Kilkunastu świadków wezwanych na przesłuchanie jednego dnia. Tak rozpoczął się proces w sprawie, która w ubiegłym roku wstrząsnęła całą Polską. Przed sądem stanęła 50-letnia Renata M. oskarżona o zepchnięcie z mostu kolejowego na Starej Odrze ciężarnej sąsiadki.
Sprawa ta przyciągnęła we wtorek do sądu wiele osób. Byli tam nie tylko świadkowie, ale i krewni oraz znajomi 38-letniej, tragicznie zmarłej Elżbiety J. Dla większości z nich temat ten jest wciąż bolesny, dlatego nie chcieli rozmawiać z mediami o tym, co się stało. Z tego też powodu pełnomocnik córki Elżbiety J., występującej w procesie jako oskarżyciel posiłkowy, poprosił o wyłączenie jawności rozprawy. Wniosek poparła prokuratura.
- Sąd zgadza się z tym, że sprawa niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny dla krewnych i w ochronie interesu prywatnego postanawia wyłączyć jawność rozprawy - poinformowała sędzia Małgorzata Kujawińska.
Proces był więc kontynuowany już po opuszczeniu sali rozpraw przez media. Co ciekawe, adwokat Renaty M. nie wnosił o utajnienie rozprawy, choć na ogół to właśnie zasiadający na ławie oskarżonych o to proszą.
Ani Renata M., ani jej mąż również nie zgodzili się na rozmowę przed rozprawą. Kobieta nie przyznaje się do zepchnięcia swojej sąsiadki. Gdy w ubiegłym roku rozmawialiśmy z jej mężem, przyznał on wtedy, że nie wierzy w winę żony, a prokuratura znalazła po prostu kozła ofiarnego.
Początkowo głogowianka była oskarżona o zabójstwo, ponieważ zdaniem prokuratury miała zepchnąć Elżbietę J. celowo, a następnie nie udzielić jej pomocy. Po kilku tygodniach prokurator zmienił jednak zarzut na nieumyślne spowodowanie śmierci oraz nieudzielenie pomocy. 50-latce grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
Prokuratura opiera akt oskarżenia między innymi na zeznaniach głównego świadka, kobiety, która razem z Renatą M. i poszkodowaną piła alkohol i spacerowała po torowisku.
Po tym jak Elżbieta J. spadła z mostu, nie udzielono jej pomocy. Renata M. wróciła do domu i poszła spać. Ciężarną sąsiadkę znalazł mieszkaniec okolicznego bloku. Wezwał on służby ratunkowe, jednak na pomoc było już za późno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?