- Gdyby było to chociaż targowisko, ale to wygląda, jak szaberplac. Można tam kupić stary wazon, który ktoś wyrzucił na śmietnik, czy głowę lalki - przekonuje Eugenia Pająk, mieszkanka jednej z kamienic przy Prądzyńskiego.
Dodaje, że całość przypomina jakieś pobojowisko, bo większość z osób tam handlujących, to jej zdaniem margines społeczny.
Zdarza się, że zaczepiają oni przechodniów i wykrzykują pod ich adresem obelgi. Sytuacje takie potwierdza straż miejska.
- Na sprzedających mamy całkiem sporo zażaleń. Mieszkańcy skarżą się na przykład na to, że na placu spożywają alkohol, czy załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Zdarza się też, że tam nocami koczują - informuje Grzegorz Muchorowski z wrocławskiej straży miejskiej.
Dodaje jednak, że wrocławianie będą musieli jeszcze do września borykać się z tym problemem, bo - jak się okazuje - teren, na którym kwitnie handel, nie jest w rękach miasta - należy do firmy remontującej ulicę Pułaskiego. Choć pierwsze samochody wyremontowaną Pułaskiego pojechały już w czerwcu, to nadal trwają tam odbiory.
Do końca sierpnia teren ma wrócić do ZDiUM-u. Dopiero wtedy strażnicy miejscy będą mogli tam interweniować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?