Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor Opery Wrocławskiej Halina Ołdakowska: Zdobywamy nagrody, wszystko robimy zgodnie z prawem (ROZMOWA)

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Nie stworzymy jednej z najlepszych europejskich oper w oparciu o przepisy przygotowane do wyłaniania wykonawców budowlanych. A w istocie taki jest sens tego, o czym mówi Regionalna Komisja Orzekająca - odpowiada Halina Ołdakowska.
Nie stworzymy jednej z najlepszych europejskich oper w oparciu o przepisy przygotowane do wyłaniania wykonawców budowlanych. A w istocie taki jest sens tego, o czym mówi Regionalna Komisja Orzekająca - odpowiada Halina Ołdakowska. mat. prasowe opery
Rozpoczął się kolejny sezon Opery Wrocławskiej pod kierownictwem Haliny Ołdakowskiej. W rozmowie z nami dyrektor odpowiada m.in. na orzeczenie Regionalnej Komisji Orzekającej, mówi o swojej wizji zarządzania, finansowaniu teatru, nagrodach i nadchodzących premierach.

Maciej Rajfur: Regionalna Komisja Orzekająca uznała, że złamała Pani prawo przy podpisywaniu milionowych umów z tzw. "dyrektorami honorowymi" – Mariuszem Kwietniem i Bassem Akikim. Zarzuca się Pani naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Może to Pani wyjaśnić?

To orzeczenie jeszcze nie ma uzasadnienia, jest nieprawomocne i zostanie zaskarżone. Ono jest kolejnym przejawem problemu, z którym polska kultura zmaga się od lat. Dlatego, kiedy zapadnie prawomocne rozstrzygnięcie w tej sprawie, będzie ważne nie tylko dla nas, ale też dla innych instytucji kultury. Tworząc sztukę na najwyższym poziomie, musimy kierować się wartością artystyczną. Sięgać tam, gdzie jest uznanie i zainteresowanie widowni. Kreować warunki do rozwoju potencjału najlepszego artysty. Najznamienitsze teatry świata działają w oparciu o sumę indywidualności zebranych na jednej scenie. To jak te indywidualności się połączą, także jest przesłanką przy podejmowaniu decyzji o angażu. Nie stworzymy jednej z najlepszych europejskich oper w oparciu o przepisy, przygotowane do wyłaniania wykonawców budowlanych. A w istocie taki jest sens tego, o czym mówi RKO: miarą wartości artystycznej ma być miara najniższej ceny. W Operze Wrocławskiej zawarliśmy umowy w oparciu o inne, dopuszczalne i powszechnie stosowane przez instytucje kultury przepisy. Liczne kontrole potwierdziły prawidłowość naszego działania. RKO je podważyło, ale dla dobra wrocławskiej opery, a także dla jakości rozwoju polskiej kultury, będziemy to rozstrzygnięcie zaskarżać.

Jeśli by przyjąć takie kryterium oceny, jak wypada opera?

Nasza strategia skutkuje. Zainteresowanie operą i sprzedaż jest na bardzo wysokim poziomie. Wypełniamy teatr na spektakle powyżej 90 procent i to mimo, że wiele instytucji kultury boryka się teraz z problemem frekwencji. Widzimy, że coraz częściej zamówienia na bilety płyną z zagranicy. Zaczynamy być dostrzegani nie tylko w Polsce, ale i na europejskiej mapie operowej.

Oferta kandydata na dyrektora opery musiała zawierać m.in. planowane źródła finansowania, a także sposób organizacji pracy w Operze Wrocławskiej, w tym projekt planowanej struktury organizacyjnej. Kiedy wygrała Pani konkurs, zatrudniła Pani w charakterze dyrektora artystycznego Mariusza Kwietnia a jako dyrektora muzycznego Bassema Akiki wywołało to burzę medialną. Czy wcześniej nie informowała Pani o swoich planach?

W przedstawionej przeze mnie koncepcji istotną rolę mieli tacy artyści jak Mariusz Kwiecień i Bassem Akiki. Pisały o tym media tuż po tym, jak wygrałam konkurs, później nazywały to „triumwiratem w Operze Wrocławskiej”. Mam spore doświadczenie. I wiem także, jak wygląda zarządzanie instytucjami kultury na świecie. Nasza opera ma wielki potencjał, szczęśliwe położenie, niesamowitą tradycję, przepiękny budynek, wspaniałych artystów, pracownie i zespoły techniczne. Możemy tylko ten teatr wznieść w górę, iść po mistrzostwo świata, stawiać na jakość - to jest moja strategia i pomysł na operę wrocławską. A jakości trzeba pilnować, nie wystarczy zarządzanie z fotela w gabinecie. W teatrze operowym powtarzamy spektakle, ale zawsze dobieramy inną obsadę i za każdym razem są to dobre składy, które trzeba odpowiednio poprowadzić. Melomani zawsze muszą być oczarowani. Albo ktoś wejdzie do opery i się rozkocha albo nie spodoba mu się i więcej do nas nie wróci. Dzisiejsza publiczność jest krytyczna i ma szeroki wybór. Zatem, by osiągnąć w tej materii sukces, potrzebujemy na czele zespołów artystycznych profesjonalistów i perfekcjonistów. Szukałam takich osób, które mają wspaniały zmysł artystyczny i są ambitne, w związku z czym każdy spektakl jest dla nich równie ważny jak premiera. Takich, które będą chciały razem z operą osiągnąć sukces. Stąd Mariusz Kwiecień i Bassem Akiki. Nie sztuką jest zaprosić artystę, który przyjedzie dwa razy w roku, da nam swoje nazwisko, a będzie robić karierę gdzie indziej. A oni są bardzo zaangażowani.

Może ludzi bulwersuje cena, jaką trzeba płacić za Mariusza Kwietnia i Bassema Akiki?

Założyłam, że panowie ze mną wchodzą na pokład i przez okres mojej kadencji pracujemy razem na to mistrzostwo świata. Pracowali na całym świecie i są artystami wielkiego formatu. Ich talent i doświadczenie cały czas procentują w naszym teatrze, chociażby tym, że we Wrocławiu możemy gościć wspaniałe głosy i nasza widownia nie musi jeździć do Nowego Jorku, żeby je usłyszeć, bo gwiazdy Metropolitan Opera z chęcią przyjeżdżają do nas i chcą wracać. Znają Mariusza Kwietnia i Bassema Akiki i wiedzą, że oni gwarantują jakość. Na miejscu przekonują się, że mamy wspaniałych solistów, chór i orkiestrę.

Zapowiadała Pani restrukturyzacje organizacji opery. Czy to się ostatecznie udało? Jak realizuje Pani ten plan?

Rozpoczęłam pracę w operze w momencie, kiedy byliśmy po pierwszym dużym zamknięciu pandemicznym. Wkrótce nastąpiło kolejne. Nie chcieliśmy zostawiać artystów w domach i nie wyobrażałam sobie, że mamy siedzieć w domu, czekając aż minie pandemia. W tym czasie zrobiliśmy m.in. naszą popisową „Cyganerię”. W dwa wieczory zagraliśmy spektakle „na żywo”, które transmitowaliśmy przez Internet. Zdobyliśmy 40-tysięczną widownię z całego świata. Tymczasem nasza sala może pomieścić około 500 osób. Poza tym nagrywaliśmy spektakle dzięki czemu w czasie naszego tegorocznego Letniego Kina wrocławianie i goście naszego miasta mogli zapoznać się z nimi. Przygotowywaliśmy też dla naszej publiczności spektakle na otwarcie kolejnego sezonu m.in. „Toscę”. Każdy kryzys, załamanie może być inspiracją. Tak potraktowaliśmy pandemię. Pracowaliśmy nieszablonowo i wyszliśmy z niej silniejsi, zdobywając publiczność, do której nigdy wcześniej nie mieliśmy szansy dotrzeć.

Na co w operze wydaje się największe pieniądze?

Jeżeli weźmiemy pod uwagę produkcję spektakli to najdroższe są dekoracje, które są inwestycją. Muszą być lekkie, piękne, ciekawe i służyć wiele lat, a nawet podróżować jak scenografia do „Toski”, którą wypożyczyliśmy nawet do Irlandii.

Mówiła Pani o szukaniu finansowania poza tym systemowym, publicznym. Czy to możliwe?

Bardzo mocno pracuję nad tą działką i moi pracownicy aktywnie poszukują takich możliwości. Zajmowałam się tym przez wiele lat wcześniej. Wypracowujemy około 30 procent naszego budżetu. Zyski czerpiemy ze sprzedaży biletów oraz ze sponsoringu, czyli sprzedaży naszych usług reklamowych, mamy również specjalne programy dla melomanów, którzy wykupują pewien rodzaj abonamentu.

Opera to atrakcyjny produkt dla sponsorów?

Myślę, że to ciekawe miejsce, dzięki któremu można dotrzeć do bardzo wyselekcjonowanej grupy odbiorców. A przy tym naszym sponsorom zależy, aby Opera Wrocławska była perełką Dolnego Śląska. Często bywają w operze i wiedzą, na co ich pieniądze są przeznaczane. Dbamy o nich szczególnie, bo należą do grona naszych wiernych widzów.

Czy opera może zdobywać środki np. za pomocą publicznych zbiórek?

Moim zdaniem nie powinna. Tego typu rozwiązania są raczej przeznaczone dla osób w dramatycznych sytuacjach. My opieramy się na naszym podstawowym źródle, czyli przychodzie z biletów, nad czym bardzo mocno pracujemy, każdego dnia dokładamy wszelkich starań o to, żeby sala była pełna.

Operę można upolitycznić?

Sztuka powinna być wolna i móc się wypowiadać. Jeśli mówimy o polityce rozumianej jako geopolityka, czyli np. odniesienie się do wojny w Ukrainie – uważam, że powinniśmy zabierać głos i zajmować stanowisko. Artyści nie mogą stać obojętnie, bo w kulturze ważne są wartości. Nie gramy zatem rosyjskiej muzyki, choćby w naszym pięknym „Dziadku do orzechów”, bo jesteśmy przeciwko przemocy. Natomiast teatry powinny być miejscem dla każdego, bez względu na światopogląd i polityczne preferencje.

Opera Wrocławska zdobyła pięć statuetek na rozdaniu XVI Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury. Jak Pani odbiera ten sukces?

Te nagrody są szczególnym powodem do dumy dla całego naszego zespołu. Ich wartość wynika z tego, że przyznano je po ocenie 160 spektakli wystawionych w 2021 roku w całym kraju. A nasze produkcje, przede wszystkim „Toscę”, flagowy spektakl, którym przywitaliśmy się z publicznością uznano i oceniono za najlepszy. Za „Toscę” statuetkę otrzymał również nasz dyrektor muzyczny Bassem Akiki jako najlepszy dyrygent. Za rolę Barona Scarpii w „Tosce” nagrodzony został Ambrogio Maestrii, jako najlepszy śpiewak. Najlepszą śpiewaczką uznano Aleksandrę Kurzak w roli Agaty w „Wolnym strzelcu” w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego, spektaklu który uświetnił obchody 180 lat gmachu Opery Wrocławskiej. A w kategorii Najlepszy plakat teatralno-muzyczny nagrodzona została Katarzyna Zapart za projekt plakatu do „Cosi fan tutte”. Triumfowaliśmy, ale tak naprawdę doceniony został dobór artystów, codzienny wysiłek całego zespołu. Te nagrody, które od 16 lat trafiają w ręce najwybitniejszych twórców i artystów polskich i światowych scen, to dowód, że umiemy znakomicie wykorzystać potencjał wszystkich naszych pracowników i że wyznaczamy trendy na muzyczno-kulturalnej mapie Polski. Wszystko, co robimy, robimy dla publiczności. Przyszłam do Opery Wrocławskiej w 2020 r., obiecując, że chcemy z zespołem osiągnąć „mistrzostwo świata”. Nasza codzienna praca jest drogą do mistrzostwa i cieszę się, że zostaje doceniona.

Jaki będzie nadchodzący sezon dla Opery Wrocławskiej, co Pani poleca?

Idziemy krok po kroku, realizując misję. Robimy premiery pomimo trudnego czasu. Uważamy, że to nasza powinność. A w tak trudnym czasie kultura powinna dodawać otuchy. Projekty są przemyślane i pieczołowicie realizowane, analizowane także pod kątem kosztów. Gramy spektakle, które miały premierę w poprzednim sezonie, w tym jeden z najważniejszych - Manon Masseneta ze świetnym Charlsem Castronovo i cudowną Hanną Sosnowską-Bill. Włączymy się w tym roku w Jarmark Świąteczny, ale w jaki sposób - to jeszcze niespodzianka. W najbliższym czasie premiera „Carmen”, która była przygotowywana jeszcze przed pandemią za poprzedniej dyrekcji. Chwilę później zapraszamy na recital wybitnej sopranistki Mariny Rebeki, a 11 listopada jak zwykle wspólnie z publicznością pośpiewamy w czasie koncertu „Śpiewnik domowy”. Na wiosnę szykujemy tryptyk baletowy, a także „Kolory zdrady” połączenie Tryptyku Giacoma Pucciniego razem z Hagith Karola Szymanowskiego. Chcemy pokazywać publiczności kanon produkcji operowych, ale w nowych odsłonach, bo chcemy wciąż być atrakcyjni dla melomanów, zaskakiwać ich jakością wykonania i realizacji, wyobraźnią i talentem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska