Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Janikowski: Stać mnie na medal na igrzyskach

Świętopełek Glegoła
Polskapresse
Z Damianem Janikowskim, wicemistrzem świata i Europy w zapasach (styl klasyczny, kat. 84 kg, Śląsk Wrocław) rozmawia Świętopełek Glegoła.

Dziś (w poniedziałek 6 sierpnia) zadebiutuje Pan na igrzyskach. Jak wyglądają ostatnie przygotowania?
Ostatnich parę dni spędziłem w Spale, czyli tam, gdzie zwykle się przygotowujemy przed ważnymi zawodami. W końcowym etapie skupiałem się na tym, by nabrać świeżości, więc treningi nie były zbyt katorżnicze: półtorej godziny dziennie, czasem godzinka z hakiem, rozgrzewka, trochę gier ogólnorozwojowych, ćwiczenia na szybkość. Do tego intensywna praca nad zbiciem wagi.

Rywale też nie próżnują. Jest ktoś na kogo szczególnie nie chciałby Pan trafić?
Nie bawię się w takie rzeczy. W mojej wadze jest 19-20 zawodników, wszyscy ciężko pracują. O tym, kto okaże się najlepszy będzie decydowała w dużej mierze dyspozycja dnia. Każdego ze startujących stać na to, by stanąć na najwyższym stopniu podium.

Tylko dwóch Polaków będzie reprezentowało nasz kraj w zapasach, tym drugim jest Pana klubowy kolega ze Śląska Wrocław Łukasz Banak (kat. 120 kg). Złapał Pan z nim kontakt?
Świetnie się dogadujemy. Teraz spędzamy ze sobą dużo czasu, razem trenujemy, mamy nawet wspólny pokój. Bardzo się wspieramy. Będziemy swoje walki rozgrywali tego samego dnia. A potem razem będziemy się cieszyć lub razem smucić.

Zabrał Pan ze sobą sparingpartnera, czy w Londynie będą już tylko ćwiczenia siłowe i na manekinach?
Na całe szczęście mam Tadeusza Michalskiego, który leci z nami i będzie ze mną trenował. Trzeba przyznać, że tutaj Związek stanął na wysokości zadania. W trochę trudniejszej sytuacji jest Łukasz, ale być może pojedzie z nim jego wujek, Marek Kraszewski, który na pewno przydałby się przy przygotowaniach. Jakoś sobie poradzimy.

Wie Pan już coś o kompleksie, w którym będziecie toczyli zmagania?
Byliśmy na jednych zawodach w Londynie, zrobić mały rekonesans, więc sama hala ExCeL nie powinna być żadnym zaskoczeniem. Natomiast wioskę olimpijską poznamy dopiero po przylocie. Myślę, że obędzie się bez problemów z aklimatyzacją.

Muszę też zadać pytanie bardzo niewygodne dla większości sportowców: na jaki wynik Pan liczy? Kibice wierzą w pańskie miejsce na podium.
Na pewno stać mnie na medal, to w pełni pokazały ostatnie imprezy w moim wykonaniu. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem (23 lata - przyp. red.), ale do Londynu na pewno nie jadę tylko na wycieczkę. Więcej obiecać nie mogę, na matach może zdarzyć się wszystko.

Dobry wynik na igrzyskach byłby m.in. ogromną szansą na pozyskanie sponsorów.
Oczywiście, to furtka do ogromnych możliwości. Zawsze tak jest z sukcesami na wielkich imprezach, jak mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. To jest jednak temat, do którego możemy wrócić, kiedy olimpiada się skończy.

Próbował już Pan swoich sił w MMA, z dobrym skutkiem. Chodzą słuchy, że gdyby nie powiodło się Panu w Londynie, to jest Pan gotów na przebranżowienie.MMA to raczej daleki temat. Trenuję i będę trenował, ale głównie dla siebie, bo sprawia mi to przyjemność. Sportowo jestem w 100 proc. skoncentrowany na zapasach.

Rozmawiał Świętopełek Glegoła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska