Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła nie reaguje na bójki uczniów?

Kacper Chudzik
Pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji) zarzuca dyrektorowi Szkoły Podstawowej nr 7 - Markowi Cymbalukowi, zaniedbania dotyczące bezpieczeństwa dzieci w szkole. Jak przyznaje, jej syn bardzo często wraca z niej z siniakami, ponieważ jest bity przez niektórych uczniów. Kobieta opowiada, że bici są również inni uczniowie.

- Mimo wielokrotnego zwracania uwagi władz szkoły na ten problem, nie robi się nic. Pan dyrektor nasłał na mnie nawet kuratora sądowego, bo niby jestem nadopiekuńcza. Ale do tych dzieci, które biją innych uczniów kuratora nie wysłano - mówi oburzona matka.

Zdaniem pani Anny, w obawie przed konsekwencjami, szkoła próbuje tuszować takie wydarzenia, a w placówce dalej jest niebezpiecznie. Jako dowód pokazuje nam nagranie z telefonu, na którym widać dzieci popychające inne maluchy.

- Bardzo poważnie myślę o przeniesieniu mojego syna do innej szkoły, bo się o niego boję. Ale nie zamierzam też milczeć, bo tam w końcu dojdzie do tragedii. Mi już grożono w szkole podaniem mnie do prokuratury, ale ja się takich gróźb nie boję - dodaje głogowianka, która swoje zastrzeżenia zgłosiła władzom miasta, kuratorium oświaty, a nawet ministerstwu edukacji.

Kobieta bardzo przejęła się wizytą kuratora sądowego, zaalarmowanego przez szkołę, choć z ulgą przyjęła raport po spotkaniu, z którego wynika, że nie ma powodów, by kurator przyglądał się jej rodzinie. Ma ogromny żal do dyrektora Cymbaluka, o to, że potraktował ją w ten sposób. - Jakim prawem on nasyła na mnie kuratora? Za to, że interesuje się losem dziecka? - pyta kobieta.

Matka pokazała nam też zdjęcie z guzami i siniakami jej dziecka.

W szkole dowiedzieliśmy się, że wnioski do sądu o sprawdzenie rodzin wysyłane są zawsze wtedy, gdy placówka ma obawy dotyczące tego, co dzieje się w domu. O ewentualnym wysłaniu kuratora decyduje już jednak sam sąd.

- Również widzieliśmy te zdjęcia z guzem, jednak nie widać na nich twarzy dziecka. Te pobicia zgłaszane są nam często już jakiś czas po zdarzeniu, choć powinny być od razu - mówią nam wicedyrektor Beata Pięta-Tarnawczyk oraz pedagog szkolny Renata Bułkowska. - Nie przeczymy, że nie dochodzi do żadnych zdarzeń. To duża szkoła i czasem dzieci, jak to dzieci, rozrabiają. W niektórych wypadkach, związanych z synem pani Anny, dzieci przyznawały się do pchnięcia czy uderzenia, w innych zaprzeczały. Mamy więc słowo, przeciw słowu. My staramy się ufać wszystkim stronom.

Dyrektor Marek Cymbaluk przyznaje, że w szkole były organizowane spotkania z rodzicami dzieci, które są oskarżane o bicie innych. Władze placówki były też na spotkaniu klasowym, gdzie podjęto ten temat. - Nie zgadzam się więc z zarzutem, że nic nie robimy. Zawsze staramy się działać. Prosiliśmy na przykład panią Annę, by w przypadku kolejnego pobicia, zrobiła obdukcję. Nie doczekaliśmy się jej jednak - dodaje dyrektor.

Pedagog szkolny poinformował nas, że według przeprowadzonej w szkole ankiety, aż 91 proc. uczniów czuje się w niej bezpiecznie.

Kto ma rację w tym sporze? Możliwe, że wyjaśni to kontrola kuratorium oświaty, które zapowiedziało sprawdzenie sprawy. Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska