"Pod koniec czerwca pędziłam świtem na express do Warszawy. Zaspany pan siedział na maszynie z wirującymi szczotkami i rozmazywał smugi czegoś wilgotnego na nowej posadzce przejścia na perony. Ciemne plamy przyklejonych tu i ówdzie gum do żucia tkwiły dalej, kompletnie obojętne na obojętnego pana. Może bezpieczeństwo i higiena pracy nie pozwalają mu zeskrobać brudnego świństwa z posadzki? A może nie wolno wyregulować szczotek tak, by to one usuwały pozostałości wyżutego czegoś.
Pomyślałam - może wypadek przy pracy. Trzeba dać im szansę. W końcu kolej sama chyba wie, że warto dbać o wyremontowany dworzec…
Kilka dni temu jechałam do Wałbrzycha. Miałam pół godziny do odjazdu, ruszyłam więc na poszukiwanie miejsca, gdzie można kupić wodę czy kanapki. I jest takie. Wynajęte przez kilku najemców, połączenie baru ze sklepikami. W szklanych witrynach ułożone kanapki, drożdżówki. Schludnie, czysto. Więc dlaczego się czepiam?
Szeroko otwarte drzwi zapraszają podróżnych, a ze stojaka można dowiedzieć się, że głodni mogą tu zjeść pierogi czy żurek. Najpierw jednak przejdą po wykładzinie przybitej gwoździami, najwyraźniej robiącej za wycieraczkę. A potem wejdą na panele, nie najlepszej jakości i wyraźnie uginające się pod stopami.
Kupiłam wodę i kanapkę. I tak się zastanawiam, czy kolej nie jest w stanie ustalić standardów obowiązujących najemców lokali. Jeśli podłoga - to parkiet. Jeśli wycieraczka, to nie przybita gwoździami wykładzina. Za kilka miesięcy te panele będą nadawały się do wymiany, a ja chciałabym, byśmy równali w górę, a nie w dół. Chcemy być europejscy? To w końcu bądźmy. Dlaczego kamienne schody w holu już są poplamione jedzeniem i kawą? Parkiet ułożony wzdłuż galerii lada moment też raczej będzie budził obrzydzenie i zmuszał do myślenia, czy komuś spadł na podłogę majonez czy może raczej keczup.
Rozumiem, że trudno wszystkich uczyć kultury osobistej. Prostaka plującego gumą na podłogę (choć pewnie w domu tego nie robi), ktoś powinien był wychować w dzieciństwie. Straconego czasu, niestety, nie da się nadrobić. Ale zarządzający dworcem, jeśli dostali do rąk takie cacko, mogliby się przyłożyć do zadbania o to cacko. Do lepszego (czytaj: staranniejszego) sprzątania. I odpowiednich standardów wyposażenia w dzierżawionych lokalach. I żeby było jasne: nie oczekuję marmurów i pierogów za 30 złotych. Chciałabym tylko pozbyć się irytującego uczucia, że pomalowano coś z wierzchu, środek zostawiając bez zmian. Po prostu byle jaki."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?