Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor szpitala poleca chorym dojeżdżać komunikacją miejską

Paulina Czarnota
Codziennie strażnicy miejscy muszą zakładać blokady na koła źle zaparkowanych samochodów
Codziennie strażnicy miejscy muszą zakładać blokady na koła źle zaparkowanych samochodów Tomasz Hołod
Pacjenci Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego przy ul. Curie-Skłodowskiej we Wrocławiu nie mają gdzie parkować samochodów. Dlatego zostawiają auta dookoła klinik - przy ul. Chałubińskiego, Marcinkowskiego i Wybrzeżu Pasteura. Parkują, gdzie popadnie, nie zważając na przepisy.

We wtorek o godz. 11 przy ul. Chałubińskiego spotkaliśmy Dariusza Zalewskiego, który przywiózł swojego 10-letniego syna Patryka do szpitala. Stał przy Klinice Dermatologii, Wenerologii i Alergologii i od pół godziny czekał na straż miejską, by zdjęła blokadę z kół jego samochodu.

- To są kpiny, żeby szpital nie miał parkingu - oburzał się pan Zalewski. - Przyjechałem do szpitala z chorym dzieckiem aż ze Świdnicy. Przecież w takiej sytuacji nie przyjadę zatłoczonym autobusem - denerwuje się pan Dariusz. - Ciężko tu znaleźć miejsce, by postawić samochód. Wszędzie ciasno, bo samochody są poustawiane jeden przy drugim. Kiedy parkowałem, zwracałem uwagę na to, by nie zablokować dojazdu karetce.

Obok niego stały dwie panie. Również czekały na strażników, bo także ich samochód miał blokady założone na koła. - Przyjechałyśmy z Bolesławca. Długo szukałyśmy miejsca do zaparkowania jak najbliżej szpitala, bo nie znamy Wrocławia - opowiada Krystyna Soleniec. Przyjechała do poradni endokrynologicznej z córką Heleną. Po przyjeździe strażników musiała zapłacić mandat: 100 złotych.

- Dlaczego tak duży szpital nie ma parkingu dla pacjentów? - żaliła się pani Krystyna.

Problem jest dobrze znany Jackowi Polańskiemu, który pracuje jako sanitariusz na oddziale hematologii.

- Pacjenci bardzo często się skarżą, że nie mają gdzie zostawić samochodu. A w październiku będzie jeszcze gorzej, bo do miasta wrócą studenci i też będą szukać parkingu dla swoich aut - wyjaśnia sanitariusz.

I podpowiada, że na terenie klinik znalazłoby się miejsce na parkingi. W zasadzie wystarczy wyznaczyć sektory do parkowania, tak jak przy szpitalach na ul. Kamieńskiego czy Traugutta. Wtedy wokół klinik zrobiłoby się luźniej. - Szpital mógłby pobierać za to symboliczne opłaty. Myślę, że każdy wolałby zapłacić trzy złote za parking, niż szukać jakiegokolwiek miejsca i tracić nerwy oraz czas. A jak będzie miał pecha, to i grube pieniądze za mandat - opowiada.

Straż miejska interweniuje przy klinikach prawie codziennie. - Ludzie nie zwracają uwagi na znaki i zostawiają samochody w niedozwolonych miejscach. Przeszkadzają karetkom - wyjaśnia Sławomir Chełchowski ze straży miejskiej.

Czy przy klinikach w końcu powstanie parking? Andrzej Zdeb, dyrektor Szpitala Klinicznego przy ul. Curie-Skłodowskiej, mówi krótko: - Parkingu nie ma i nie będzie. Nie ma na to pieniędzy. Zdeb poleca też chorym dojeżdżać do szpitala komunikacją miejską.

Romuald Zdrojowy, prorektor do spraw klinicznych Akademii Medycznej we Wrocławiu (to jej podlega SPSK), nie chciał komentować wypowiedzi swego podwładnego. Dlatego pytamy tutaj: dlaczego przywożąc chorego na szpitalny oddział, musimy narażać się na mandat, bo w okolicy nie ma parkingu? I jak dyrektor szpitala wyobraża sobie wożenie chorych, na przykład małych dzieci, tramwajami i autobusami?

Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa - podpisz petycję do rządu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska