Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do czego polskim politykom są potrzebni stadionowi bandyci?

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
- Policja nie może się bać gangsterów i nie może się bać tych burd, które demolują nasze stadiony. Wydaliśmy około 4 mld złotych i pytanie, czy urządziliśmy piękne areny, żeby kibole wyglądali jeszcze piękniej, kiedy się tam tłuką, czy urządziliśmy je po to, żeby polskie rodziny mogły oglądać widowiska - powiedziała wczoraj jakże odważnie posłanka PJN Elżbieta Jakubiak, była minister sportu.

A ja się w takim razie pytam, jak to ma się do wypowiedzi jej byłego (gdy byli w PiS-ie) i obecnego (gdy są w PJN) kolegi Pawła Poncyljusza, który w 2009 roku grzmiał, gdy ówczesny minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna po kolejnej rozróbie postanowił rozprawić się ze stadionowymi bandytami: - Działania policjantów były bezwzględne i nieadekwatne do sytuacji. Nie godzimy się z zasadą odpowiedzialności zbiorowej - litował się, gdy zatrzymano 752 osoby i wtedy dodał: - Minister Grzegorz Schetyna powinien się wytłumaczyć z tego spektaklu zorganizowanego na jego użytek.

To brać się za bandytów szanowni Państwo politycy czy nie? Czy może, jak stwierdził całkiem niedawno Zbigniew Girzyński, ciągle z PiS, to tylko zagrywki polityczne: PO nawet kibicie piłkarscy zaczęli przeszkadzać. Przy okazji wszystkiego najlepszego dla kibiców Legii przed najbliższym meczem z Widzewem. Legia mistrzem! - zakrzyczał w telewizji ten zawołany kibic stołecznej drużyny na stałe związany z Toruniem.

Ale żeby posłowi Girzyńskiemu się nie wydawało, że PO tylko tak myśli, a nam świat zły nie kojarzył jedynie z wypowiedziami i działaniami PiS-u, to zastanawia mnie również co innego. Skąd tyle miłosierdzia w serduszkach działaczy Platformy, którzy pod koniec ubiegłego roku wystosowali do zarządu Legii Warszawa apel o umożliwienie wejścia na nowy stadion tej drużyny wszystkim kibicom, także tym, którzy wcześniej otrzymali tak zwane zakazy klubowe wejścia na stadion.

Czy to ten sam odruch miłosierdzia, który kierował policjantami z Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców z Komendy Stołecznej Policji, w którym proszą o umożliwienie niejakiemu Piotrowi Staruchowiczowi zakupu biletu, tłumacząc, iż ten został ukarany zakazem udziału w masowych imprezach sportowych tylko w ramach rozgrywek Ekstraklasy. Bo chodziło o bilet na finał Pucharu Polski. A niewtajemniczonym spieszę wyjaśnić, że Piotr Staruchowicz to człowiek, który "zasłynął": m.in. pobiciem piłkarza za to, że ten źle grał oraz wyśpiewywał (Staruchowicz, nie piłkarz) niezbyt przyjazne piosenki pod adresem jednego z właścicieli warszawskiego klubu. Za to m.in. dostał ten zakaz stadionowy.
Nie czują Państwo, że powoli świat traci grunt pod nogami. Żeby był całkowity odlot, to dodam jeszcze, że ów Staruchowicz po zwycięstwie Legii dostał do potrzymania zdobyty Puchar Polski! Czy aż tak bardzo warszawscy futboliści nie lubili swojego kolegę wcześniej spoliczkowanego przez tego faceta pieszczotliwie zwanego Staruchem? Szczerze powiem: nie rozumiem. Tak samo jak nie rozumiem, na co czekają polskie władze. W 2008 i 2009 rok z jakiegoś powodu wyhamowano prace nad ustawą mającą zwalczać bandytyzm na stadionach.

- Trzeba tych kibiców skutecznie odciąć od stadionów. Do końca września projekt zmian będzie zamknięty i gotowy do akceptacji, potem projekt ustawy trafi do Sejmu. Do końca roku sprawa zostanie zamknięta - obiecywał Grzegorz Schetyna w 2008 roku. Słowa nie dotrzymał. Dlaczego? Oto jest pytanie! Nie pozwolił mu premier? Jest takie podejrzenie. Nie zgodzili się kibice? Były takie głosy.

Jest takie staropolskie powiedzenie: Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Bo wszyscy doszli do wniosku, że mogą na tym stracić. Właściciele klubów panicznie boją się pustek na stadionach, dlatego bandytów dopuszczają do zarządzania widowiskami sportowymi, co miało miejsce np. w Poznaniu. Hołubią ich też polscy piłkarze, bo to ostatni, którzy chcą patrzeć na ich skromne umiejętności.

Na nic się zdadzą jednorazowe zamykania stadionów, co miało miejsce wczoraj w Poznaniu i Warszawie. Niewiele też wnoszą kolejne obietnice premiera. Bo przedostatnią bodajże składał, gdy nasi "fani" futbolu kilka tygodni temu po meczu polskiej reprezentacji w Kownie próbowali roznieść Litwę.

To trzeba zrobić raz, a dobrze. I wszyscy jednym głosem muszą powiedzieć: dość. Politycy, działacze, piłkarze, trenerzy, dziennikarze i prawdziwi kibice, którzy nie chcą dzielić trybun z bandytami. Nie można przymykać oko tłumacząc, że to taka subkultura. Nieeeeee! To bandytyzm. Bez wyjątków. Nawet takich, że przed wyborami trudno grać tak ostro, bo to także wyborcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska