Maciej: Rajfur: Podróżnik specjalizujący się w wyprawach ekstremalnych, dziennikarz, fotograf i przewodnik. Mąż, tata. Co by Pan jeszcze do tego dodał?
Mateusz Waligóra: Już za dużo tych przymiotników, bo jednym z głównych problemów, z jakim się borykam, jest próba samoidentyfikacji. A zatem wszystko po trochę, ale dzisiaj jestem przede wszystkim mężem i ojcem.
13 stycznia 2023 roku jako czwarty Polak doszedł Pan na Biegun Południowy. Przemierzał Pan Antarktydę samotnie i ciągnął sanie przez 58 dni, pokonując 1250 kilometrów po śniegu i lodzie. Po co?
Bardzo często jestem oceniany jako ktoś, kto robi rzeczy kompletnie nikomu niepotrzebne. Pamiętam, że kiedy w 2018 roku przeszedłem mongolską część pustyni Gobi i wróciłem do domu wykończony, to przez pół roku w domu zadawałem sobie pytanie: jaki to miało sens? W ciągu dwóch miesięcy straciłem 24 kg masy ciała, całkowicie wykończyłem swój organizm. Nie zmieniłem niczyjego życia, nie wymyśliłem leku na raka, nie przyczyniłem się do zwiększenia PKB mojego kraju. To dosyć długo we mnie siedziało. Ale w końcu pomyślałem, że podróże przez pustynię (Antarktyda też jest pustynią tylko lodową) są jak czytanie książek. Kiedy ruszamy na taką wyprawę, przeżywamy wiele emocji, poznajemy świat, uczymy się wielu rzeczy. Jak wtedy, gdy czytamy książkę. Nie zmieniamy życia innych ludzi. Czytania książek nikt nie neguje, zaś chodzenie po pustyniach już tak. Zrozumiałem, że te wyprawy mogą mieć sens tylko dla mnie i to już jest wystarczające uzasadnienie, aby w nie wyruszać. Kocham to, uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu, podążam za swoimi marzeniami z dzieciństwa. Swoją pasję zamieniłem w pracę.
Może Pan opisać swój dzień na Antarktydzie? Boję się trochę, że usłyszę po prostu: wstawałem się, ubierałem, ciągnąłem sanie, dochodziłem do określonego punktu kładłem się spać i następnego dnia to samo. A w międzyczasie posiłki i toaleta...
Oczywiście taka może być odpowiedź. (uśmiech) Kiedy znajdujemy się w miejscu, gdzie jest niewiele bodźców i wszystko nam się wydaje dokładnie takie samo, to możemy się zamartwiać, że czeka nas nuda. Ale tak myśli osoba, która była w takim miejscu bardzo krótko. I rzeczywiście na Antarktydzie bywa monotonnie. Idę po białym, nade mną jest niebieskie. Ale już w drugim tygodniu zaczynamy dostrzegać detale...
Resztę wywiadu obejrzysz w nagraniu poniżej:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?