Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnicy mają nawet 6 tys. zł emerytury. Emeryci są oskarżeni o oszukanie ZUS-u

Ewa Chojna
zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjne Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Ruszył proces byłych górników. Mają po 5-6 tys. zł emerytury, ale dorabiali i z pomocą żon ukrywali prawdziwe dochody.

Do pięciu lat więzienia za podrabianie dokumentów oraz do 8 lat za oszustwo na szkodę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Takie wyroki grożą 21 oskarżonym - w zdecydowanej większości emerytowanym górnikom z zagłębia miedziowego. Pod koniec minionego tygodnia ruszył proces przeciwko nim.

Przestępczy proceder miał polegać na zatajaniu prawdziwych zarobków, jakie oskarżeni otrzymywali na podstawie umów podpisanych z jedną z lubińskich firm w latach 2006- -2012. Dzięki temu ZUS wypłacał im emerytury w całości. A te nie były niskie: średnie uposażenie oskarżonych to około 5-6 tysięcy złotych miesięcznie.

- W rzeczywistości osoby te pobierały znacznie wyższe wynagrodzenie - powiedział nam prokurator Włodzimierz Hładyk z Prokuratury Rejonowej w Lubinie. - Zarzuty dostał również pracodawca oskarżonych, który w zasadzie był stroną inicjującą ten proceder.

Rekordzista miał wyłudzić od ZUS-u 135 tys. zł. Pozostałe kwoty wahają się od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tys. zł.

Emerytowani górnicy stanowią najliczniejszą grupę oskarżonych. Obok nich na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego w Lubinie zasiadło również kilka żon emerytów, które mężom udostępniały swoje dane osobowe do podpisania umów o pracę lub umowy zlecenia na prace w spółce. Prokurator zarzuca części oskarżonych również to, że podpisane umowy o pracę były tylko pozorne, ponieważ, jego zdaniem, zlecone zadania nie były faktycznie wykonywane.

Zeznając przed sądem, zaprzeczył temu Antoni K., prezes firmy, która zatrudniała emerytów. Nie przyznał się do winy. Twierdził, że w żaden sposób nie naruszył prawa.

- Aby umowa była pozorna, obie strony muszą się ze sobą umówić - powiedział. - Ja się z nikim nie umawiałem, a moim zadaniem było zatwierdzenie umów o dzieło na określone zadania. Umowy podpisywane z pracownikami obejmowały bardzo szeroki zakres. Nie tylko sprzątanie, ale również usługi techniczne, jak na przykład kosztorys, wycenę robót do przetargów, tworzenie konstrukcji metalowych czy wykonywanie prac spawalniczych na dole kopalni. I tylko tego typu usługi były przedmiotem umów o dzieło - dodaje prezes Antoni K.

Prezes przedsiębiorstwa, które przez ostatnie lata wykonywało zlecenia między innymi na rzecz zakładów pracy należących do Polskiej Miedzi, przyznał, że w jego firmie ZUS przeprowadzał kontrolę, ale przedstawiciele ubezpieczyciela nie zarzucili mu nieprawidłowości, o których mówi akt oskarżenia.

- Przedmiotem kontroli było całościowe rozliczenie spółki, składek na rzecz ZUS i ubezpieczenia pracowników. Zakwestionowane zostały również posiłki regeneracyjne i paczki świąteczne. Natomiast nie stawiano mi zarzutów o podpisywanie umów pozornych - dodał Antoni K. - Według mojej wiedzy wszystkie prace zawarte w umowach zostały wykonane.

Przed tym procesem sześć osób przyznało się do winy i poddało karze. Usłyszały wyroki w zawieszeniu.

Zobacz też
Dlaczego emerytury są coraz niższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska