Radni miejscy Lewicy złożyli wniosek do budżetu Wrocławia na rok 2024 o zwiększenie etatów Straży Miejskiej. Chodzi o 10 etatów z przeznaczeniem na patrole piesze.
- Uważamy, że najlepiej bezpieczeństwa we Wrocławiu pilnuje zarówno Policja jak i Straż Miejska, ale na osiedlach, gdy jest widoczna w pieszych patrolach. Dlatego nasz wniosek o zwiększenie budżetu na Straż Miejską o milion złotych został przyjęty i będzie realizowany w 2024 roku. Środki są już przegłosowane – oświadczył Dominik Kłosowski, radny miejski Lewicy.
Liczy także na zwiększenie wynagrodzenia dla strażników miejskich, co spowoduje wzrost chętnych do wstąpienia w szeregi Straży Miejskiej. W tym momencie ta służba mundurowa nie cieszy się popularnością w aspekcie nowych pracowników. Ma obecnie aż 70 wolnych etatów.
- Patrole piesze są w stanie usłyszeć i zobaczyć, co się dzieje na osiedlu. W samochodzie tego nie zauważą. 10 dodatkowych etatów to kropla w morzu potrzeb we Wrocławiu. Ale od tego warto zacząć – uważa D. Kłosowski.
Kolejny aspekt bezpieczeństwa w mieście dotyczy sprzedaży alkoholu. To z inicjatywy Lewicy w radzie miejskiej została przegłosowana uchwała o zakazie sprzedaży alkoholu nocą (od godz. 22 do 6) na ośmiu osiedlach wrocławskich okalających Stare Miasto.
- To ograniczenie, które w pierwszej kolejności służyć ma bezpieczeństwu mieszkańców. Problemy w tym względzie zgłaszały nam rady osiedla. Mamy dobre doświadczenie od 2018 roku na Starym Mieście, gdzie obowiązuje zakaz. Tam liczba interwencji policji z powodu alkoholu zmalała. To standard europejski. Odważny samorząd powinien z takich regulacji korzystać – mówi wiceprezydent Wrocławia z Lewicy Bartłomiej Ciążyński.
W ostatnich dniach złożył wniosek za pośrednictwem Wydziału Bezpieczeństwa urzędu miejskiego do Komendy Miejskiej Policji, by zmienić zaszeregowanie komisariatu na osiedlu Leśnica.
- Tam, jak i na sąsiednich osiedlach, takich jak Maślice, Żerniki, Jerzmanowo czy Stabłowice, w ostatnich latach zwiększyła się liczba mieszkańców. Obecnie mówimy o ok. 60 tysiącach ludzi, a na komisariacie obejmującym tak duży teren zachodniej części miasta jest 48 etatów i tylko jeden patrol nocny. Chcemy powiększenia tego komisariatu i zwiększenia patroli w nocy – stwierdza B. Ciążyński.
Krytykują podejście Lewicy: "Krew mi się gotuje!"
Pomysły Lewicy krytycznie ocenia radny miejski Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Kilijanek, który proponuje spojrzeć szerzej na problem bezpieczeństwa.
- Lewica proponuje plasterek, a tu potrzebne jest szycie. Przede wszystkim Straż Miejska we Wrocławiu jest niedofinansowana. Z tego powodu rozszerzenie załogi o 10 etatów będzie skutkowało jedynie tym, że Jacek Sutryk będzie widział w swoich statystykach więcej wystawionych mandatów za złe parkowanie. Mieszkańcy nie odczują poprawy bezpieczeństwa. Lewica to mistrzowie w udawaniu, że robią coś dla ludzi i tak jest w tym przypadku. Nie będę oceniał, czy wynika to z cynizmu, czy z niekompetencji – mówi radny PiS.
Jeszcze bardziej decydowanie wypowiada się Robert Grzechnik, radny niezrzeszony. Przypomina, że w budżecie na 2024 rok na Straż Miejską, prezydent Jacek Sutryk i jego radni zarezerwowali ponad 36 milionów złotych.
- Gdy słyszę, że musimy dodać do tego dodatkowy milion złotych, żeby zwiększyć ilość pieszych patroli, to krew mi się w żyłach gotuje! Za te 36 milionów złotych na rok, na każdej dzielnicy powinny być piesze patrole! To jest ogromna kwota, za którą można wybudować np. 3 przedszkola. W tej kadencji wydaliśmy na funkcjonowanie straży kwotę porównywalną z budową Alei Wielkiej Wyspy, a jakie są efekty pracy tej formacji, każdy widzi - mówi R. Grzecznik.
Jego zdaniem, zamiast strzec mieszkańców strażnicy głównie zajmują się pilnowaniem urzędów i karaniem kierowców, w tym zakładaniem blokad na koła. Jak mówi Grzechnik: w myśl zasady, że skoro auto stoi w niedozwolonym miejscu i stanowi zagrożenie dla ruchu, to założymy blokadę, żeby stało tam dłużej.
- W takiej formie wrocławianie mają niewiele pożytku ze Straży Miejskiej i jest on niewspółmierny do kosztów, które ponosimy w związku z jej funkcjonowaniem. Nie winię za to strażników. Wielu z nich też nie podoba się taki stan rzeczy. To wina prezydenta Wrocławia i jego ludzi, ponieważ to w ratuszu znajduje się centrum dowodzenia tej jednostki i to jest główny powód tego, iż w straży od lat są wolne etaty - opisuje radny miejski.
Dodaje, że problemem Straży Miejskiej Wrocławia nie jest brak jednego miliona złotych tylko słabe zarządzenie. Nie zmieni tego żadna kwota, potrzebna jest zmiana priorytetów, a żeby to zrobić najpierw musimy zmienić władze w Ratuszu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?