajęcia ze studentami, pokazuję im, czyje to są projekty, że to fragment naszej historii, naszej kultury materialnej.

Przez wiele lat powojenne meble były traktowane po macoszemu, jako te z czasów komuny. Teraz wraca na nie moda, na wzornictwo z lat 50., 60. Czemu?
Nazywam to efektem "bumerangu rzuconego przez babcię", który my teraz łapiemy. Bo mniej więcej co 50, 60 lat wraca moda na dany moment w historii: dzieje się tak i w muzyce, i w literaturze, strojach, a także w wystroju wnętrz.

Teraz wracamy do bardzo dobrych czasów w polskim wzornictwie...
… o którym niestety tak mało się mówi. Od lat 60. hegemonem był Poznań. W 1957 roku powstał tam pierwszy ośrodek wzorniczy. Nawet Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego zostało pod koniec lat 50. przeniesione z Warszawy do stolicy Wielkopolski. I w tamtych czasach bardzo rzadko udawało się artystom spoza Poznania zrobić projekt, który trafiał do masowej produkcji.

Fotel Józefa Chierowskiego, projektanta z Wrocławia, jest jednym z takich wyjątków.
Stworzył go w 1962 roku. Ten fotel był przez ponad dwie dekady produkowany bez przerwy. To mebel, który najczęściej znajdziemy w polskich domach. Znam wiele starszych osób, które mają "chierowskiego" u siebie, bardzo go lubią. To fotel bardzo wygodny, prosty konstrukcyjnie - spełniał wszystkie wymogi ówczesnego przemysłu: był meblem lekkim, o prostych łączeniach, z masy drzewnej, tapicerowany.

No i jest mały, zgrabny - akurat do ówczesnych, małych mieszkań. A oprócz Chierowskiego, który z wrocławskich twórców zrobił karierę ogólnopolską?
Z pewnością Władysław Wincze, projektant taborecika dziecięcego "Sarenka", który był w każdym PRL-owskim przedszkolu, profesor wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. "Sarenka" jest projektem, który zrobił w czasie II wojny światowej, w 1942 roku, wspólnie z Olgierdem Szlekysem. Sami projektowali te dziecięce krzesełka - w swoim warsztacie, a później były one produkowane m.in. w zakładach meblarskich w Kłodzku.

Wbrew obiegowej opinii, te meble z lat 50. nie są rozsypującymi się, nietrwałymi gratami.
Oczywiście, że nie. Stół i krzesła do jadalni projektu Ryszarda Hałasa kupiłam od małżeństwa, które użytkowało je w jadalni, codziennie, u siebie w domu, przez 50 lat. Tak samo z naczyniami z tego okresu: serwis kawowy "Dorota" kupiłam od małżeństwa, które dostało go w prezencie ślubnym. I służył im przez wiele lat. Meble - te z lat 50. były robione z dobrych materiałów, a już te z lat 70. - niestety - z bardzo lichych. Dlatego mebli sprzed 30, 40 lat tak mało się do dzisiaj zachowało: szybko się rozsypywały, już w trakcie użytkowania, i wyrzucano je na śmietnik. Nie przetrwały. Dlatego tak trudno jest znaleźć jakiś ciekawy tapczan z 1970 roku.

Te przedmioty z lat 50., oprócz wartości sentymentalnej, mają też dużą wartość materialną?
Ich wartość rynkowa bardzo wzrasta. To też zależy od tego, jaki to jest przedmiot. Na przykład fotel projektu Ryszarda Modzelewskiego z 1958 roku, których do dzisiejszych czasów zachowało się około 20-30 sztuk, w laminacie, kosztuje około 15 tysięcy złotych. Fotel Chierowskiego, z masowej produkcji, to około 1000-1500 złotych.

Ale wzornictwo lat 70. to nie tylko meble. To także świetni projektanci, np. szkła, jak Zbigniew Horbowy z Wrocławia.
Jest to jedno z naszych najlepszych nazwisk, jeśli chodzi o projektowanie szkła. Alchemik. Miał olbrzymią wiedzę o materiale, ale i talent do pracy nad szkłem. Jest mistrzem - dzisiaj, gdy patrzymy na jego prace, od razu widzimy, że to Horbowy. Jego prace, już w latach 70., kiedy powstawały, były rozchwytywane. To było modne, to się sprzedawało, więc nawet Cepelia wprowadziła je do swojej oferty.

Na wystawie można zobaczyć też sprzęt codziennego użytku: pralka "Frania", odkurzacz "Gamma 2", adapter "Bambino" czy wiatraczki "Zefir", suszarka "Fema".
To świetne projekty, a na dodatek te sprzęty nadal działają. I suszarka, i wiatrak, i odkurzacz (uśmiech).

Gdzie można znaleźć sprzęty i meble z lat 50.?
Na targach staroci, na aukcjach internetowych. Są też wyspecjalizowane firmy, który wyszukują stare rzeczy, odnawiają je i odsprzedają. No i oczywiście na naszej wrocławskiej wystawie. Rozmawiał Robert Migdał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska