Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak komornik stracił swoje 5 mln zł

Rafał Święcki
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Doradca znanej firmy inwestycyjnej zdefraudował „oszczędności życia” jeleniogórskiego komornika.

Jeleniogórski komornik stracił 5 milionów złotych oszczędności. Jego dorobek życia sprzeniewierzył nieuczciwy doradca finansowy ze Złotoryi. Komornik przez 7 lat sądził, że zarabia na oprocentowaniu w renomowanym warszawskim domu inwestycyjnym. Sprytny oszust, który był pracownikiem tej firmy, od 2009 roku wykorzystywał zaufanie klienta i przelewał pieniądze na własny rachunek. Dziś twierdzi, że wszystko stracił grając na giełdzie.

Sprawa wszyła na jaw, gdy komornik Jan U. podjął decyzję o przejściu na emeryturę. Razem z żoną postanowili ją spędzić w jednej z nadmorskich miejscowości. By zrealizować te plany chcieli kupić tam nieruchomość. Potrzebna była im gotówka, dlatego postanowili zlikwidować jedną z kilku lokat inwestycyjnych. Poprosili swego doradcę finansowego - Gawła K. o przelew pół miliona złotych. 41-latek ze Złotoryi zapewniał, że wkrótce pieniądze znajdą się na ich rachunku.

- On w zasadzie kierował wszystkimi naszymi sprawami finansowymi. Znał naszą sytuację materialną, wiedział o posiadanych nieruchomościach, nadwyżkach finansowych. Rozmawialiśmy z nim o planach na przyszłość, w tym o sprawach prywatnych. Ufaliśmy mu - tak opisuje byłego doradcę Magdalena U., żona jeleniogórskiego komornika.

Spodziewany przelew jednak nie nadchodził. Małżeństwo U. zaczęło się niepokoić podczas podróży, na umówione spotkanie u notariusza na Pomorzu. Mieli tam sfinalizować transakcję zakupu nieruchomości. Kilkakrotnie dzwonili do swego banku i bezskutecznie do doradcy. W końcu z komórki Gawła K. zadzwonił jego szef - dyrektor wrocławskiego oddziału domu inwestycyjnego. Zdawkowo wyjaśnił jedynie, że Gaweł K. nie pracuje już w ich firmie. Odmówił podania szczegółów zwolnienia, powołując się na tajemnicę handlową.

Państwo U. przeżyli szok. Zawrócili z drogi i pojechali do Złotoryi, by osobiście dowiedzieć się od Gawła K., co stało się z oszczędnościami ich życia. Drzwi od nowiutkiego domu otworzyła im roztrzęsiona żona doradcy. Jego nie było. Został pilnie wezwany do siedziby firmy w Warszawie. Udało się jednak porozmawiać z nim telefonicznie.

- Przyznał, że pieniędzy nie ma na kontach, że wszystko stracił grając na giełdzie. Płakał i prosił żeby nie robić krzywdy jego dzieciom. Mówił, że teraz wypadałoby mu się powiesić - zeznała Magdalena U.

Kilka dni później oszukani klienci pojechali do wrocławskiego oddziału firmy doradczej. Początkowo odmówiono im udzielenia informacji o stanie ich rachunku. Pouczono o możliwości złożenia reklamacji. Ostatecznie firma potwierdziła, że stan ich konta wynosi zero. Negatywnie rozpatrzyła reklamację, bo na ich nazwisko nie założono żadnych lokat. Co dokładnie stało się z 5 mln zł? Do końca nie wiadomo. Dostęp do szczegółowych informacji ogranicza tajemnica bankowa.

Gaweł K. nie przyznał się do chęci zagarnięcia pieniędzy. W prokuraturze wyjaśnił, że w 2009 r popadł w tarapaty finansowe z powodu wzrostu kursu franka szwajcarskiego. - Wymyśliłem, że sam zainwestuję środki klienta. Sądziłem, że będę w stanie pomnożyć te pieniądze i podzielić się zyskiem z klientem – zeznał.

Inwestycje okazały się chybione. Gaweł K. topił w ten sposób kolejne sumy należące do komornika. Proces doradcy rozpocznie się pod koniec stycznia w jeleniogórskim sądzie.

* imiona i inicjały oszukanych zostały zmienione.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska