Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie stawiać wiatraki?

Bartłomiej Knapik
Maciej Dudzik
Urbaniści pokażą na mapie Dolnego Śląska miejsca, które trzeba chronić.

Zastanawialiście się kiedyś, gdzie na Dolnym Śląsku można ustawić elektrownię wiatrową? Że to daleka przyszłość i jeszcze na to za wcześnie? Nic bardziej mylnego. To ostatni dzwonek, żeby ustalić jakieś reguły.

Według informacji jakie dostaliśmy z EnergiiPro inwestorzy zgłosili tej spółce plany budowy aż 56 farm wiatrowych. Właśnie dlatego Wojewódzkie Biuro Urbanistyczne, na zlecenie władz województwa, opracowało mapę, gdzie ich zdaniem można o wiatrakach produkujących prąd pomyśleć.
- Nie jest to jeszcze wersja ostateczna. Na razie to wynik naszych analiz, który teraz zostanie przekazany do opiniowania - mówi Maciej Zathey, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Biura Urbanistycznego we Wrocławiu.

Żeby go stworzyć wojewódzcy urbaniści zamówili specjalne analizy ornitologiczne (o ptakach), chiropterologiczne (o nietoperzach) oraz tzw. analizę uwarunkowań wietrznych wykonaną przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Na ich podstawie urbaniści podzielili nasze województwo na cztery rodzaje obszarów. Pierwszy to tereny ścisłej ochrony przyrody i dóbr kultury, gdzie lokowanie farm wiatrowych jest absolutnie wykluczone. Dwa kolejne to teren wysokiego i dużego ryzyka lokowania takich inwestycji.
- To tereny leżące na obszarach występowania i migracji ptaków czy nietoperzy. Wskazujemy w ten sposób, że jeśli gmina jest w jednym z tych terenów wójtowie i burmistrzowie muszą się bardzo poważnie zastanowić, czy dopuścić lokowanie elektrowni wiatrowych - mówi Zathey.

Ostatni, czwarty rodzaj terenu, to taki, gdzie urbaniści nie widzą potencjalnych zagrożeń - innych niż bliskość siedzib ludzkich.
- Człowiek to też część przyrody i też trzeba go brać pod uwagę, rozważając lokowanie rotorów - mówi Maciej Zathey.
Dlatego w opracowaniu znalazła się także informacja, w jakich odległościach od poszczególnych budynków powinien się znajdować wiatrak. To o tyle istotne, że polskie prawo jest znacznie mniej restrykcyjne niż zalecenia urbanistów z Wrocławia, którzy zalecają nie 200 a 1000 metrów między zamieszkanym budynkiem a wiatrakiem.
- Polskie prawo bierze pod uwagę tylko hałas wytwarzany przez rotor. Tymczasem wpływ wiatraków na ludzi nie jest jeszcze do końca zbadany, więc zalecamy tu większą ostrożność - wyjaśnia Zathey.

- Uważam, że to przesada - mówi Leszek Kucharczyk, wójt gminy Żukowice, w pobliżu Głogowa.
W jego gminie cztery firmy chcą postawić łącznie 56 wiatraków generujących prąd.
- W listopadzie razem z moimi radnymi byliśmy na wyspie Wolin, która przecież jest parkiem, i dokładnie widziałem, jak z wiatrakami radzą sobie ptaki. Przez rok zginął tylko jeden - dodaje Kucharczyk.

Niestety żadna analiza nie jest w stanie powstrzymać budowy wiatraków.
- Inaczej niż np. w sąsiedniej Saksonii, polskie prawo zostawia w kwestii lokowania wiatraków dowolność planistom na poziomie gminy - mówi Grzegorz Roman, członek zarządu województwa, któremu podlega Wojewódzkie Biuro Urbanistyczne.

Za to powstrzymać  wójtów czy burmistrzów mogą zwykli mieszkańcy. Dlatego po zaakceptowaniu opracowania przez władze województwa każdy będzie mógł je sobie ściągnąć ze strony WBU.  
 
WBU, na podstawie własnych analiz proponuje:
Odległość od zabudowy mieszkaniowej powinna wynosić 1000 metrów.
Odległość od szpitali i domów opieki społecznej powinna wynosić 1200 metrów.
Odległość od uzdrowisk powinna wynosić 1600 metrów.
Odległość od zabudowy przeznaczonej na cele rekreacyjno-wypoczynkowe powinna wynosić 850 metrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska