Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki problem. Coraz częściej leśne zwierzęta podchodzą pod domy wrocławian

Bartosz Józefiak
Wrocławianin Marcin Ziobro pokazuje ślady, które zostawiły dziki podchodzące pod ludzkie osiedla
Wrocławianin Marcin Ziobro pokazuje ślady, które zostawiły dziki podchodzące pod ludzkie osiedla Bartosz Józefiak
Stada dzików krążą po wrocławskich osiedlach. Mieszkańcy nie wiedzą, do kogo zwrócić się po pomoc. A zwierzęta mogą być groźne.

- Dziki pojawiają się niemal co noc. Podchodzą pod nasz dom. Wieczorem zwierzęta często widać i słychać, rano znajdujemy zrytą ziemię. Przyciągają je tu żołędzie z rosnących w pobliżu dębów - opowiada Małgorzata Skoczylas, mieszkanka Maślic. - Wieczorem strach wychodzić, bo to przecież niebezpieczne zwierzęta. Nie bardzo wiemy, co z tym zrobić.

Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej we Wrocławiu zapewnia, że strażnicy bardzo poważnie traktują każde takie zgłoszenie. - Mieszkańcy powinni od razu nas informować, jeśli zauważą dziki. Pod żadnym pozorem nie można się do nich zbliżać czy je dokarmiać. Szczególnie, jeśli mamy do czynienia z lochą opiekującą się młodymi - mówi funkcjonariusz.

Dziki najbardziej upodobały sobie okolice Swojczyc, Strachocina, Wojnowa, Wyspy Opatowickiej, Biskupina czy Pracz Odrzańskich. Wyjadają resztki ze śmietników, niszczą ogródki działkowe, a także wały przeciwpowodziowe. Ukrywają się w parkach i lasach oraz terenach przy wałach.

Wrocławska populacja liczy ponad 100 osobników. Według Romana Rycombela, łowczego wrocławskiego okręgu łowieckiego, można mówić już o całych pokoleniach dzików, które nigdy nie opuściły Wrocławia. - Przyciąga je tu łatwy pokarm. Poza tym w mieście nic im nie zagraża - ani drapieżniki, ani ludzie - wyjaśnia leśniczy.

Dziki, a także inne leśne zwierzęta, przebywają w granicach miasta także dlatego, że osiedla rozrastają się i zajmują coraz większą przestrzeń. - Dzik jest wszystkożercą - pożywi się i marchewką, i kawałkiem chleba czy resztkami obiadu - tłumaczy Tomasz Grabiński, weterynarz specjalizujący się w opiece nad dzikimi zwierzętami.

Łowczy z kół łowieckich wokół Wrocławia współpracują z władzami miasta. - Wystawiamy im pokarm przy granicy miasta po to, by nie zapuszczały się dalej. Prowadzimy również odstrzał zwierząt, oczywiście w zgodzie z przepisami - tłumaczy Roman Rycombel.

Sprawa z dzikami, które już przebywają we Wrocławiu jest jednak trudniejsza. W zeszłym roku udało się schwytać ponad 20 sztuk, ale ponad 100 wciąż biega na wolności. Łapaniem dzikich zwierząt zajmuje się pogotowie dzikich zwierząt, wynajęte przez władze Wrocławia. Jeśli w naszym sąsiedztwie pojawiają się dziki lub inne leśne stworzenia, możemy zgłosić to do wydziału środowiska i rolnictwa Urzędu Miejskiego lub zadzwonić do Centrum Zarządzania Kryzysowego (tel. 71 371 67 04).

Zgłoszenia o dzikich zwierzętach przyjmują też strażnicy miejscy. Patrol we wskazane miejsce udaje się w towarzystwie lekarza weterynarii, który usypia zwierzę i pomaga je przetransportować. Jak mówi rzecznik straży, przez kilkanaście lat tylko raz strażnik miejski został niegroźnie ranny podczas próby schwytania dzika.

Upolowanie takiego zwierzęcia nie należy jednak do rzeczy łatwych. Zwierzę trzeba trafić z broni wyposażonej w naboje usypiające z odległości kilkunastu metrów, potem odczekać kilkanaście minut nim uśnie.

Według weterynarza Tomasza Grabińskiego dzikom nie można przeszkadzać i ich denerwować. Wbrew obiegowej opinii, nie są to zwierzęta ani bardzo odważne, ani agresywne. - Zależy mu głównie na świętym spokoju. Jeśli może, to ucieka. Ale sprowokowany i osaczony zaatakuje - ostrzega Tomasz Grabiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska