18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązacy nie muszą się bać kuchenek

Piotr Wojtasik
Fot. Piotr Krzyżanowski
Z Piotrem Wojtasikiem, rzecznikiem Dolnośląskiej Spółki Gazownictwa, rozmawia Jacek Antczak

W Zielonej Górze zginęła jedna osoba, a kilka tysięcy musiało być ewakuowanych w obawie przed "wybuchającymi" kuchenkami gazowymi. Zielonogórska stacja podlega zgorzeleckiemu oddziałowi Dolnośląskiej Spółki Gazownictwa. Czy Dolnoślązacy mają się obawiać podobnej awarii?
Absolutnie nie. Użytkownicy gazu z całego Dolnego Śląska mogą czuć się bezpiecznie. Oczywiście, tragedia w Zielonej Górze pokazuje, że w każdej dziedzinie ludzkiej działalności, w której pojawia się technika, może dojść do awarii, ale prawdopodobieństwo powtórzenia się tak tragicznego zdarzenia jest minimalne.

Co się tak naprawdę stało?
Na dziś możemy tylko powiedzieć, że zawiodła technika. Odpowiedzi szczegółowej, dlaczego zawiodła, będziemy w stanie udzielić po analizie tej awarii. Niezależnie od śledztwa prokuratury nad przyczynami tragedii, nasza spółka powołała zespół ekspertów, którzy wszystko wnikliwie zbadają. Podobnie zrobią inne spółki gazownicze. Szybkie wyjaśnienie jest konieczne, żeby w przyszłości taka sytuacja się nie powtórzyła. Wiemy jednak, że mieliśmy do czynienia z absolutnie wyjątkową sytuacją - awarią sieci gazowniczej - która w ciągu kilkudziesięciu lat nie przydarzyła się w naszym kraju. Niestety, doszło do ludzkiego dramatu, jedna osoba zginęła i jeśli nawet to się zdarzyło tylko raz, to po prostu o raz za dużo.

Czy przyczyną mógł być atak zimy?
Nie możemy wykluczyć, że jednym z tropów przy wyjaśnianiu będzie sprawa warunków atmosferycznych, ale na razie nie wiemy, czy to, że było bardzo wilgotno, a potem złapał silny mróz, miało jakiekolwiek znaczenie. Cały system gazowniczy, łącznie ze stacjami, jest cały czas monitorowany. Dużo nowszych i skomputeryzowanych spośród siedmiuset stacji gazowniczych na terenie Dolnośląskiej Gazowni jest monitorowanych przez 24 godziny na dobę. Pozostałe są kontrolowane minimum raz w miesiącu. Cała infrastruktura gazownicza dotąd działała bez zarzutu. Zdarzył się jednak wypadek i musimy szybko odpowiedzieć na pytanie dlaczego ciśnienie gazu nie zostało zredukowane w stacji redukcyjnej, a systemy zabezpieczające automatycznie nie odcięły dopływu gazu do mieszkań.

Czy ma to coś wspólnego z użytkowaniem kuchenek gazowych ?
Nie ma. Nie mylmy tej awarii z wybuchem butli gazowej czy kłopotami z jakiejś samowolnej instalacji - to zupełnie inna sprawa. To była awaria sieci.

Mimo to będzie teraz wiele telefonów do pogotowia gazowego.
To pozytywne reakcje. Wolimy, gdy ludzie dzwonią i sprawdzają swoje wątpliwości, nawet jeśli są nieuzasadnione, niż by mieli zlekceważyć jakieś sygnały i doszłoby do tragicznych w skutkach awarii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska