Jak doszło do tego, że mieszanina trzech szkodliwych substancji chemicznych trafiła do butelki po wodzie? Utwardzacza używa się w firmie należącej do ojca poparzonego mężczyzny. Zaraz po zdarzeniu pokrzywdzony - jeszcze w szpitalu - mówił o tym dziennikarzom ze stacji Polsat News. „W pracy wraz z ojcem używamy m.in. acetonu oraz utwardzacza. Wydaje mi się, że zapach tej cieczy w butelce przypominał utwardzacz” - mówił.
Miesiąc później jego podejrzenia potwierdziła ekspertyza biegłych zaangażowanych przez prokuraturę.
- Utwardzacz jest powszechnie stosowany w naszej firmie również - powiedział reporterowi portalu GazetaWroclawska.pl ojciec poparzonego mężczyzny. Czy mogło więc dojść do dramatycznej pomyłki? - Nie wykluczam takiej opcji, wszystko jest możliwe - dodał.
Gdzie jeszcze mogło dojść do pomyłki? - Utwardzacza, to pewne, nie dało się wlać do butelki w fabryce wody mineralnej. Ani w fabryce butelek. Z komunikatu producenta wody - firmy Żywiec Zdrój - wynika, że feralna butelka znajdowała się w zgrzewce wody „Żywioł” kupionej w „hurtowni chemii i opakowań”. Choć prokuratura - jak się dowiadujemy - sprawdziła, że utwardzacza tam nie sprzedają.
Ojciec poparzonego mężczyzny mówi, że zgrzewkę kupił i przywiózł synowi. W tej zgrzewce było 11 butelek z wodą nalaną w sierpniu i jedną z kwietnia. To właśnie ona zawierała utwardzacz. Ojciec Macieja Z. jest pewien, że substancja, która poparzyła syna, była w dwóch butelkach. Ale biegli znaleźli ją tylko w jednej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?