A sprawa jest ważna. - Na stokach Zieleńca, Czarnej Góry czy Przełęczy Sokolej w sezonie zdarza się nawet 10 wypadków dziennie - mówi Zdzisław Wiatr, naczelnik grupy wałbrzysko-kłodzkiej GOPR. W samym Zieleńcu ratownicy interweniowali ostatniej zimy ponad 200 razy. Podobnie było w Szklarskiej Porębie czy Karpaczu. Przez ostatnie kilka lat właściciele największych kompleksów podpisywali umowy z GOPR, który wysyłał na stoki ratowników.
- W sezonie odwiedza nas ok. 100 tysięcy narciarzy. Muszą czuć się bezpiecznie - mówi Waldemar Draheim, prezes spółki MKL zarządzającej kompleksem Kopa. Dlatego spółka płaci rocznie GOPR-owi ok. 20 tys. zł za codzienne dyżury. Podobnie jest w Szklarskiej Porębie. Na mniejszych stokach już tak nie jest. Na większości z nich nie ma nawet apteczki, nie mówiąc już o ratownikach.
Wkrótce to się zmieni, bowiem nowa ustawa nakaże, aby na każdym stoku był ratownik narciarski. Osoba taka będzie musiała ukończyć kursy udzielania pierwszej pomocy oraz transportu poszkodowanych.
- To dobry pomysł, bo na małych stokach jeżdżą początkujący narciarze, którzy częściej ulegają kontuzjom - uważa Robert Mach, narciarz z Legnicy. Właściciele wszystkich stoków będą musieli ponieść koszty i zatrudnić ratowników. Czy narciarze zapłacą przez to więcej za karnety? - Nie planujemy podwyżki cen karnetów - usłyszeliśmy w kilku największych dolnośląskich kompleksach narciarskich.
Zarządcy małych stoków czekają na wejście w życie ustawy i wtedy zdecydują co robić. Część z nich zamierza dodatkowe koszty przerzucić jednak na narciarzy i podnieść ceny karnetów. W innych krajach (Austria, Włochy, Czechy) nie ma takich problemów, bo za każdą interwencję ratowników płaci poszkodowany narciarz.
Każdy narciarz powinien się sam ubezpieczyć
Z Maciejem Abramowiczem, naczelnikiem Karkonoskiej Grupy GOPR, rozmawiał Mariusz Junik
Jak będzie wyglądało zapewnienie przez GOPR bezpieczeństwa narciarzom na karkonoskich stokach po wejściu w życie nowych przepisów?
Ratownicy GOPR zawsze byli, są i będą w górach i na stokach tam, gdzie potrzebna jest ich pomoc. W ostatnim sezonie udzielaliśmy pomocy narciarzom przede wszystkim na Kopie w Karpaczu, Szrenicy w Szklarskiej Porębie oraz w Świeradowie-Zdroju. Niezależnie od zmiany przepisów, nadal będziemy pomagać tam, gdzie będzie taka potrzeba.
A mniejsze stoki w regionie? Czy na nich również narciarze będą mogli liczyć na pomoc w razie wypadku?
W przypadku tych trzech największych mamy podpisane umowy o współpracy. Wysyłamy tam nasze patrole ratownicze - co najmniej dwóch ratowników na stok. W przypadku mniejszych kompleksów, które nie podpisały umów z GOPR, również udzielaliśmy pomocy, jednak nie była ona tak szybka (dochodzi czas dojazdu skuterem śnieżnym lub samochodem na miejsce zdarzenia). W tym roku będzie podobnie.
Czy wobec tego narciarze mogą się czuć bezpiecznie, niezależnie od tego, gdzie jeżdżą?
W Polsce tak. GOPR zawsze udzieli pomocy. Jeśli ktoś jednak będzie jeździł po czeskiej stronie Karkonoszy i będzie wieziony do szpitala przez tamtejszych ratowników, to zostanie obciążony kosztami. Każdy narciarz powinien się więc ubezpieczyć, aby uniknąć tych kosztów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?