Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy uratował rekordową liczbę jeży. Nazwał je od ulic

Marzena Gołębiowska
Jerzy Gara
Jerzy Gara Marzenia Gołębiowska
Jerzy Gara ma na swoim koncie ponad 300 uratowanych jeży. Każdego ze swoich podopiecznych nazywa imieniem od ulicy lub miejscowości, na której się znalazł.

Listek, Śnieżynka, Zkowarny, czy Ząbka - to nie imiona bajkowych postaci, a jeży, które każdego roku trafiają do Jerzego Gary, miłośnika i przyjaciela kolczastych stworzeń.

Jak powiedział nam pan Jerzy, tegoroczne przedwiośnie było dla niego rekordowe - zajmował się bowiem 94 jeżami.

Przygoda pana Jerzego z jeżami zaczęła się kilka lat temu, jeszcze przed powstaniem Ośrodka Rehabilitacji Jeży „Jerzy dla Jeży” w Kłodzku. W zasadzie można powiedzieć, że to jeże, poszukując pomocy, znalazły dom pana Jerzego... i tak im się spodobało, że zostały na dłużej. W ośrodku pana Jerzego nie ma anonimowych jeży, każdy z tych, które zostały znalezione lub przywiezione przez mieszkańców powiatu, ma swoje imię.

- Dostaje je najczęściej od miejsca, w którym został znaleziony: ulicy lub miejscowości - tłumaczy Jerzy Gara. I tak jeżyk, który został znaleziony w Kowarach, otrzymał imię Zkowar.

- Udało się go doprowadzić do formy i przezimować. Jednak ostatnio jeż zaczął kaszleć i stracił apetyt - wspomina pan Jerzy.

Teraz, po rehabilitacji, jeż nie wygląda najgorzej, ma 970 g. Trzeba będzie go obserwować i wykonać podstawowe badania. Od ich wyników jest uzależnione dalsze leczenie. Jak przyznaje, najwięcej jeży trafia do jego ośrodka jesienią. Mówi o nich, że są to „jesienne sieroty”.

- Jeże rodzą się bowiem przez cały sezon: od początku maja do końca września - tłumaczy pan Jerzy. Gdy urodzą się zbyt późno, a na dworze jest chłodno i brakuje pożywienia, mama jeży potrafi je porzucić . Ma trudny wybór: albo ona, albo one. - Zawsze wygrywa instynkt i natura - dodaje pan Jerzy.

Maluchy wymagają sporo opieki. Im są młodsze, tym trudniej je uratować. Zajmowanie się takim maluchem, to też duża odpowiedzialność. - Malucha karmi się co dwie godziny. Gdy jest ich więcej, jednego kończy się karmić, a kolejny jest już głodny - śmieje się pan Jerzy. Było kilka jeży, które szczególnie utkwiły w jego pamięci. - Nigdy nie zapomnę, takiego ślepego Listka, którego znalazły dzieci ze szkoły integracyjnej przy szpitalu w Kłodzku - wspomina z rozrzewnieniem. Zżył się z nim przez te wszystkie lata. Była też Śnieżynka z Bystrzycy Kłodzkiej, znaleziona w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, której trzeba było amputować nogę. Każdy jeż to inna historia.

Każdy z nas może pomóc panu Jerzemu w ratowaniu jeży. Potrzebna jest karma (przed jej zakupem najlepiej się z nim skontaktować - 505 140 960), gazety i papierowe ręczniki. Możesz podzielić się też złotówkami z jeżami, na przykład tymi z podatku: KRS to 0000462339. .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jerzy uratował rekordową liczbę jeży. Nazwał je od ulic - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska