Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wolno rozmnażać koty bez rodowodu?

RED
Piotr Krzyżanowski
W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy felieton o kotce Sisi, który wzbudził mnóstwo kontrowersji wśród naszych Czytelników. Poniżej publikujemy go w całości razem z odpowiedzią autorki.

Sisi, jak przystało na księżniczkę, jest piękna i dystyngowana. Zielonooka, długowłosa, srebrzysta. Jej maniery diabli wzięli, kiedy dostała kolejnej rui. Wrzeszczała dniami i nocami, drapała drzwi, załatwiała się w adidasy swojego pana. W końcu klamka zapadła. Rozpoczęły się poszukiwania partnera. Sisi, choć piękna, nie miała rodowodu, więc znalezienie odpowiedniego kocura nie było łatwe. Ze względu na uciążliwości, jakie niesie ze sobą hodowanie nie-kastrowanych kocurów, płodność zachowują tylko te najbardziej cenne samce, z doskonałym pochodzeniem. Ich opiekunowie nie godzą się jednak na to, żeby doskonałe geny trwoniły na nierasowe kotki i tak koło się zamyka. Sisi była coraz starsza, ruje miała coraz częściej, a partnera ani śladu. Jednak w czasach wszechobecnego internetu, wszystko jest możliwe. Sto kilometrów od Wrocławia znalazł się zdrowy, bez rodowodu, piękny pers, który już był płodny, ale jeszcze niewykastrowany. Spotkanie zostało poprzedzone wieloma procedurami. Najpierw zdjęcia obu zwierząt zostały ocenione przez opiekunów. I to oni zdecydowali, że Karol spodoba się Sisi, a ona jemu. Zwierzęta zważono i zmierzono, żeby uniknąć problemów z nieproporcjonalnie dużymi płodami. Ustalono też, że starsza kotka będzie bardzo odpowiednia dla młodego, niedoświadczonego kocurka. Zwierzęta przed spotkaniem odrobaczono, odpchlono i sprawdzono ważność ich szczepień. Ponieważ Karol jest kotkiem wychodzącym, Sisi dodatkowo uodporniono przeciwko białaczce i wściekliźnie. To ważne rzeczy, ponieważ podczas krycia może dojść do przenoszenia wielu chorób zakaźnych. Sisi przyjechała do Karola i została u niego dwa dni. Wszystko odbyło się zgodnie z oczekiwaniami, koty skonsumowały swój krótkotrwały związek i chyba nawet się polubiły. A dwa miesiące później Sisiu rodziła śliczne, zdrowe, puchate kotki. Karol oglądał je tylko na zdjęciach w komputerze.

Riwana Antczak
lekarz weterynarii
z Wrocławia

Po felietonie o kotce Sisi do redakcji przyszło osiem niemal identycznych listów od Pań przedstawiających się jako członkinie społeczności zajmującej się bezdomnymi zwierzętami. Zarzuciły autorce propagowanie "rozmnażania zwierząt domowych" i przez to "przyczynianie się do ich bezdomności".

Oto fragment jednego z listów:

"Jako członek społeczności zajmującej się na co dzień problemem bezdomności
wśród psów i kotów, jestem oburzona artykułem "Szukając partnera dla kotki", który
ukazał się w Magazynie Rodzinnym. Opisane w nim zdarzenia związane
z rozmnażaniem nierodowodowych kotów czytelnik może odbierać jako zachętę do
naśladowania, podczas gdy w świetle nowej ustawy:Art. 10a. 1. Zabrania się:1)
wprowadzania do obrotu zwierząt domowych na targowiskach, targach i giełdach;2)
prowadzenia targowisk, targów i giełd ze sprzedażą zwierząt domowych;3) wprowadzania
do obrotu psów i kotów poza miejscami ich chowu lub hodowli.2. Zabrania się
rozmnażania psów i kotów w celach handlowych (...)

A oto odpowiedź autorki:

1. Opisana historia kotki Sisi, którą usłyszałam w swojej przychodni, wydarzyła się kilka miesięcy temu. Nie tylko z tego powodu nie rozumiem związku z fragmentem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt (obowiązuje od stycznia), który cytują autorki listów. W myśl przepisów nie wolno rozmnażać zwierząt niehodowlanych w celach handlowych. W tekście nie ma o tym ani słowa.

2. Nie popieram - ani w felietonie, ani w codziennej praktyce - rozmnażania zwierząt niehodowlanych. Jeśli jednak ktoś włożył tyle trudu, by pokryć swą kotkę (badania, dodatkowe szczepionki itp.), to nie po to, by "sprostać zachciankom" i sprzedać koty na targu. Dzieci Sisi i Karola opiekunka rozdała rodzinie i przyjaciołom, którzy zadeklarowali zapewnienia domu i opieki zwierzętom, jeszcze zanim się poczęły. Taki był warunek krycia.

3. Nigdy nie popierałam niekontrolowanego rozrodu zwierząt. Przeciwnie - wielokrotnie pisałam na łamach "Gazety Wrocławskiej" o kontroli urodzin zwierząt, konieczności zapobiegania ciąży u suk i kotek czy przewagach sterylizacji nad antykoncepcją hormonalną, ale tego autorki listów nie komentowały.

4. W mojej przychodni wykonuje się kilkadziesiąt sterylizacji rocznie, zarówno psów, jak i kotów. Duży odsetek pacjentów jest sterylizowanych, zanim skończą rok życia. Ich sterylizacja jest skutkiem moich rozmów z opiekunami i przekonywania o sensie tego zabiegu, zwłaszcza profilaktycznym (zapobiega nie tylko ciążom, ale i chorobom).

5. Moja lecznica wiele razy pomagała bezdomnym zwierzętom, lecząc je i szukając dla nich domu. Jest to dla mnie oczywiste i nigdy o tym nie piszę.

6. Przypisywanie mi złych intencji uważam za krzywdzące i niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że wynikło z niezrozumienia opowieści o Sisi i jej zdesperowanej opiekunce, a nie ze złej woli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska