MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy w czasie wojny można się śmiać? Tak, bo żartujemy, żeby rozładować napięcie i poradzić sobie z problemem [ROZMOWA]

Robert Migdał
Z doktor Marią Kmitą, humorolożką i śmiechoterapeutką z Wrocławia, o wojnie i o tym czy można się z niej śmiać, rozmawia Robert Migdał.

W Ukrainie jest wojna, giną ludzie, miliony uciekają ze swoich domów. Tragedia. Czy w takiej sytuacji można żartować? Robić wojenne memy? Nagrywać śmieszne filmiki?

Można. To jest zupełnie naturalna reakcja, jeden z mechanizmów obronnych, które człowiek w sobie wykształcił. Na przestrzeni wieków obserwujemy, że w każdych warunkach, i przy każdej tragedii, pojawia się humor. Humor był w Auschwitz, był w reżimie komunistycznym, humor jest w więzieniach, jest w czasie okupacji, czy kolonizacji jakiegoś kraju.

To, co się dzieje teraz, to nie jest nic nowego.

Proszę zauważyć, że jeszcze przed chwilą mieliśmy podobną sytuację jeśli chodzi o pandemię koronawirusa: ludzie chorowali, umierali, baliśmy się o zdrowie i życie najbliższych, a ludzie sobie z tego żartowali. Chodzi o to, że my śmiejemy się z... problemów. To problemy są tematem żartów - oczywiście są problemy bardziej błahe, mniej błahe, ale zawsze staramy się oswoić temat, który jest dla nas trudny, temat, nad którym nie mamy kontroli.

Śmiejąc się z jakiegoś problemu, staramy się go też pomniejszyć?

Dzięki temu staje się on oswojony, łatwiej go znieść, łatwiej rozmawiać o rzeczach strasznych, tragicznych, złych, przez pryzmat humoru. Humor to jest taki filtr na rzeczywistość, żeby ta rzeczywistość była znośna. Nie tylko my, Polacy, używamy humoru wojennego, ale i sami Ukraińcy - oni śmieją się z tego, co robią Rosjanom - np. że kradną im czołgi. To ich podbudowuje, to jest powód dla nich do wielkiej satysfakcji - jak tu komuś przyłożyć, kto nam przyłożył. Mogą choć przez chwile, żartując z wroga, poczuć się lepsi, wyżej nad agresorem. Odzyskujemy normalne życie, kiedy śmiejemy się, kiedy mamy "oddech" od tego, co się dzieje wokół nas - humor daj nam przerwę od wojny, od tych informacji, które do nas docierają. To jest niesamowicie ważne i to absolutnie nie ma nic wspólnego z tym że "coś jest odpowiednie lub nieodpowiednie". Bo przecież my nie śmiejemy się z ofiar wojny, z tego, że ktoś umarł…

Żartując, trzeba uważać, żeby nie przekroczyć pewnej granicy.

Identycznie było w czasie pandemii - nie śmialiśmy się z jakiegoś Kowalskiego, który zachorował i był podłączony do respiratora, tylko śmialiśmy się np. z reguł wprowadzanych przez rząd, jak np. zakaz wchodzenia do lasów. Albo z tego, że ludzie masowo wykupywali papier toaletowy. Nigdy nie było personalnego ataku żartami na kogoś, kto był niewinny, czy też poszkodowany. To jest ta granica. W czasie wojny rosyjsko-ukraińskiej śmiejemy się z agresora, który jest nieuchwytny, któremu nie możemy oddać, w taki sam sposób, a jaki on atakuje. Atakujemy, jak możemy. Stąd np. powtarzający się w memach motyw zwierząt, które robią kupę - albo - jak dosadnie mówią internauci - "srających na Putina". W ten sposób chcą zmieszać Putina, człowieka, który robi straszne rzeczy z błotem, a nawet z czymś gorszym.

Tutaj trochę granica jest przekroczona…

Bo tutaj sytuacja wymagała przekroczenia granicy - Putin agresor przekroczył granice i dlatego ludzie ze swoimi żartami też te dotychczasowe granice przekraczają: stają się bardziej dosadni.

Oprócz "obrzucania Putina g...", ludzie śmieją się z jego śmierci, tworzą memy, na których jest martwy.

To jest właśnie ta dosadność, którą wymusiła tragiczna sytuacja. Ludzi to bawi i daje ulgę w tej całej strasznej sytuacji. Jest tzw. teoria ulgi w humorze - my żartujemy, żeby rozładować napięcie, żeby poradzić sobie z problemem. Dlatego ludzie żartują na temat problemów: czy to z teściową, czy z NFZ-tem niewydolnym, czy też z politykami, którzy wprowadzają zasady, które nam przeszkadzają. Zawsze żartujemy, żeby odzyskać trochę kontrolę nad sytuacją, lub przynajmniej mieć wrażenie, że choć minimalną kontrolę mamy. I też, żeby przeżyć ulgę - pewnie wiele razy był pan w sytuacji, kiedy było wielkie napięcie, czy to w pracy, czy w szkole, i nagle ktoś zażartował i ta gęsta atmosfera opadała, napięcie się rozładowało. I my strasznie tego teraz potrzebujemy, szczególnie, że jesteśmy torpedowani złymi informacjami. To chyba jest pierwsza taka wojna, która minuta po minucie jest dokumentowana i relacjonowana w obrazkach, w filmach, w tekstach, w wywiadach. Ta wojna jest też mocno spersonalizowana: widzimy ofiary znane z imienia, z nazwiska, są przytaczane ich historie. Doświadczamy dodatkowo tego, że uchodźcy przyjeżdżają do nas, do Polski.

Ta twórczość - i w słowach, i obrazach - jest dosadna.

To nie może być delikatny humor, bo przez stronę rosyjską zostały przekroczone wszelkie granice, więc i te granice żartów też są przekraczane - np. wyzwanie internetowe, do którego są zachęcani internauci: "Podkładajcie zdjęcie Putina pod psy, żeby robiły na niego kupę."

Humor towarzyszył nam, jak pani powiedziała, w czasie poprzednich konfliktów zbrojnych. Jednak teraz, dzięki internetowi, ma większą siłę rażenia: to nie tylko memy, ale i akcje Facebookowe, filmiki na YouTube…

Cyganie, którzy ukradli czołg Rosjanom, są oklaskiwani, a ich filmik jest hitem internetu. To wręcz czyn bohaterski. Śmiejemy się z tego zdarzenia z wielką satysfakcją: "Dobrze im tak". W wielu humorach jest pewnego rodzaju życzenie, nadzieja - jak w tym memie, na którym Putin podchodzi pod balonik, który symbolizuje Ukrainę i chce go przebić szpilką. Efekt jest taki, że balonik przetrwał, a to Putin pękł. Te humory są wielowymiarowe. Powstaje wiele fantastycznych rzeczy.

Humor świetnie działa na psychikę, ale też na ciało...

Śmiech wyzwala endorfiny, czyli hormony szczęścia. Na pewno też rozluźnia nam mięśnie, tak, jak alkohol. Śmiech poprawia pracę układu krążenia, uodparnia na stres, a tym samym zwiększa odporność organizmu, ale co najważniejsze - poprawia nastrój. Bo poprawa nastroju wiąże się ze wszystkim: kiedy jesteśmy w lepszym nastroju, to podejmujemy nawet inne decyzje, niż wtedy, kiedy jesteśmy smutni. Gdy jesteśmy weseli, to chętniej angażujemy się w pewne sprawy, godzimy się na różne rzeczy, na które byśmy się nie zgodzili, jeśli byśmy byli w złym nastroju. Dobry humor niesamowicie dobrze wpływa na proces leczenia, gdy się jest chorym na coś. Ale też na naszą pracę, na wydajność, na relacje z innymi ludźmi... Wielu z nas bez humoru nie wyobraża sobie życia.

Humor w czasie wojny dodaje też animuszu, woli walki…

Zwłaszcza te filmiki, na których Ukraińcy "dają popalić" Rosjanom - one są motywacją, źródłem nadziei i wiary. Przecież filmik o ukraińskiej babci, która strąciła rosyjskiego drona słoikiem z  pomidorami, to jest hit - jaką on nadzieję wielką niesie: każdy może walczyć z wrogiem, a bronią może być to, co mamy akurat pod ręką. Takie informacje, które pokazują zwykłych ludzi - jak ta babcia, czy Cyganie, którzy ukradli czołg - stających do walki z agresorem, który jest uzbrojony, dodają otuchy.

Dzięki tym memom, też świat może dowiedzieć się o wojnie.

To jest lekkie źródło informacji, przefiltrowane, łatwo przyswajalne. To nie są wiadomości ostre, na których - niestety - leje się krew, gdzie widać nieprzyjemne obrazy. To jest rzeczywistość - nadal wojenna - ale przetworzona w sposób humorystyczny, bardziej znośna. Te wojenne memy szczególnie są popularne w Polsce, bo ta wojna jest tuż obok, trafiają do nas uchodźcy, organizowane są zbiórki dla Ukraińców, stres wisi w powietrzu - my tym teraz żyjemy, to też nas świat i humor pozwala nam jakoś w tym wszystkim funkcjonować.

Młodzież też ogląda wojenne memy...

Na pewno lepiej, żeby młodzi ludzie zobaczyli wojennego mema, niż fragment brutalnej wojny, na żywo, w TV. Tak, jak dorosłym, tak i młodzieży humor pomaga przetrwać ten trudny czas.

Myśli pani, że ten humor wojenny będzie się jakoś rozwijał?

Na pewno. Teraz jest jakieś apogeum, bo to jest początek wojny. Tak samo było z pandemią koronawirusa - na początku była nadprodukcja covidowych memów, a potem ich było mniej. Teraz głównie są "produkowane" memy wojenne, Polacy innych nie szukają - nie ma w sieci nowych memów o teściowej, mniej jest o COVID-19. Nic nie przebije teraz memów wojennych - taki czas. Ale wszystko się starzeje i humor też się starzeje - dlatego ludzie będą za chwilę szukać czegoś nowego, aktualnego.

Rozmawiał Robert Migdał

Dr Maria Kmita - śmiechoterapeutka. Od 2008 roku zajmuje się badaniem... humoru. Siedem lat temu obroniła doktorat: „Znaczenie humoru w pokojach nauczycielskich” na Uniwersytecie w Plymouth, w Anglii. Pracuje m. in. na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, na którym ma zdjęcia ze studentami ze śmiechoterapii. Jej Optymisja oferuje warsztaty humoru i szkolenia na temat śmiechoterapii, optymizmu i pozytywnej psychologii dla każdej grupy zawodowej. Na Instagramie prowadzi (razem z koleżanką) "Poprawczak nastroju", na którym umieszcza humorystyczne obrazki i grafiki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska