Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko ofiarą dziadka czy sądu?

Piotr Kanikowski, Marcin Rybak
Janusz Wójtowicz
Sara, córka Iwony Ziobro ze Środy Śląskiej, została siłą zabrana od matki na polecenie średzkiego Sądu Rodzinnego. Umieszczono ją w Domu Małego Dziecka w Jaworze. Dziewczynka jest w szoku. Nie rozumie, co się stało. Matka też nie. Odwiedza Sarę codziennie. Przy rozstaniach dziecko płacze. Sąd tłumaczy się dobrem dziewczynki, ale ta mówi, że chce do mamy.

Powód odebrania dziecka? Podejrzenie o molestowanie seksualne przez dziadka. Podejrzeń nabrał psycholog przedszkola, do którego chodzi dziecko. Na podstawie jakiegoś rysunku i - rzekomo - rozmowy.

Dziadek nie mieszka na co dzień z dziewczynką i jej matką, choć bardzo często się widują. Razem z babcią pomagają w wychowaniu malutkiej.

Od 19 października, kiedy po raz pierwszy pojawiły się podejrzenia o rzekomym molestowaniu, do dziś nie zrobiono nic, by obawy szkolnego psychologa szybko i skutecznie zweryfikować. A gdyby się potwierdziły, osądzić sprawcę. Na razie, zamiast domniemanego pedofila, wolności pozbawiona jest ewentualna ofiara przestępstwa.

Najpierw sugestię, by Sary nie przyprowadzać do dziadka, usłyszała w przedszkolu jej mama, Iwona, córka rzekomego sprawcy. - Starałam się. Ograniczyłam - mówi Iwona Ziobro.

- Raz, kiedy nie miałam z kim zostawić córki, poprosiłam moją mamę o pomoc.
- Matka nie wywiązała się z deklaracji, że odseparuje córkę od dziadka - tłumaczy rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu, sędzia Marek Poteralski. - Z wywiadu środowiskowego wynika, że matka i jej konkubent nie angażują się w wychowanie dziecka, a w domu panują nie najlepsze stosunki.

- Sara jest bardzo zżyta z matką - mówi dyrektorka Domu Dziecka w Jaworze Irena Nowakowska-Buturla. Mamie dziewczynka powiedziała, że jak nie wróci do domu, to umrze...

- Nie mogę udzielać informacji - mówi dyrektor szkoły w Szczepanowie Zenon Zięba. - Dziecko wyartykułowało coś, co zostało przekazane dalej.

Ale przekazanie podejrzeń co do dziadka zajęło szkole tydzień. Pierwsza rozmowa z Iwoną Ziobro - o rzekomym molestowaniu Sary - odbyła się 19 października. Matka na kilka dni zostawiona sama z problemem. Nie wierzyła w zarzuty wobec ojca. Dziadek Sary płacze. - Niech to dziecko szybko wróci. My tu po nocach nie śpimy - mówi. Przysięga, że nigdy nie skrzywdził dziecka.
Sąd Rodzinny został zawiadomiony 26 października. Dwa dni później po Sarę przyjechał kurator. Była u dziadków. Jadła zupę pomidorową.

Kurator wezwał karetkę. Napisał oświadczenie, że zabiera dziecko, bo jest zagrożone jego życie i zdrowie. Kazał zawieźć Sarę do Jawora. Tam nie przyjęli jej, bo nie było postanowienia sądu. Dziewczynka wróciła do domu. Ale 1 listopada znów przyjechał kurator. Tym razem z postanowieniem sądu.

Jak tłumaczy sędzia Marek Poteralski, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu, przepytywani przez kuratora sąsiedzi opowiadali, że matka nie interesuje się córką. W domu panuje zła atmosfera, a konkubent krzyczy na dziecko. - To kłamstwa - przysięga konkubent kobiety, Marcin Zadworny.

W kamienicy przy ul. Stacyjnej w Środzie Śląskiej jest kilka mieszkań. Rozmawialiśmy z trójką sąsiadów. O awanturach opowiada jedna osoba. Dwie zaprzeczają. - Normalne dziecko - mó-wi Mieczysława Kaczor. - Nie słyszałam wyzwisk czy awantur.

- Nie zauważyłem, żeby tam były awantury - mówi Bogusław Wołoszyn. Przyznaje, że rzadko bywa w domu, bo długo pracuje. Ale gdy jest, to widuje Sarę bawiącą się z koleżankami.
Byliśmy wczoraj w Domu Małego Dziecka w Jaworze. Widzieliśmy na korytarzu, jak Sara tuli się do mamy, która akurat przyjechała na widzenie z córką.

- Załatwiłaś? Zabierzesz mnie ze sobą? - to pierwsze słowa dziewczynki. Jej czy błyszczały od łez. Dla mamy miała rysunek. I serce wycięte z papieru. Pomalowane na czerwono. Iwona Ziobro trzyma rysunki w teczce, wśród opinii kuratora i psychologa oraz sądowej decyzji, która nie zezwala im być razem.

- Sara jest bardzo związana emocjonalnie z matką - potwierdza Irena Nowakowska-Buturla, dyrektorka z Jawora. Zaznacza, że jej placówka jest zobowiązana wykonać postanowienie sądu.
Iwona Ziobro jest u Sary codziennie. Pożycza samochód od brata lub sąsiada, wydaje codziennie 50 zł na benzynę i pędzi do Jawora, bo dziecko na nią czeka. Sara cieszy się z tych wizyt. Gdy mijają dwie godziny i trzeba się rozstać, płacze. Dramat trwa już 10 dni.

- Nasze metody odrywania rodziców od dzieci są okrutne - mówi Małgorzata Ohme, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Ta sytuacja może u dziecka wywołać wielkie szkody emocjonalne. Dziecko ma zapewne poczucie lęku, braku więzi, braku bezpieczeństwa. I poczucie winy. Nie wie, co ma mówić, czego nie.

Matka Sary odwołała się od decyzji sądu w Środzie. Kiedy rozpozna ją wrocławski Sąd Okręgowy? Nie wiadomo.

Prokuratura wszczęła śledztwo dopiero 7 listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska