Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalacz pogrążony przez... wersalkę

Kacper Chudzik
Przed głogowskim sądem odbyła się kolejna rozprawa strażaka-podpalacza z Łagoszowa Wielkiego. 24-letni Tomasz S. jest oskarżony o podłożenie ognia pod kilka stodół w swojej miejscowości oraz w Radwanicach. Mężczyzna przyznaje się tylko do części z nich, choć na początku wziął na siebie wszystkie czyny. Przed sądem twierdzi jednak, że do takich zeznań zmusili go policjanci.

Jego słowom zdają się przeczyć zeznania niektórych świadków, których przesłuchano w poniedziałek, 3 października. Najwięcej do myślenia dała sprawa pewnej wersalki. Według śledczych to właśnie od jej podpalenia zaczął się pożar w jednej ze stodół.

- Ten mebel przynieśliśmy tam kilka tygodni przed pożarem. Oskarżony nie mógł wiedzieć, gdzie on stoi - mówił właściciel podpalonego budynku.

Po tych słowach prowadzący sprawę prokurator poprosił sąd o pokazanie zdjęć z wizji lokalnej, którą przeprowadzono z udziałem oskarżonego. Widać na nich, że jako miejsce podłożenia ognia wskazuje on właśnie część stodoły, w której wcześniej stała wspomniana wersalka.

Tomasz S. przyznał, że podczas wizji lokalnych to właśnie policjanci, którzy wcześniej mieli nakłonić go do zeznań, dawali mu znaki co ma pokazywać i jak opowiadać. Także tutaj zeznania świadków mówią co innego.

- Obserwowałem wizję lokalną z pewnej odległości. Policjanci zachowywali się normalnie, a oskarżony pokazywał i opowiadał jak podpalał stodołę. Policjanci nie krzyczeli na niego, nie widziałem, żeby pokazywali co ma robić - mówił jeden z poszkodowanych.

Przesłuchiwani mężczyźni to sąsiedzi oskarżonego. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że to on może być sprawcą. Jeden ze świadków przyznał wręcz, że z Tomaszem S. i jego rodziną żył w zgodzie.

- On mi pomagał przy komputerze, ja mu warsztat udostępniałem do naprawy samochodu. Nie mam pojęcia dlaczego on mógłby zrobić mi coś takiego - mówił sąsiad oskarżonego.

Na wniosek obrońcy Tomasza S. sąd zdecydował się jednak wezwać na przesłuchanie policjantów, którym oskarżony zarzuca nakłanianie go do zeznań. W zamian za wzięcie na siebie winy za wszystkie podpalenia funkcjonariusze mieli mu obiecać zwolnienie z aresztu śledczego oraz wyrok w zawieszeniu. Policjanci zostaną wezwani na kolejną rozprawę, która odbędzie się pod koniec listopada.

Zastrzeżeń co do pracy funkcjonariuszy z Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach nie ma prokurator Radosław Pencakowski. Jest on także zadowolony z przebiegu rozprawy.

- Podczas procesu wysłuchiwaliśmy pokrzywdzonych, którzy opowiedzieli jak te czynności przebiegały i na ten moment nie ma żadnych zastrzeżeń do działań policjantów. Zobaczymy jak to będzie wyglądać na kolejnej rozprawie - mówi prokurator.

Przypomnijmy. Seria podpaleń w Łagoszowie Wielkim trwała od stycznia do kwietnia. W tym czasie spłonęły tam cztery budynki gospodarcze. Jeden pożar wybuchł też w Radwanicach. Oskarżonemu o te czyny Tomaszowi S. grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Jeśli sąd uzna jego winę, prawdopodobnie będzie musiał też zwrócić poszkodowanym pieniądze za mienie stracone w pożarach. Straty oszacowano, w sumie, na około 400 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska