Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dalajlama na czele Delta Force, czyli Wrocław jak pole minowe

Arkadiusz Franas
Idę sobie przez Rynek. Pięknie było, bo wtedy jeszcze słońce przygrzewało, a na tle fontanny widzę człowieka zmarnowanego. Normalnie to chłop wygląda jakby miał ze dwa metry, a teraz co najwyżej na 169 cm. Postura zdradzała, że albo przejechał go czołg, i to dwa razy, lub właśnie zakomunikował żonie, że będą mieli dziecko.... z sąsiadką. Ów człowiek to radny PO.

- Co się dzieje, szanowny panie - zagadnąłem z troską w głosie. Ledwo mnie zauważył. - A witam - wyjęczał. - Pogubiłem się. Jak żyć, panie redaktorze? - zapytał. A co to ja premier - miałem mu już lekko złośliwie odpowiedzieć, ale normalnie żal mi się człowieka zrobiło, więc drążyłem temat: - A coś w domu nie tak? W pracy? - W polityce. Pogubiłem się. Co ja teraz mam na sesji mówić? Do tej pory to ładowaliśmy w Dutkiewicza, jak Pan Bóg przykazał. Że zadłużył miasto, że brak strategii, fatalna komunikacja. Człowiek strzelał aż miło, a teraz? Mam chwalić, że mądrze zaciąga kredyty unikając katastrofy finansowej? Że system komunikacji się sprawdza, tylko kierowcy za dużo jeżdżą? Total - wyrecytował na jednym oddechu.

- No fakt - przytaknąłem i zanim rozwinąłem zrozumienie, radny dorzucił: - A najgorsze jest to, że teraz to ja nawet nie wiem, kogo się trzymać w partii. Kiedyś w dolnośląskiej PO Lenin był jeden, a teraz cholera, mamy dwóch. Już się boję, że jak mi zrobią zdjęcie z Protasiewiczem, to mam przechlapane u Grzegorza. Jak ze Schetyną, to Protasiewicz mnie odstrzeli. Koniec świata. Jak na polu minowym - westchnął.

Faktycznie. Nawet najbardziej wytrawni obserwatorzy sceny politycznej zastanawiają się, jak to we Wrocławiu się skończy. Prezydent Rafał Dutkiewicz po ogłoszeniu, że przystaje na propozycję Jacka Protasiewicza koalicji z PO, i po powrocie z Indii od Dalajlamy, to chodząca (choć mało) miłość. Nikogo nie krytykuje, tylko się ściska (np. ostatnio szczególnie wylewnie z szefem SLD w regionie). Tylko peace and love. Pokój i miłość. Jednym słowem prezydent kwiat (pamiętają Państwo dzieci kwiaty?). Czy to źle? Fantastycznie, ale... Ludzie prezydenta natomiast kąsają zajadle. Uruchomili portal "Nie dla portalu za 66 milionów", gdzie ładują w marszałka aż miło. Dlaczego akurat teraz podnieśli kwestie tej inwestycji?

Głos zabrał też szef sejmikowego klubu Rafała Dutkiewicza Patryk Wild, zwany przez kolegów dzikim Patrykiem. Ze względu na nazwisko, bo po angielsku wild - to właśnie dziki i też ze względu na charakter. Otóż, ów człowiek prezydenta zadeklarował, że on może współpracować z PO, ale bez Schetyny i Jurkowlańca. A marszałkowi tak dołożył, że tylko siwy dym się unosił. I tu kolejna niespodzianka. Nasz prezydent, teraz w wersji kwiat, skarcił radnego Wilda. Że za dużo agresji, że teraz tylko peace and love. Radnego skarcił też sam Jacek Protasiewicz pisząc, że nie powinien wtrącać się w wewnętrzne sprawy PO. Karcąc nie zauważył, że wtrąca się w wewnętrzne sprawy ugrupowania Rafała Dutkiewicza... Sytuacja we Wrocławiu wygląda trochę tak, jakby Dalajlama był komendantem Delta Force (oddział sił specjalnych USA, służący m.in. do eliminacji wrogów).

A druga strona? Trochę, jak to mawiają dzieci, "zatkało kakao". Ale bez przesady. Pamiętajmy, że Grzegorz Schetyna lubi działać po cichu. To takie Delta Force PO. I na pewno nie zapomni co, kto, jak i dlaczego. Pewnie stąd wspomniany na początku strach radnego, co do obecności na fotografiach. Poza tym, czy przypadkowo w tym właśnie czasie pojawiła się kwestia upadłości Śląska Wrocław? Mam pewne wątpliwości. Bo proszę tylko popatrzeć, kto jest zaangażowany w ten wrocławski klub: Rafał Dutkiewicz i Zygmunt Solorz. A z kim częściej widywany jest Grzegorz Schetyna? Na pewno nie z ludźmi prezydenta Wrocławia. Pozostając jeszcze chwilę przy piłce nożnej, to trzeba przyznać, że Rafał Dutkiewicz poniósł kompletną klapę. Wzorcowo został wykiwany. Trochę na własne życzenie, bo kilka osób niepowiązanych z ratuszem lojalnie ostrzegało przed taką spółką. Niestety, nie od dziś wiadomo, że najsłabszą stroną prezydenta, któremu nawet najwięksi przeciwnicy nie mogą odmówić sukcesów, są jego ratuszowi doradcy. Zarówno wtedy, jak i teraz.

Jak to się skończy? Mam nadzieję, że w przypadku Śląska szczęśliwie, bo nie wyobrażam sobie, by klub grał w IV lidze. Z kilku powodów. I honorowych, i biznesowych. Bo wtedy na stadionie na przykład trzeba będzie uruchomić giełdę samochodową i grilla 24 h. Poza tym nikt na upadku (nie upadłości) klubu nic nie zyska. A politycznie? "Kochajmy się" to ostatnia księga "Pana Tadeusza" i takie zakończenie możliwe jest tylko w literaturze. Peace and love w polityce nie ma racji bytu. Tu pewnie będzie coś w stylu "upchajmy się" na listach wyborczych. Wspólnej, dwóch? Wiele rozstrzygnie się po wyborach szefa PO w regionie. Ale na pewno już nic nie będzie takie samo. Wszyscy z tej wojny wyjdą poranieni. Nieliczni się do tego przyznają. A może to we Wrocławiu zacznie się zmieniać polska scena polityczna? Gdzieś musi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska