Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązacy coraz częściej skarżą się policji na bliskich

Sylwia Królikowska
Policja coraz częściej dostaje zgłoszenia od dorosłych o wybrykach najbliższych
Policja coraz częściej dostaje zgłoszenia od dorosłych o wybrykach najbliższych Paweł Nowak
Wałbrzyszanka cierpliwie znosiła wybryki 18-letniego syna. Chłopak wynosił z domu, co się dało. Wiele razy stawał przed sądem rodzinnym. Czara goryczy przelała się, kiedy ukradł siostrze łańcuszek, który ta dostała z okazji I Komunii Świętej.

Kobieta zgłosiła sprawę policji i kazała ścigać syna. - Jak sama zrozumiała, to posunięcie to konieczność - mówi Jerzy Rzymek z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.

Kilka dni wcześniej 65-letnia kobieta zawiadomiła wałbrzyską policję, że jej syn chciał ją zabić. 44-letni mężczyzna groził kobiecie nożem, bo... nie ugotowała mu obiadu.

Latami znosiła męczarnie inna wałbrzyszanka. 49-letnia kobieta niemal codziennie słyszała wyzwiska. O 10 lat starszy mąż ubliżał jej i najbliższym. Swoją żonę poniżał na oczach innych, pluł na nią, bił, wykręcał dłonie, wyrywał włosy. Wreszcie doszło do tego, że zaatakował kobietę rozgrzanym żelazkiem. Nie wytrzymała i kazała ścigać kata.

Policja przyznaje, że takich sytuacji przybywa. - Rzeczywiście, zauważamy, że bliscy mają coraz mniejsze opory, by zgłaszać policji wybryki synów, mężów czy innej rodziny - mówi Jerzy Rzymek.
Ludzie zgłaszają się jednak zwykle wtedy, kiedy nie dają już sobie rady, np. z wychowaniem dziecka. Niektórzy mówią policjantom wprost: Weźcie się za niego, bo ja już nie mam siły.

Jak przyznaje Tomasz Majerski, socjolog z Wrocławia, trudno ocenić takie zachowanie jednoznacznie.

- Z jednej strony to na pewno objaw porażki wychowawczej, z drugiej - być może, w skrajnych sytuacjach, skuteczna metoda, żeby syn czy mąż się opamiętali - mówi.
Dodaje, że może to również oznaczać, że ludzie mają większe niż kiedyś zaufanie do policji. - Skoro zgłaszają takie sytuacje, wierzą, że może im pomóc - mówi.

Niech policja wychowa mi dziecko, bo sobie nie radzę
Z Małgorzatą Jaroszyńską, psychologiem z Wrocławia, rozmawia Sylwia Królikowska

Policja przyznaje, że coraz więcej osób skarży się na najbliższych. Z czego to wynika?
Myślę, że przede wszystkim z tego, że ludzie coraz mniej wstydzą się tego, co powiedzą inni. Kiedyś problemy rozwiązywano w czterech ścianach. Na zewnątrz wszystko było idealne, choć w domu działy się koszmarne rzeczy. Dziś coraz więcej osób nie godzi się na złe traktowanie, nawet jeżeli oprawcą jest bliska osoba.

Czy zgłoszenie na policję syna, który kradnie bądź w inny sposób łamie prawo, nie jest objawem porażki wychowawczej? Czy może to zadziałać wychowawczo?

Takie zachowanie dziecka zwykle z czegoś wynika. Ale nie chciałabym, by zabrzmiało to tak, że zniechęcam do informowania służb. Musimy pamiętać, że kiedy dorosły się na to decyduje, to w sytuacji, kiedy jest zdesperowany i nie widzi już innego sposobu rozwiązania problemu. Jeżeli zgłoszenie policji zapobiegnie dalszej przestępczej działalności, np. syna, to tak naprawdę w ten sposób można mu pomóc. Ale na tym nie może się sprawa zakończyć. Jak najszybciej trzeba przeanalizować, skąd takie zachowanie się wzięło, a najlepiej zgłosić do fachowców, którzy pomogą naprawić błędy.
SIYA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska