Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Jackiewicz: Z Wrocławia nie da się wyleczyć. Rozmowa z wiceprezesem Orlen Synthos Green Energy

Janusz Życzkowski
Janusz Życzkowski
Dawid Jackiewicz: - Czuję się politykiem, myślę o powrocie do czynnej polityki, ale dziś zarządzam o wiele bardziej skomplikowanym obszarem, czyli energetyką jądrową.
Dawid Jackiewicz: - Czuję się politykiem, myślę o powrocie do czynnej polityki, ale dziś zarządzam o wiele bardziej skomplikowanym obszarem, czyli energetyką jądrową. Janusz Życzkowski
Z Dawidem Jackiewiczem, wiceprezesem Orlen Synthos Green Energy i politykiem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej, Janusz Życzkowski.

Rozpoczynając rozmowę sięgamy do Wikipedii. O Dawidzie Jackiewiczu napisano: polski polityk, urzędnik samorządowy, przedsiębiorca manager. Która z tych funkcji jest dominująca?
Od kilku lat zajmuję się przedsiębiorczością, czyli działaniem w obszarze biznesowym. To zajmuje mnie zawodowo, ale cały czas czuję się politykiem. Żartując, to jest jak wirus, który krąży po organizmie i nigdy z niego nie wychodzi.

Słowo wirus nie brzmi dobrze, a przecież polityka jest ważna i potrzebna.
Ale jest swego rodzaju wirusem, od którego ciężko się uwolnić. Także od zachwytu działalnością społeczną i polityczną, bo gdyby tego zachwytu i entuzjazmu nie było, to nie chciałbym do czynnej polityki wracać. Czuję się politykiem, myślę o powrocie do czynnej polityki, ale dziś zarządzam o wiele bardziej skomplikowanym obszarem, czyli energetyką jądrową. Wielkie wyzwanie i również wielka fascynacja tym tematem.

Do polityki jeszcze wrócimy. W Orlen Synthos Geen Energy jest pan od ubiegłego roku?
Tak, a wcześniej również w obszarze energetyki i doradztwie przy spółkach grupy Orlen. Z tym tematem jestem blisko od dawna. W parlamencie, w Komisji Skarbu Państwa zajmowaliśmy tematyką energetyczną. Robiłem to też jako minister, a od wielu lat zasiadam w zarządzie Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych, którego celem jest szukanie rozwiązań energetycznych i ich promocja.

Energetyka i jej bezpieczeństwo to też polityka. Jak w tym kontekście oceniać sytuację, w której dziś znajduje się Polska?
To jest taki moment, w którym przeżywamy gorzką satysfakcję, bo wszystkie prognozy, o których mówiliśmy jako obóz polityczny, w ostatnich latach ziściły się. Wcześniej były przedmiotem drwin. Mówiono, że każdy, kto krytykuje zacieśnianie relacji z Federacją Rosyjską jest oszołomem, nie zna współczesnego świata, nie rozumie relacji międzynarodowych. Dzisiaj się okazało, że ci, którzy próbowali nas na siłę wiązać w relacje gospodarcze z Rosją byli w błędzie. To oni nie rozumieli świata, to oni nie wyciągali wniosków z przeszłości. Ślepo wierzyli w to, że Rosjanie i ich mentalność mogła ulec zmianie na przestrzeni lat. A ona nigdy się nie zmienia, jest taka sama od wieków. Jest to kraj, jest to państwo, jest to naród, który zawsze będzie marzył o swojej wielkiej imperialnej, mocarstwowej pozycji. Będzie do tego zmierzał wszelkimi możliwymi metodami. W związku z powyższym te scenariusze, które wysuwaliśmy one się dziś ziściły. Zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej wymagają od państwa, ale także prywatnego biznesu, żeby możliwie szybko uniezależniać się od dostaw surowców z Rosji. Jedynym kierunkiem, który na to pozwala jest energetyka jądrowa. Nie węgiel, bo wiemy doskonale, że mimo iż jest to cenny surowiec i bardzo potrzebny, to Unia Europejska nie zgodzi się na kontynuację gospodarki opartej na węglu. Nie gaz, którego nie chcemy z Rosji, a własne wydobycie mamy między 4 a 5 mld metrów sześciennych, czyli dużo mniej niż nasze krajowe zapotrzebowanie. Nie odnawialne źródła energii, bo mimo że są potrzebne i pożądane, to jednak bardzo niestabilne. Nie możemy sobie pozwolić, by czasami był prąd, a czasami go nie było. Pozostaje energetyka jądrowa. Tania, stabilna, zeroemisyjna i bezpieczna.

Tym zajmuje się Orlen Synthos Green Energy. W ostatnich miesiącach ogłoszono lokalizację pierwszych reaktorów SMR w Polsce. To potężne wyzwanie, ale również takie, które zostanie zrealizowane w określonych ramach czasowych.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy mówiono o małych reaktorach jądrowych, graniczyło to trochę z fantastyką. Dzisiaj ta technologia poszła bardzo do przodu. Największe potęgi w energetyce jądrowej postawiły właśnie na małe elektrownie. Stany Zjednoczone, Kanada, Francja…

Z czego to wynika?
Z tego, że małe reaktory są o wiele łatwiejsze i szybsze w budowie, ale równie bezpieczne jak duże. Łatwiejsze dlatego, że łatwiej znaleźć lokalizację. Szybciej, bo jest to przewidywalny harmonogram inwestycyjny. W związku z powyższym nie ma opóźnień 5-, 10- czy 20-letnich, a takie zdarzały się w przypadku dużych elektrowni jądrowych. Tam też łatwiejsze jest wprowadzenie prywatnego kapitału. W przypadku dużych instalacji i wydatkach powyżej 100 mld zł i więcej, ciężko jest znaleźć prywatnego inwestora, który byłby w stanie udźwignąć taki koszt. To są inwestycje, z którymi mogą zmierzyć się tylko rządy państw. W przypadku SMR, takiego jak realizowany przez nas, którego koszt wynosi 1,5 mld euro, a moc to 300 MW, poważny biznes jest w stanie go udźwignąć. To są inwestycje, na które decydują się ci, dla których koszt energii w produkcji jest znaczącym elementem przekładającym się na ich konkurencyjność.

Na Dolnym Śląsku swoje plany związane z małym atomem ma również KGHM.
Bo ma świadomość, jak wielkim i ważnym wyzwaniem jest niezależne, własne, zielone, zeroemisyjne źródło energii, które daje bezpieczeństwo w procesie produkcji. Dlatego KGHM zdecydował się na poszukiwanie takiego rozwiązania i na konkretną technologię. Mam nadzieję, że im się to uda.

Wróćmy do inwestycji Orlenu. Do końca roku zostaną określone kolejne lokalizacje SMR.
Szukamy ciągle nowych. Z 80 miejsc w Polsce, które poddaliśmy głębokiej analizie, w pierwszej fazie wybraliśmy 30. Te z kolei zostały poddane ekspertyzom specjalistów, np. Głównego Instytutu Geologicznego, czy Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Specjaliści ocenili, które z tych lokalizacji nadają się do dalszych prac. Analizowali przede wszystkim kwestie bezpieczeństwa, bo to priorytet przy tego rodzaju inwestycjach. Z tych lokalizacji realnie bierzemy pod uwagę 7. To na nich rozpoczęliśmy prace środowiskowe, lokalizacyjne, złożyliśmy stosowne dokumenty do ministerstwa klimatu, generalnej dyrekcji ochrony środowiska. Ale to nie koniec. Do końca roku będzie jeszcze kilka, być może kilkanaście innych lokalizacji. Mam nadzieję, że również na Dolnym Śląsku

Jaka jest wydajność jednego reaktora. Jaką korzyść ma obszar jego funkcjonowania?
Cały urok czy też piękno małej energetyki jądrowej tkwi w tym, że możemy ją lokalizować nawet w pobliżu wielkich miast i aglomeracji, a przez to będziemy w stanie w przyszłości zapewnić tanie, czyste, stabilne ciepło. Jest to dziś ogromny problem dla polskiego ciepłownictwa, które oparte jest na węglu, więc czeka je nieodzowna dekarbonizacja i transformacja energetyczna. W jakim kierunku? Dzisiaj nikt nie potrafi sobie odpowiedzieć na to pytanie, bo gaz również nie jest rozwiązaniem tego problemu. Wielomiliardowe wydatki, żeby zmodernizować polskie ciepłownictwo, w konsekwencji potężnie obciążą nasze budżety domowe. Energetyka jądrowa przychodzi z rozwiązaniem. Będzie dawać tanie ciepło do miast i całych aglomeracji. Druga sprawa to energia elektryczna. Po pierwsze czysta, bo nie zostawia żadnego śladu węglowego, nie ma żadnej emisji, żadnego zanieczyszczenia dla środowiska. Czyli spełniamy nie tylko warunki ekonomiczne, czy biznesowe, ale też środowiskowe. Ludzie coraz większą uwagę zwracają na to, żeby dobra i produkty, które kupują, miały zerowy ślad węglowy. Dzięki energii, którą wyprodukują nasze małe elektrownie jądrowe, będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy neutralni dla środowiska i mu nie szkodzimy.

Pytanie o wydajność. Wspomniał pan, że elektrownie mają moc 300 MW. Jak to zobrazować?
Podam przykład Warszawy. Tam przymierzamy się do budowy elektrowni. Dwie lub trzy takie instalacje byłyby w stanie zapewnić ciepło dla stolicy. I myślę, że zrealizujemy ten plan w przeciągu najbliższych 10. lat. Warszawa potem Kraków, ale gdzieś docelowo również Wrocław. Miasta będą korzystały z tej energetyki, a przez to damy mieszkańcom tanie i czyste ciepło.

Czy na terenie Dolnego Śląska są prowadzone rozmowy dotyczące tych lokalizacji?
Są, ale proszę wybaczyć, że na razie nie ujawnię z kim, bo faza jest zbyt wczesna aby o tym mówić. Kiedy zostaną podpisane porozumienia, oczywiście powiadomimy o tym Dolnoślązaków. Osobiście chciałbym, żeby na Dolnym Śląsku taka elektrownia powstała, bo widzę w tym korzyści nie tylko związane z energią elektryczną i ciepłem. To także miejsca pracy i cały ekosystem, który wokół tego się stworzy. Trzeba będzie zapewnić pracownikom normalne warunki do funkcjonowania, hotele, logistyka, restauracje, kawiarnie. To wszystko rozkwita tam gdzie pojawia się elektrownia. Nie mówiąc już o podatkach, które wpływają do budżetów gmin, a to bardzo poważne kwoty.

Przejdźmy do polityki, choć zacznijmy od refleksji ogólnej. Jak rozumiem, mimo, że zawodowo związany jest pan z życiem w stolicy, Wrocław i Dolny Śląsk, nadal w sercu.
To taki drugi wirus, bo z Wrocławia też się nie da wyleczyć. Nawet jak pracujesz w Warszawie, to jednak na każdą wolną minutę, każdą wolną chwilę, wracasz do Wrocławia. Nie planuję, nie zamierzam, ani ja, ani moja rodzina przeprowadzać się do Warszawy, chociaż życie w jednym miejscu z najbliższymi byłoby łatwiejsze. Nie planujemy wyprowadzki z Wrocławia, to jest nasze miejsce na ziemi, gdzie żyjemy i mieszkamy. Tu się urodziliśmy, tu się wykształciliśmy i tu chcemy funkcjonować. Tak, Wrocław. Jestem wrocławianinem.

W jakim miejscu w pana odczuciu jest dziś pana rodzinne miasto?
To zależy, czy popatrzymy przez pryzmat wykorzystanych, bądź nie wykorzystanych szans rozwojowych. Przez pryzmat tego jakie miejsce na mapie gospodarczej Polski i Europy Wrocław zajmuje. Jak rozwija się w sensie kulturalnym i jak wygląda zadowolenie, bądź niezadowolenie mieszkańców z tego, że mieszkają w tym mieście. W każdym z tych względów jest trochę inaczej. Ja patrzę na to przede wszystkim przez pryzmat gospodarki, bo uważam, że ona determinuje wiele innych obszarów. Jeśli jest rozwój gospodarczy, jeśli są miejsca pracy i z tego tytułu szerokim strumieniem płyną podatki do budżetu miasta, to miasto stać na to, żeby zagospodarować pozostałe obszary jak kulturę, sport i wiele innych miejsc. W sensie gospodarczym Wrocław trochę przycichł. Wcześniej było o nim głośno i był takim tygrysem gospodarczym. Mówię o tym świadomie, chociaż toczyłem spory z ówczesnymi prezydentami miasta, to tu potrafię to przyznać. W sensie gospodarczym miasto się rozwijało. Dzisiaj mam wrażenie, że trochę przycichło, przysiadło, straciło ten impet i animusz, żeby się nadal rozwijać gospodarczo.

Z czego to wynika?
Być może z tej geopolitycznej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy np. z uwagi na covid i wojnę, ale być może też dlatego, że na inne rzeczy położyły akcent władze Wrocławia. Nie na sprawy gospodarcze, rozwój, wspieranie wrocławskiej przedsiębiorczości, wrocławskiego biznesu i otwieranie przed nimi drzwi w urzędach, by przedsiębiorca miał prostszą drogę do zarabiania pieniędzy a tym samym tworzenia miejsc pracy. Przecież im więcej ich będzie, tym większe podatki odprowadzi, tym więcej miasto będzie mogło zagospodarować i wydać na inne obszary.

Czy zgodzi się pan z taką tezą, że Wrocław w pewnym sensie stracił horyzont ambicji bycia stolicą Dolnego Śląska, że gdzieś w kontekście również uwarunkowań i ograniczeń politycznych tak się właśnie stało.
Uważam, że jest możliwe budowanie konsensusu, czy też sojuszu wokół samorządów. Gdyby samorządowcy chcieli trzymać się z dala od tej bieżącej polityki partyjnej, to byliby w stanie budować takie sojusze i porozumienia. Czemu tego nie chcą robić? Często dlatego, że mają własne, osobiste ambicje polityczne. Ciągle słyszę, że jakiś prezydent, burmistrz, wójt ma ambicje przejścia do parlamentu, by zostać posłem czy senatorem. Te plany odciągają uwagę od tego co najważniejsze w samorządzie. Od zarządzania tą substancją miejską, gminną czy komunalną. Być może to jest powód, dla którego wejście w te rozgrywki polityczne samorządowców, w tym tych na Dolnym Śląsku, spowodował, że gdzieś z boku pozostały sprawy miasta, bo cała ich aktywność idzie gdzie indziej. Prezydent miasta nie ma obowiązku wypowiadać się w kwestiach światopoglądowych, czy ogólnopolitycznych. On nie ma na to wpływu. Nie decyduje, nie jest ustawodawcą, nie sprawi, że te kwestie pójdą w lewo lub w prawo. Mógłby się skoncentrować na tym co dotyczy miasta. Być może to jest klucz do rozwiązania problemu Wrocławia. Tu potrzebny jest konsensus, że ten, który zostaje prezydentem w sprawach światopoglądowych, czy też dużej polityki nie zabiera głosu i nie stara się w niej uczestniczyć. Za to całą swoją energię koncentruje na rozwoju stolicy Dolnego Śląska. Takiego prezydenta bym sobie życzył.

Potencjał regionu jest olbrzymi…
Tak, zawsze taki był. Ma ogromy potencjał ludzki. Ma potężne przewagi nad innymi regionami Polski. Położenie geograficzne czy też dobrze rozwiniętą infrastrukturę. W ostatnich latach nastąpił skokowy postęp jeśli chodzi o rozwój dróg i infrastruktury potrzebnej do prowadzania dużej działalności gospodarczej. Inwestorzy chętnie tutaj przychodzą, chętnie rozmawiają. Wsparcie rządu przy specjalnych strefach ekonomicznych, przy różnego rodzaju rozwiązaniach podatkowych jest nieocenione. Ale poza wszystkim potrzebny jest lokalny pierwiastek poczucia, jak ważna w życiu jest przedsiębiorczość, jak ważna jest gospodarka i stawianie akcentów, by na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu nadal pojawiali się inwestorzy.

Wracamy do punktu wyjścia. Czy Dawid Jackiewicz wróci do czynnej polityki? Czy będzie startował w najbliższych wyborach?
Dopóki medycyna nie wymyśli lekarstwa na wirusa, o którym rozmawialiśmy, wirusa polityki, to pewnie zawsze będę o niej myślał. A nawet jeśli pojawiłaby się tabletka, która go unicestwia, to nie wiem czy bym ją zażył. Prawdopodobnie nie. Jeśli pojawi się taka sposobność, a myślę, że tak, to poważnie wezmę pod uwagę powrót do czynnej polityki. Być może już w najbliższych wyborach parlamentarnych, zobaczymy. W kontekście dalszych wyborów samorządowych wszystko jest w grze. Czas pokaże, co się wydarzy, ale z tyłu głowy cały czas krąży mi myśl o powrocie. Ale jeśli wrócę, to po to, żeby zrobić tu rewolucję i zmienić nasze miasto. Zrobię wszystko, aby stało się ono tygrysem gospodarczym naszego regionu, aby inwestorzy walili drzwiami i oknami do naszego miasta, a lokalni przedsiębiorcy czuli, że mają oparcie w prezydencie miasta.

Powiedział pan, że jeśli pojawi się propozycja, to weźmie udział w wyborach. Czy odbywają się jakieś rozmowy?
Rozmowy się toczą i niedługo zostaną sfinalizowane w postaci ułożenia kształtu list. Dzisiaj nie chcę przesądzać, bo nie wiem czym to się skończy, ale nie ma też sensu ukrywać tej informacji. Tak rozmowy się toczą. Jeśli się zdarzy, że będę kandydował, to oczywiście z programem dotyczącym kwestii gospodarczych i rozwoju gospodarczego naszego kraju, regionu, naszego miasta i kwestii energetyki i środowiska, wsparcia przedsiębiorczości. Ona jest kluczowa dla wspólnego sukcesu, by w kolejnych latach Polska mogła się normalnie i bezpiecznie rozwijać.

Dziękuję za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska