Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dożywocie za podpalenie ludzi

Rafał Święcki
Dożywotnie więzienie za zbrodnię, która dwa lata temu wstrząsnęła Zgorzelcem. W kasynie oblano benzyną i podpalono dwóch mężczyzn
Dożywotnie więzienie za zbrodnię, która dwa lata temu wstrząsnęła Zgorzelcem. W kasynie oblano benzyną i podpalono dwóch mężczyzn Rafał Święcki
Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze skazał 31-letniego Piotra G. na dożywocie za podwójne morderstwo.

Oskarżony przez cały czas trwania procesu nie przyznał się do winy. Sąd uznał jednak, że nie ma wątpliwości, iż to Piotr G. oblał swe ofiary benzyną i je podpalił. - Zamknął drzwi wejściowe na klucz, tak by ofiary nie mogły się wydostać. To on uruchamiał trzykrotnie zapalniczkę, przykładając ją do ciała obu ofiar na odległość około 30 cm - mówił sędzia Robert Bednarczyk uzasadniając wyrok.

Pożaru w kasynie w Zgorzelcu nie przeżyli dwaj 22-latkowie. Pierwszy z nich, Pascal - klient baru i student prawa na Uniwersytecie Wrocławskim - zmarł od poparzeń w szpitalu w dniu eksplozji. Kilka dni później zmarł drugi, Tomek - menadżer lokalu.

Piotr G. nie udzielił nikomu pomocy, uciekł z kolegą samochodem do domu. Był poparzony, więc jego żona wezwała pogotowie. Ratownicy zabrali go na oddział leczenia poparzeń w Nowej Soli.

- Motywem zbrodni miało być wymuszenie wypłaty wygranej. Piotr G. kilka dni przed zajściem groził spaleniem lokalu - dodaje prokurator Paweł Podhajski.

Piotr G. przedstawił własną wersję tragicznych wydarzeń. - W nocy przyjechał do mnie Mike S. i zapytał czy polatamy autem po mieście. Zabrał się z nami jeszcze Mateusz K. Zrobiliśmy kilka kółek i dojechaliśmy na Daszyńskiego - relacjonował oskarżony. Tam, według Piotra G., Mateusz K. poprosił, by zatrzymać auto. Było to około godziny 5 nad ranem.

- Chciał odebrać z kasyna pieniądze z wygranej. Stwierdził, że może być z tym problem. Wzięliśmy więc ze sobą łom, żeby nastraszyć obsługę, że w razie czego otworzymy jedną z maszyn – dodał.

Piotr G. spotkał przed kasynem swojego wujka. Według relacji oskarżonego, gdy z nim rozmawiał, Mateusz K. wyjął z auta 5-litrowy kanister z benzyną i zaniósł do lokalu. Po chwili Piotr G. dołączył do kolegów. - Mike S. mrugnął do mnie „oczkiem”. Zajarzyłem, że chce kogoś nastraszyć. Potem Mateuszowi K. coś odbiło i zaczął wylewać paliwo na podłogę, ale nikogo nie oblewał benzyną - zeznał. - Później stanął przy ladzie i zaczął bawić się zapalniczką. Krzyknąłem ku...wa, co ty robisz? A on tak ją odpalał i odpalał... aż doszło do eksplozji. Wybuch mnie przewrócił, wszystko płonęło. Próbowałem uciekać, ale drzwi były zamknięte. Udało mi się otworzyć okno i wyjść - wyjaśniał w sądzie.

Piotr G. wcześniej wielokrotnie wchodził w konflikty z prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska