Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niszczą ławki, palą ubikacje, wyrzucają śmieci przez okno

Kacper Chudzik
To jest plaga! Nie ma tygodnia, by miasto nie naprawiało szkód po głupich zabawach wandali

Gdy pytamy w urzędach o podliczenie kosztów, na jakie budżet miasta czy wspólnot mieszkaniowych narażają wandale, nasi rozmówcy łapią się za głowę. Strat w ciągu roku jest tyle, że ich zliczenie zajmie sporo czasu i wysiłku. Przez jeden weekend w samym tylko Parku Słonecznym wandale zniszczyli ławki i kosze warte w sumie ponad tysiąc złotych. A miejsc, w których atakują niemal co weekend jest przecież więcej.

- Po każdym weekendzie mamy zgłoszenia o dewastacjach. Są pytania do urzędników: dlaczego nie sprzątają. Są też pretensje. Przykro to mówić, ale czasem nie nadążamy za wybrykami chuligańskimi, za wandalami. To nie urzędnicy są winni, że nasze parki tak wyglądają jak na zdjęciach. Winni są wandale, którzy niszczą ławki, wyrywają kosze na śmieci, łamią drzewa, śmieci rzucają pod nogi - przyznaje Marta Dytwińska-Gawrońska z urzędu miasta.

O tym, że wandale stają się prawdziwą plagą mówi też dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej Adam Butyński.

- Najgorsze jest to, że często są to sami lokatorzy. Najbardziej beznadziejna sytuacja jest na Śródmieściu. Mamy na przykład taką panią, która nie musi wychodzić z domu, by wyrzucić śmieci. Bo robi to przez okno, pod blok. Dają się nam we znaki też ludzie pijący alkohol na ławkach. Często demolują te miejsca, a gdy później nikt nie chce ich wpuścić do klatki w bloku, niszczą też drzwi i domofony - mówi dyrektor ZGM.

Graffiti i spalone ubikacje - to straty na wiele tysięcy

Największe jednorazowe straty przynoszą jednak grafficiarze, którzy malują po elewacjach budynków. Usunięcie napisów może potem kosztować nawet 10 tysięcy złotych.

Chuligani nie odpuszczają też przenośnym toaletom. W ostatni weekend ktoś podpalił toi toi w parku przy ul. Daszyńskiego. Drugi został natomiast przewrócony na dach. Zniszczenie tylko jednej takiej ubikacji to straty w wysokości 6 tysięcy złotych.

Zakład Gospodarki Mieszkaniowej również ma problem z niszczeniem przenośnych ubikacji. Postawił takie przy domach socjalnych przy ul. Krochmalnej, gdzie wcześniej znajdowały się drewniane wychodki. Pierwszy postawiony toi toi nie przetrwał nawet trzech dni.

- Mamy też problem z lokatorami, którzy niszczą własne mieszkania. Niektórzy potrafią je nawet podpalić - dodaje Adam Butyński.

Spółdzielnia Mieszkaniowa Nadodrze również zmaga się z problemem wandali, choć może nie na taką skalę.

- Niemniej jednak na naszym terenie też są zniszczenia. Uszkodzone ławki, drzwi, wybite szyby. Na szczęście administrowany przez nas teren to przede wszystkim bloki i podwórza między nimi. Tam łatwiej jest zauważyć takie zachowanie niż gdzieś w parku. Gdy udaje się nam ustalić kto odpowiada za zniszczenia, staramy się go obciążyć kosztami ich naprawy - mówi Waldemar Figura, kierownik działu eksploatacji.

Problemem z wieloma wandalami jest to, że są to ludzie, którzy nie boją się mandatów. To często osoby bezdomne, lub żyjące w lokalach socjalnych. Mandaty są im więc niestraszne, bo i tak ich nie płacą i ciężko ściągnąć od nich pieniądze.

Za zniszczenie mienia grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Samo odnalezienie wandali, zwłaszcza tych, którzy rozrabiali w parkach, jest jednak bardzo trudne, gdy nie ma świadków ich zachowania.

- Myślę, że nawet gdybyśmy wszędzie zamontowali kamery, to tego problemu się nie pozbędziemy - przyznaje Adam Butyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska