Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzikie zwierzę w ogródku, a służby nie reagują? Podpowiadamy, co robić

Celina Marchewka
Celina Marchewka
Uratowany jenot
Uratowany jenot Ekostraż Wrocław
Na jednej z posesji w gminie Kobierzyce pojawił się jenot. Początkowo był agresywny w stosunku do psa i kota, ale ostatecznie schował się w szopie. Okazało się, że cierpi na świerzbowca i potrzebuje pomocy. Znajdował się na prywatnym terenie. Właścicielka relacjonowała, że służby rozłożyły ręce i nie chciały po niego przyjechać bezpłatnie. Jenota zabrała Ekostraż i poddała leczeniu. Okazuje się, że ta sprawa nie powinna przebiec w ten sposób, a gmina miała obowiązek zareagować.

W myśl przepisów każda gmina musi zaspakajać zbiorowe potrzeby wspólnoty, a także zapewniać porządek publiczny i bezpieczeństwo obywateli. Wynika tak z ustawy o samorządzie gminnym. Dodatkowo, zgodnie w prawem łowieckim każde zwierzę w stanie wolnym stanowi własność Skarbu Państwa.

Niektóre gminy różnorako interpretują jednak powyższe przepisy i uznają, że jeśli jakieś dzikie zwierze znajduje się na prywatnym terenie, to jego ewentualnym złapaniem musi zająć się właściciel.

W podobnej sytuacji znalazła się jedna z mieszkanek gminy Kobierzyce. W poniedziałek na jej podwórko przyszedł jakiś zwierzak. Kobieta nie wiedziała co to jest, później okazało się, że to jenot. W pierwszej chwili wydawał z siebie przeraźliwe odgłosy w kierunku znajdujących się na posesji psa i kota. Później zwierzę uciekło. Wieczorem jednak wróciło i schowało się w szopie.

Właścicielka terenu zauważyła, że jenot jest chyba chory, dodatkowo nie wiedziała, czy może być niebezpieczny. Zadzwoniła więc na numer alarmowy, skąd przekierowano ją do lokalnego komisariatu. Tam jednak nikt nie odbierał. Było już późno, kobieta nie dodzwoniła się więc praktycznie nigdzie. W końcu odebrał policjant, którzy przekazał sprawę leśniczemu (lub myśliwemu), który po telefonie do gminy poinformował, że może przyjechać, ale będzie to kosztowało. Ostatecznie kobiecie udało się dodzwonić do wrocławskiej Ekostraży. Jeden z jej wolontariuszy podjechał dzisiaj przed południem i zabrał chorego jenota do placówki, gdzie będzie leczony.

W urzędzie gminy Kobierzyce dowiedzieliśmy się dzisiaj, że w poniedziałek musiała zajść jakaś pomyłka w tej sprawie, ponieważ jednostka ma podpisaną umowę z gabinetem weterynaryjnym "Załoga Czworonoga" z Sobótki. Pełni on służbę całodobowo i bezpłatnie pomaga zwierzętom, również dzikim i znajdującym się na prywatnym terenie. W podobnych sytuacjach należy dzwonić na gminny numer alarmowy 607-727-748. Niezależnie od godziny dyżuruje tam operator, który przyjmie sprawę i skieruje do niej odpowiednią osobę.

Inaczej jest, niestety, w przypadku padłych zwierząt. Wówczas usunięcie i odpowiednia utylizacja spoczywa na właścicielu danego terenu.

Obowiązkiem każdej gminy jest podpisanie umowy z lecznicami weterynaryjnymi. Odpowiednia informacja powinna być umieszczona na stronie internetowej urzędu. Pracownicy takiego gabinetu mają obowiązek reagować w sytuacjach, kiedy zwierzę potrzebuje pomocy. Najczęściej zdarza się to w przypadku wypadków komunikacyjnych. Problemem jest jednak to, że wiele osób nie wie o takiej możliwości i w razie problemu dzwoni na numery alarmowe lub do organizacji pozarządowych.

W wydziale ochrony środowiska urzędu gminy w Kobierzycach dowiedzieliśmy się także, że często sugeruje się właścicielom posesji, których odwiedziły dzikie zwierzęta, żeby po prostu otworzyli na szerokość bramy. Zwykle to wystarcza i nieproszony gość sam ucieka. Ma to też na celu ograniczenie niepotrzebnego straszenia lub usypiania zwierzęcia.

Jenot z Kobierzyc był jednak chory i w jego przypadku takie postępowanie nie wchodziło w grę. Właścicielka posesji bała się także, że zwierzę zaatakuje ją lub jej psa czy kota.

Honorata Karaś z wrocławskiej Ekostraży przekonuje jednak, że taki scenariusz był mało prawdopodobny. - Jenoty są z natury bardzo płochliwymi zwierzętami. Jeśli widzą człowieka, zwykle zamierają i udają, że w ogóle ich nie ma. Nie nawiązują kontaktu. Oczywiście, jak każde zwierzę, mogą zaatakować, kiedy czują się zagrożone. Myślę jednak, że zachowanie jenota znalezionego w Kobierzycach wynikało z tego, że pies i kot przebywające na posesji się nim zainteresowały, on był chory i osłabiony, więc próbował je odstraszyć - mówi Honorata Karaś.

Jenoty są zwierzętami inwazyjnymi, nie pochodzą z Polski, ale obecnie dość często występują na naszym terenie. Zdarza się, że chorują na świerzbowca. Pasożyt ten bardzo osłabia organizm zwierzęcia. Musi być ono poddane leczeniu i izolacji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska