Powód odebrania dziecka? Podejrzenie o molestowanie seksualne przez dziadka. Podejrzeń nabrał psycholog przedszkola, do którego chodzi dziecko. Na podstawie jakiegoś rysunku i - rzekomo - rozmowy.
Dziadek nie mieszka na co dzień z dziewczynką i jej matką, choć bardzo często się widują. Razem z babcią pomagają w wychowaniu malutkiej.
Od 19 października, kiedy po raz pierwszy pojawiły się podejrzenia o rzekomym molestowaniu, do dziś nie zrobiono nic, by obawy szkolnego psychologa szybko i skutecznie zweryfikować. A gdyby się potwierdziły, osądzić sprawcę. Na razie, zamiast domniemanego pedofila, wolności pozbawiona jest ewentualna ofiara przestępstwa.
Najpierw sugestię, by Sary nie przyprowadzać do dziadka, usłyszała w przedszkolu jej mama, Iwona, córka rzekomego sprawcy. - Starałam się. Ograniczyłam - mówi Iwona Ziobro.
- Raz, kiedy nie miałam z kim zostawić córki, poprosiłam moją mamę o pomoc.
- Matka nie wywiązała się z deklaracji, że odseparuje córkę od dziadka - tłumaczy rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu, sędzia Marek Poteralski. - Z wywiadu środowiskowego wynika, że matka i jej konkubent nie angażują się w wychowanie dziecka, a w domu panują nie najlepsze stosunki.
- Sara jest bardzo zżyta z matką - mówi dyrektorka Domu Dziecka w Jaworze Irena Nowakowska-Buturla. Mamie dziewczynka powiedziała, że jak nie wróci do domu, to umrze...
- Nie mogę udzielać informacji - mówi dyrektor szkoły w Szczepanowie Zenon Zięba. - Dziecko wyartykułowało coś, co zostało przekazane dalej.
Ale przekazanie podejrzeń co do dziadka zajęło szkole tydzień. Pierwsza rozmowa z Iwoną Ziobro - o rzekomym molestowaniu Sary - odbyła się 19 października. Matka na kilka dni zostawiona sama z problemem. Nie wierzyła w zarzuty wobec ojca. Dziadek Sary płacze. - Niech to dziecko szybko wróci. My tu po nocach nie śpimy - mówi. Przysięga, że nigdy nie skrzywdził dziecka.
Sąd Rodzinny został zawiadomiony 26 października. Dwa dni później po Sarę przyjechał kurator. Była u dziadków. Jadła zupę pomidorową.
Kurator wezwał karetkę. Napisał oświadczenie, że zabiera dziecko, bo jest zagrożone jego życie i zdrowie. Kazał zawieźć Sarę do Jawora. Tam nie przyjęli jej, bo nie było postanowienia sądu. Dziewczynka wróciła do domu. Ale 1 listopada znów przyjechał kurator. Tym razem z postanowieniem sądu.
Jak tłumaczy sędzia Marek Poteralski, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu, przepytywani przez kuratora sąsiedzi opowiadali, że matka nie interesuje się córką. W domu panuje zła atmosfera, a konkubent krzyczy na dziecko. - To kłamstwa - przysięga konkubent kobiety, Marcin Zadworny.
W kamienicy przy ul. Stacyjnej w Środzie Śląskiej jest kilka mieszkań. Rozmawialiśmy z trójką sąsiadów. O awanturach opowiada jedna osoba. Dwie zaprzeczają. - Normalne dziecko - mó-wi Mieczysława Kaczor. - Nie słyszałam wyzwisk czy awantur.
- Nie zauważyłem, żeby tam były awantury - mówi Bogusław Wołoszyn. Przyznaje, że rzadko bywa w domu, bo długo pracuje. Ale gdy jest, to widuje Sarę bawiącą się z koleżankami.
Byliśmy wczoraj w Domu Małego Dziecka w Jaworze. Widzieliśmy na korytarzu, jak Sara tuli się do mamy, która akurat przyjechała na widzenie z córką.
- Załatwiłaś? Zabierzesz mnie ze sobą? - to pierwsze słowa dziewczynki. Jej czy błyszczały od łez. Dla mamy miała rysunek. I serce wycięte z papieru. Pomalowane na czerwono. Iwona Ziobro trzyma rysunki w teczce, wśród opinii kuratora i psychologa oraz sądowej decyzji, która nie zezwala im być razem.
- Sara jest bardzo związana emocjonalnie z matką - potwierdza Irena Nowakowska-Buturla, dyrektorka z Jawora. Zaznacza, że jej placówka jest zobowiązana wykonać postanowienie sądu.
Iwona Ziobro jest u Sary codziennie. Pożycza samochód od brata lub sąsiada, wydaje codziennie 50 zł na benzynę i pędzi do Jawora, bo dziecko na nią czeka. Sara cieszy się z tych wizyt. Gdy mijają dwie godziny i trzeba się rozstać, płacze. Dramat trwa już 10 dni.
- Nasze metody odrywania rodziców od dzieci są okrutne - mówi Małgorzata Ohme, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Ta sytuacja może u dziecka wywołać wielkie szkody emocjonalne. Dziecko ma zapewne poczucie lęku, braku więzi, braku bezpieczeństwa. I poczucie winy. Nie wie, co ma mówić, czego nie.
Matka Sary odwołała się od decyzji sądu w Środzie. Kiedy rozpozna ją wrocławski Sąd Okręgowy? Nie wiadomo.
Prokuratura wszczęła śledztwo dopiero 7 listopada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?