Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzyby na Dolnym Śląsku. Gdzie już są? Czy warto jechać?

Marcin Kaźmierczak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Tomasz Bolt/Polska Press
Dolnośląscy grzybiarze muszą uzbroić się w cierpliwość, bowiem po pierwszym, krótkotrwałym wysypie, który miał miejsce na przełomie lipca i sierpnia, znów trzeba sporo się nachodzić, by cokolwiek znaleźć. To nie oznacza, że grzybów w ogóle nie ma. Zawsze warto wybrać się na spacer do lasu. Jednak na prawdziwy wysyp trzeba jeszcze poczekać.

– Gdy ktoś dobrze i wytrwale poszuka, to coś powinien zebrać, więc nie jest tak, że tych grzybów kompletnie nie ma – mówi Jacek Czepnik, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Wołów.

Aby było ich więcej, sam deszcz, którego w ostatnim czasie było sporo, nie wystarczy. – Wilgotność jest bardzo dobra, ale jeśli w czwartek nad ranem mieliśmy raptem osiem stopni Celsjusza, to niestety nie może się to przełożyć na nagły wysyp grzybów. Musimy po prostu poczekać, aż zrobi się cieplej – tłumaczy Czepnik.

Zdaniem zastępcy nadleśniczego Nadleśnictwa Wołów, w tym roku, nawet biorąc pod uwagę deszczową aurę, może być mniej grzybów. Wpływ na to może mieć ubiegłoroczna susza. – Grzybnia to bardzo delikatna siatka z plechy, która jest bardzo czuła na zmiany wilgotności. Ubiegłoroczna susza znacząco obniżyła poziom wód gruntowych, który nie poprawi się w ciągu jednego roku.

Gdzie na grzyby? Warto sprawdzić lasy w okolicach Chocianowa

Znacznie lepsze informacje płyną z Nadleśnictwa Złotoryja. Jak twierdzi nadleśniczy Jacek Kramarz, w tamtejszych lasach zaczyna powoli przybywać grzybów. – Grzyby znaleźć można przede wszystkim naszych terenów, w pobliżu Chocianowa, gdzie jest sporo borowych lasów. Dobrym miejscem są także okolice miejscowości Nowy Kościół – zdradza Jacek Kramarz.

Gdy już wrócimy do domu z koszem pełnym kurek, podgrzybków i prawdziwków, a nie mamy pewności, czy wśród nich nie czai się jakiś grzyb trujący, wybierzmy się do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, gdzie bezpłatnie można skonsultować jadalność zebranych okazów.

– Codziennie dyżur ma któryś z naszych klasyfikatorów, który bezpłatnie stwierdzi, czy dany grzyb jest jadalny, czy nie. Na tym polega badanie. Aby było ono jednak możliwe, należy dostarczyć do nas grzyby w jednym kawałku – Wiesława Iwanków, kierownik oddziału laboratoryjnego wrocławskiej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Aby grzybobranie było przyjemne zarówno dla nas jak i innych użytkowników lasu, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach.

– Przede wszystkim należy zabrać ze sobą telefon komórkowy z zapisanym numerem do danego nadleśnictwa. Wtedy, nawet w przypadku zgubienia się, naszym służbom łatwiej jest dotrzeć do takiej osoby. Warto też zapamiętywać numery mijanych dróg pożarowych, które pomagają orientować się w terenie. Gdy jednak nie znamy dobrze lasu, nie zapuszczajmy się zbyt daleko. Tylko od początku sierpnia przeprowadziliśmy dwie takie interwencje – mówi nadleśniczy Wiesław Daszkiewicz z Nadleśnictwa Sława Śląska. – Pamiętajmy także o bezwzględnym zakazie wjazdu samochodami do lasu – dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Grzyby na Dolnym Śląsku. Gdzie już są? Czy warto jechać? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska