Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organomistrz musi nie tylko znać się na stolarce i blacharce, ale też na muzyce

artykuł sponsorowany
Antoni Szydłowski, wrocławski fachowiec zajmujący się renowacją organów przyznaje, że tego zawodu nigdy nie uczono w szkole. Zdobywa się go, jak w średniowieczu. Mistrz przekazuje swoją wiedzę uczniowi

Myślę, że ten zawód całkowicie nie zniknie, ponieważ cały czas jest zapotrzebowanie na nasze usługi – mówi z uśmiechem wrocławski artysta - rzemieślnik Antoni Szydłowski. Podkreśla, że jest sporo młodych ludzi, którzy chcą zajmować się tym fachem i ma nadzieję, że to się nie zmieni. Jednak wszystko zależy od tego, jak zostaną przygotowani do przyszłego zawodu.
– Zawsze mówię, że tego fachu uczy się, jak w średniowieczu. Zabiera się młodą osobę na dane zlecenie i wszystko dokładnie tłumaczy. Gdy uczeń będzie miał wystarczającą wiedzę teoretyczną oraz umiejętności praktyczne, może ubiegać się o tytuł czeladnika, a następnie po trzech latach praktyki – zdać egzamin mistrzowski i uzyskać tytuł mistrza w tym zawodzie. W średniowieczu były to tzw. ”wyzwoliny” – tłumaczy.

Trzeba kochać, to co się robi

– Uważam, że każdy zawód powinno wykonywać się z pasją. To jest najważniejsze. Powinniśmy dążyć do tego, abyśmy w danej dziedzinie zostali fachowcami. Praca powinna nam sprawiać przyjemność. Musimy kochać, to co robimy, wtedy to będzie miało sens – mówi.

Wrocławianin twierdzi, że praca organmistrza nie należy do łatwych.

– Każdy zawód wymaga od nas jakiś predyspozycji. Organy trzeba poznać od samych podstaw. Musimy wiedzieć na ich temat wszystko. Szczególnie trzeba uważać na zabytkowe instrumenty, ponieważ łatwo można je uszkodzić – przyznaje.
Antoni Szydłowski już w wieku dwunastu lat pomagał przy renowacji organów w Kościele Matki Bożej Pocieszenia przy ul. Edwarda Wittiga we Wrocławiu. Jak wspomina potrafił przez cały dzień siedzieć i przyglądać się naprawie instrumentu.
Pan Antoni od najmłodszych lat miał styczność z muzyką. W wieku siedmiu lat rozpoczął naukę gry na fortepianie. Choć przyznaje, że daleko mu do Fryderyka Chopina, to lubi czasami usiąść przed instrumentem i na nim pograć. Dzięki temu się relaksuje. Antoni Szydłowski przyznaje, że nie wyobraża sobie, aby w domu nie było fortepianu. Opowiada, że to rodzice zauważyli u niego uzdolnienia muzyczne i zachęcali do roz­poczęcia nauki gry na fortepianie.

– Granie sprawiało mi dużo przyjemności. Jednak bardziej interesowała mnie techniczna strona instrumentów. Nigdy nie marzyłem o karierze muzycznej. Aby zostać wirtuozem fortepianu, trzeba całymi dniami ćwiczyć. Ja nie miałem na to czasu. Fortepian był moim hobby – przyznaje Antoni Szy­dło­wski.

Rzemieślnik uważa, że organomistrz nie tylko musi mieć predyspozycje stolarskie blacharskie, elektroniczne, ale przede wszystkim muzyczne. Musi opanować większość zawodów technicznych. Trzeba wiedzieć, jak wydobyć z tak zwanych piszczałek dźwięk. Są to generatory dźwięku w organach. Trzeba potrafić przeprowadzić właściwą intonację instrumentu, potem go nastroić i sprawdzić, czy prawidłowo brzmi. Mistrz przeprowadzał renowacje w wielu kościołach w całej Polsce, w tym kilku instrumentów w stolicy.

– W tej pracy trzeba być perfekcjonistą, zadbać o każdy szczegół. Czasami renowacja organów może trwać nawet dwa lata. Wszystko musi zostać dokładnie zrobione i sprawdzone – opowiada.

Uczył się od najlepszych

Antoni Szydłowski podkreśla, że bardzo dużo zawdzięcza Józefowi Cynarowi, którego spotkał w kościele Imienia Jezus we Wrocławiu, gdy miał 20 lat.

– Uczęszczałem tam na naukę gry na organach u Eugeniusza Stępniaka i Romualda Sro­czyńskiego. Natomiast pan Józef naprawiał organy. Zacząłem z nim rozmawiać. Tłumaczył mi wszystkie techniczne aspekty pracy – wspomina.
Antoni Szydłowski skończył liceum ogólnokształcące, przez jakiś czas pracował na Politechnice Wrocławskiej w Instytucie Telekomunikacji i Akustyki.

– Przeszedłem bardzo długą drogę. Spotkałem niej prawdziwych fachowców w tej dziedzinie, którzy nauczyli mnie, jak być dobrym organmistrzem – opowiada.

Nie może narzekać na nudę

Dziś rzemieślnik jest jednym z najstarszych przedstawicieli zawodu organmistrza w Polsce. Wrocławianin nie narzeka także na brak zleceń. Otrzymuje propozycje pracy nie tylko z regionu, ale z całej Polski. Ze względu na brak czasu nie może podjąć się wszystkich.

Czy da się wyżyć z tego zawodu? – Jak widać da się utrzymać. Organmistrzem jestem od wielu lat. Nie narzekam na nudę – śmieje się. Jakie jest marzenie znanego, wrocławskiego organmistrza? – Chciałbym zbudować od podstaw organy i mieć je w domu. Ale nie mam na to czasu. Może kiedyś uda mi się to zrealizować – dodaje Antoni Szydłowski.

Pan Antoni jest członkiem Bractwa Rzemiosł Artystycznych we Wrocławiu, które zrzesza rzemieślników wykonujących zawody artystyczne. Jest także zastępcą przewodniczącego komisji egzaminacyjnej czeladniczej i mistrzowskiej w zawodzie organmistrz działającej przy Dolnośląskiej Izbie Rzemieślniczej we Wrocławiu.

W tych kościołach m.in. naprawiał organy:

- kościół OO. Redemptorystów p.w. Matki Bożej Pocieszenia we Wrocławiu
- kościół p.w. św. Andrzeja Boboli w Lublinie
- kościół p.w. św. Rodziny we Wrocławiu
- kościół p.w. św. Barbary w Nowej Rudzie
- kościół p.w. św. Michała Archanioła w Mieroszowie
- kościół p.w. św. Karola Boromeusza w Wołowie
- kościół p.w. św. Jacka w Warszawie
- kościół p.w. św. Franciszka Ksawerego w Krasnymstawie
- kościół p.w. św. Antoniego we Wrocławiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska