Do Dęblina, na pociąg, podwiózł ją samochodem znajomy. Tam wsiadła w pociąg, który jadący przez Warszawę powinien zawieść ją do Wrocławia, a stąd do Sobótki. Do szkoły jednak nigdy nie dotarła. Matka Marleny twierdzi, że mogła wysiąść w Warszawie.
- Kiedy z nią rozmawiałam przez telefon narzekała na niesmaczną zupę, jednak nie było słychać, żeby była w pociągu - mówi Monika Socha, matka Marleny. - Może wysiadła z pociągu w Warszawie i gdzieś poszła, a może ktoś ją omamił - domyśla się i dodaje, że ma z córką problemy wychowawcze. Rodzice mówią, że Marlena nie chciała wracać do ośrodka, nie interesowało
jej skończenie szkoły.
Nie miała zbyt wielu koleżanek, obracała się raczej w męskim towarzystwie. Matka twierdzi, że miała znajomych z całego kraju
dzięki internetowym czatom. Z domu wyjechała w zimowej kurtce i białych spodniach, ale miała ze sobą podróżną torbę wypełnioną ubraniami.
Zaginiona ma 17 lat, 160 cm wzrostu i niebieskie oczy. Znaki szczególne: tatuaż wzdłuż tułowia w kształcie róż. Rodzina nie wyklucza jednak, że dziewczyna dotarła do Wrocławia. Dlatego każdy kto widział zaginioną Marlenę proszony jest o kontakt z biurem Itaka, pod numerem telefonu 116 000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?