Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czesław Miłosz przeżywał wszystko intensywniej od innych

Redakcja
MK
Czesław Miłosz był człowiekiem niezwykle zmysłowym. Miał wiele związków miłosnych, z których można by było stworzyć swoisty erotyczny katalog. Autor wydanej właśnie przez Znak książki "Miłosz. Biografia", Andrzej Franaszek opowiada Magdzie Huzarskiej-Szumiec o najistotniejszych paniach w życiu poety

Czesław Miłosz powiedział kiedyś, że miłość to nie jest dobry temat na wiersz.
On sam rzeczywiście nie pisywał raczej erotyków. Jeden z nielicznych, wspaniały wiersz "Annalena" zawdzięczamy w pewnym sensie Renacie Gorczyńskiej, której udało się go wydobyć z archiwów poety i namówić autora na publikację. Miłosz miał niewątpliwie wiele związków miłosnych, był niezwykle zmysłowym człowiekiem, ale nie dokumentował tego w sposób bezpośredni, nie pisał wierszy, które miałyby podbić serce wybranki. Niełatwo jest też ocenić, jak traktował miłość. Jego relacje z kobietami zmieniały się z biegiem czasu, wraz z jego rozwojem, wiekiem, doświadczeniami, jakich mu przybywało. Być może dopiero na przełomie lat 70. i 80., w relacji do chorej wtedy żony, dla której musiał być pielęgniarzem, nauczył się cierpliwości, oddania.

Zanim do tego doszło, była próba samobójstwa z miłości. Kim była kobieta, która przyczyniła się do tak desperackiego kroku?
Wszyscy przeżywamy w młodości miłosne dramaty, choć większość z nas z tego powodu nie próbuje się zastrzelić. Jako gimnazjalista Miłosz jeździł do dworku swoich ciotek w Krasnogrodzie koło Sejn. Tam przyjeżdżali też na wakacje letnicy z Warszawy. Młody Cześ zakochał się w jednej z letniczek, kobiecie już dojrzałej, przynajmniej z jego punktu widzenia, która zapewne go kokietowała, myśląc o jakimś niezobowiązującym wakacyjnym flircie. On się zakochał, ona zaś ostatecznie wybrała innego letnika, warszawskiego maturzystę. Pewnego razu wczesnym rankiem Miłosz wybrał się na spacer, podszedł w pobliże okna pokoju tej pani i nieszczęśliwie zobaczył, że wyskakuje z niego inny mężczyzna, który tam najwyraźniej spędził noc. Możemy sobie wyobrazić, jak przez cały dzień narastała w nim rozpacz. Aż wieczorem w pokoiku na strychu, w którym pomieszkiwał, wychylił szklankę wódki, załadował dwie lub trzy kule do rewolweru, zakręcił bębenkiem i nacisnął spust. Miał szczęście i my też: iglica nie trafiła w pocisk.

Odrobinę później zaczął pałać namiętnością do Jarosława Iwaszkiewicza. Czy tę miłość do pisarza można porównać do uczuć, jakimi obdarzał kobiety?
Miłosz miał niezwykle wysoki poziom odczuwania. Przeżywał wszystko intensywniej, mocniej, głębiej niż inni. Nie był człowiekiem letnim, który idzie na kompromisy emocjonalne. Na dodatek we wczesnej młodości był bardzo spragniony akceptacji, miłości, której może nie dostał dość od rodziców. Pisał już pierwsze wiersze, ale nie miał jeszcze pojęcia, jaką mają wartość, zachwycał się bardzo zmysłową poezją Iwaszkiewicza, którą przefiltrował przez swój głód zmysłowości i w pewnym sensie zakochał się w starszym koledze.

Pisał do niego listy pełne emocji, jakie mógłby pisać do kochanki. Dochodzi między nimi do spotkania, bo Iwaszkiewicz zainteresował się tym nikomu nieznanym chłopakiem i zaprosił go do siebie. Spotkanie się nie udało, Miłosz był nieśmiały, nieopierzony i czuł się bardzo niezręcznie w sytuacji, w której przyszło mu wejść do intelektualnego świata Iwaszkiewicza. Jeszcze nie potrafił się w nim odnaleźć. Ale bez wątpienia połączył ich bardzo intensywny związek. Czy był to związek homoseksualny w sensie ścisłym, nie wiem. Piszę o tym w ten sposób w książce, nie dlatego, że boję się prawdy, tylko po prostu nie jestem w stanie tego ustalić.

Są momenty w napisanej przez Pana biografii poety, w których pozostawia Pan czytelnika w pewnym zawieszeniu. Nie wszystko dopowiada Pan do końca. Na przykład nie dowiemy się z książki, kim była Ewa, którą Miłosz kochał.
Wielu znającym Miłosza osobom nie jest trudno domyślić się, kim była Ewa. Ale na jej życzenie nie podaję nazwiska. W sumie dużo piszę o jego związkach uczuciowych, choć nie próbowałem stworzyć katalogu kochanek Miłosza. Nie miałem potrzeby zastanawiać się, która ze studentek Miłosza miała z nim romans, a którą był tylko zauroczony. A taki katalog mógłby być pokaźny, bo w latach 60. czy 70., które poeta spędzał w Ameryce, kobiet w jego życiu było dużo. Kontakty uniwersyteckie, podróże z wykładami, na pewno musiały temu sprzyjać. Z całą pewnością miał w sobie ten rodzaj siły, która przyciąga kobiety, choć na partnera długotrwałego związku specjalnie się nie nadawał. Ja starałem się opisać tylko te związki, które były bardzo dla niego istotne.
A które były najistotniejsze?
Na pewno związek z Jadwigą Waszkiewicz, koleżanką ze studiów, z którą przeżył wielką miłość. Ale się tego uczucia przestraszył, uciekł od perspektywy rodziny, dzieci, stabilizacji. Taki był też związek z pierwszą żoną, Janką. Była ona zapewne człowiekiem, który najwięcej znaczył w jego życiu. Przy czym ich relacje nie były proste. Ale nigdy nie są proste w małżeństwach z wieloletnim stażem.

Odniosłam wrażenie, że potrafił być okrutny w stosunku do żony. Świadczy o tym choćby list do niej, w którym każe jej przyjechać z synami do Paryża, a jednocześnie pisze, że jej przybycie spowoduje cierpienie innej kobiety.

Myślę, że nie brało się to z chęci zadawania bólu, ale z potrzeby szczerości w stosunkach z Janką albo potrzeby bycia rozgrzeszonym. Bez wątpienia można powiedzieć, że był to związek, który przetrwał wszystko, od zachwytu dwóch dusz, dla których aspekt seksualny był mniej ważny niż intelektualne porozumienie, aż do sytuacji, kiedy patrzył on na potrzaskane, schorowane ciało żony, leżącej przez lata w łóżku i funkcjonującej tylko dzięki rozumowi, i to rozumowi przytłoczonemu depresją.

Kobietą, która cierpiała przez przyjazd Janki, była filozofka Jeanne Hersch.
To był pierwszy okres emigracji, gdy Miłosz zmagał się ze strachem, olbrzymim napięciem emocjonalnym, depresją, pokusami samobójczymi. Jednym z antidotów była bliskość, cielesna bliskość z kobietą.

Ostatnią wielką miłością życia pisarza była Carol...
...druga żona, która przyniosła mu łaskę spokoju. Mając ponad 80 lat żartobliwie mówił, że ona jest równowagą dla jego stanów depresyjnych. Po śmierci Janki pobrali się z Carol i razem przyjechali do Krakowa. Ona, Amerykanka od pokoleń, oczywiście wolała być w Stanach, dlatego zawarli coś w rodzaju kompromisu: pół roku mieszkali w Kalifornii, a pół w Krakowie. W pewnym momencie stan zdrowia Miłosza nie pozwolił na dalsze podróże i zdecydowali się zostać w Krakowie. Nikt się wtedy nie spodziewał, że to Carol wcześniej odejdzie.

Po jej śmierci napisał wstrząsający poemat"Orfeusz i Eurydyka". Wcześniej jednak zaczął pisać wiersze, które, w przeciwieństwie do utworów z młodości, cieplej przedstawiały jego stosunek do kobiet. Jakby nie tylko doszedł do wniosku, że miłość to dobry temat na wiersz, ale też zaczął doceniać uroki życia.
On zawsze doceniał życiowe przyjemności. Miał niezwykłą, wręcz zwierzęcą zachłanność życia. Uwielbiał dobre jedzenie, alkohol, podziwiał i chłonął piękno kobiet. Tak więc jeśli pisał, że ma blisko 90 lat, siedzi na lotniku w Minneapolis i przygląda się dziewczynom w minispódniczkach, dodając: "stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy młodości", to nie jest zaskakujące. Ważny jest może tylko pierwiastek lekkości i autoironii, na który mógł już sobie pozwolić. Ale znacznie ciekawsze jest to, że w późnym okresie życia coraz bardziej się otwierał na cząstkę kobiecości, która tkwiła w nim samym, przypominał, że poezja jest rodzaju żeńskiego. Gdy był już starcem, otaczały go przede wszystkim kobiety. To była żona Carol, sekretarka Agnieszka Kosińska, bratowa, pielęgniarki. Bardzo wtedy cenił rodzaj emocjonalnego ciepła, które wyzwala się w relacji damsko-męskiej. Nie było to już ciepło erotyczne, choć pierwiastek zmysłowy zawsze jest obecny w takich relacjach.

Czyli Miłosz do końca życia był człowiekiem namiętnym?
Zdecydowanie.

__________________
Andrzej Franaszek(1971) - krytyk literacki, redaktor działu kultury w "Tygodniku Powszechnym", absolwent polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor m.in. książek: "Ciemne źródło. Esej o cierpieniu w twórczości Zbigniewa Herberta" oraz "Przepustka z piekła. 44 szkice o literaturze i przygodach duszy" . Właśnie ukazała się blisko 1000-stronicowa książka "Miłosz. Biografia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska