Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od 30 lat szukają zabójcy małej Moniki. Będzie bezkarny?

Artur Szałkowski
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
We wtorek, 20 czerwca 2017 roku, minie 30 lat od wstrząsającego morderstwa zaledwie trzyletniej Moniki. Sprawca ohydnej zbrodni na bezbronnym dziecku, o ile jeszcze żyje, nadal pozostaje bezkarny. Jeżeli jednak żyje i odlicza dni pozostałe do 20 czerwca z nadzieją na to, że popełnione przez niego przestępstwo ulegnie przedawnieniu i pozostanie poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości, to jest w ogromnym błędzie.

- W przypadku najcięższych przestępstw, takich jak umyślne zabójstwo, czy umyślne, ciężkie uszkodzenie ciała, nie stosuje się przepisów o przedawnieniu przestępstwa po upływie okresu 30 lat od jego popełnienia - wyjaśnia Jolanta Majcherczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Wałbrzychu. - Jeżeli tylko pojawią się jakieś nowe okoliczności lub dowody związane ze sprawą, śledztwo jest automatycznie wznawiane. Sprawca musi więc zdawać sobie sprawę, że odpowiedzialność karna za to, co zrobił, ciąży na nim aż do końca jego życia.

Dramat trzyletniej Moniki i jej rodziny rozegrał się w sobotnie popołudnie 20 czerwca 1987 roku, na podwórku osiedla mieszkaniowego przy ul. Słowackiego w Boguszowie-Gorcach. Bawiła się tam wówczas grupa kilkuletnich dzieci, wśród których była także dziewczynka. Około godziny 18.30 Monika poszła na chwilę do domu, wówczas rodzice widzieli ją żywą po raz ostatni. Wzięła lizaka i wyszła ponownie na podwórko. Do kolegów i koleżanek już nie dotarła. Dzieci przyszły więc do rodziców dziewczynki zapytać, dlaczego nie wychodzi się z nimi bawić.

Najpierw Moniki bez efektu zaczęli szukać jej rodzice i sąsiedzi. Po godzinie 20. rodzice zgłosili zaginięcie córki w komisariacie Milicji Obywatelskiej w Boguszowie-Gorcach i do poszukiwań włączyli się także funkcjonariusze. Nadzieja na to, że Monika odnajdzie się cała i zdrowa, prysła kilkadziesiąt minut później. Na zwłoki Moniki leżące w piwnicy budynku, gdzie mieszkała, natrafia jej ojciec. Już wstępne oględziny miejsca zbrodni wykazały, że dziecko przed śmiercią zostało brutalnie zgwałcone. Potwierdziła to sekcja zwłok. Wykazała także, że Monika zginęła od ciosu pięścią lub kantem dłoni w tył głowy. W starciu z dorosłym mordercą trzylatka nie miała najmniejszych szans obrony. Nie mogła nawet krzyczeć, bo zwyrodnialec zakneblował jej usta szmatą.

Milicja i prokuratura dołożyli wszelkich starań, by ustalić i zatrzymać dzieciobójcę. Wykonano wnikliwą analizę zabezpieczonych na miejscu przedmiotów i odcisków palców. Sprawdzono wszystkie zakłady karne, poprawcze oraz psychiatryczne w województwie wałbrzyskim oraz okolicach Kamiennej Góry, czy nie odnotowano tam ucieczek lub nie udzielono komuś przepustki. Cała praca operacyjna zakończyła się niestety fiaskiem. 22 września 1987 roku śledztwo umorzono wobec niewykrycia sprawcy. Nie zamknęło to jednak całkowicie sprawy.

W 1999 roku Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie wykonał na zlecenie prokuratury portret psychologiczny mordercy. Z dokumentu wynikało, że mógł on mieć wówczas 57-58 lat (obecnie 74-75 lat - dop. red.) i jest prymitywnym odludkiem. Ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, zwłaszcza z kobietami. Jeżeli pracuje, to przy wykonywaniu niezbyt skomplikowanych czynności. Ma skłonności pedofilskie, zwłaszcza do dziewczynek o jasnych włosach i oczach. Nie poniósł konsekwencji związanych z zabójstwem trzylatki, dlatego eksperci nie wykluczali, że w kolejnych latach nadal mógł się dopuszczać czynów pedofilskich.

W 2009 roku Panorama Wałbrzyska przypomniała szokującą sprawę brutalnego zabójstwa Moniki. Po tym artykule pojawiła się szansa na ustalenie i zatrzymanie zabójcy. Do naszej redakcji zatelefonowała anonimowa kobieta. Wskazała mieszkańca Boguszowa-Gorc, który mógł być sprawcą ohydnej zbrodni. Nasza informatorka argumentowała swoje podejrzenia tym, że mężczyzna w opinii wielu mieszkańców miejscowości przejawia skłonności pedofilskie. Jego wiek miał się natomiast pokrywać z ustaleniami Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.

Informacje redakcja przekazała Prokuraturze Rejonowej w Wałbrzychu, a ta zleciła policji przesłuchanie mężczyzny. Zaprzeczył on, by miał cokolwiek wspólnego ze zbrodnią. Niestety śledczy nie mogli wówczas porównać materiału genetycznego mężczyzny, z zabezpieczonym na dowodach w sprawie, które... zaginęły. Prokuratura nie daje za wygraną i nadal ustala, gdzie kolejno trafiały zabezpieczone dowody i czy nadal ich tam nie ma.

Nadzieję na rozwiązanie zbrodni sprzed prawie 30 lat i ukaranie jej sprawcy dają również nowoczesne metody badań kryminalistycznych, których nie było w 1987 roku.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (KLIKNIJ)

Morderstwo trzyletniej Moniki nie jest jedynym z naszego terenu, które zostało popełnione pod koniec lat 80. i nadal pozostaje w kręgu zainteresowań śledczych, ze względu na niewykrycie sprawcy bądź sprawców. W połowie 2013 roku Ryszard Błażnik, ówczesny komendant miejski policji w Wałbrzychu poinformował nas o powrocie m.in. do śledztwa związanego z zamordowaniem 78-letniego Mieczysława K. Zbrodnia została popełniona 14 lutego 1989 roku. Od tego czasu sprawy operacyjne oraz technika, którą dysponuje policja znacząco się rozwinęły. to daje szansę na wykrycie sprawców, nawet po upływie wielu lat. W związku z tą sprawą zostało zabezpieczonych wiele dowodów.

Na razie wiadomo tylko tyle, że morderstwo Mieczysława K., do którego doszło 14 lutego 1989 roku w mieszkaniu przy ul. Armii Czerwonej (obecnie Armii Krajowej - dop. red.) w Wałbrzychu miało podłoże rabunkowe. Kilka miesięcy wcześniej mężczyzna otrzymał zgodę na przyjazd i pozostanie na stałe w Stanach Zjednoczonych. Mieszkał tam i pracował jego syn, który wcześniej ściągnął do siebie matkę i brata. Z powodu wyjazdu na stałe, Mieczysław K. musiał w krótkim czasie sprzedać cały majątek.

Ogłoszenia z ofertami sprzedaży rozmieszczał na terenie całego miasta. Nierozważnie pisał również, że wyprzedaż ma związek z jego wyjazdem z kraju. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży majątku, wałbrzyszanin wymieniał na dolary, które kupował przede wszystkim od „cinkciarzy”. Brak dyskrecji Mieczysława K. ściągnął prawdopodobnie uwagę jego mordercy lub morderców. Ich łupem padły przedmioty, których wartość w 1989 r. wyceniono na około 9 mln zł. Ponadto 3 mln zł w gotówce i 6 tys. dolarów. Policji nie udało się ustalić sprawcy bądź sprawców. Nie pomogło również nagłośnienie sprawy w popularnym programie telewizyjnym 997.

Kolejną sprawą kryminalną, której sprawcy bądź sprawców wciąż nie dosięgnęła sprawiedliwość, jest zabójstwo 41-letniego Jana S. Mężczyzna został zamordowany 24 marca 2001 roku w okolicach byłego nazistowskiego mauzoleum na Nowym Mieście. Na zwłoki natrafił mężczyzna, który wybrał się tam na spacer z dziećmi. Zmasakrowane ciało leżało w pobliżu otwartego samochodu Fiat 125p, który został skradziony dzień wcześniej przy ul. Kubeckiego.

Na miejscu zbrodni zjawiło się wielu gapiów, którzy rozkojarzyli psa tropiącego i zwierzę zgubiło prawdopodobny ślad sprawcy lub sprawców. Po kilku dniach ustalono, że ofiarą jest mieszkaniec dzielnicy Konradów. Osoba znana z nadużywania alkoholu oraz narkotyków. Policja ustaliła sprawców kradzieży auta, ale nie przyznali się do zabójstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Od 30 lat szukają zabójcy małej Moniki. Będzie bezkarny? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska