Czerwone derby dla Zagłębia

Zaczęli sezon z pompą, orkiestrą i szumnymi zapowiedziami walki nawet o pierwszą czwórkę, a zakończyli derbową porażką z Zagłębiem Lubin, którą oglądała raptem garstka najwierniejszych kibiców. Z pewnością nie tak wyobrażali sobie pożegnanie z tegorocznymi rozgrywkami szczypiorniści SPR Chrobrego Głogów.

- Wiedzieliśmy, że ciężko będzie odrobić jedenaście bramek, ale chcieliśmy wygrać przynajmniej jedną, bo zawsze mecze między Głogowem a Lubinem są inne od pozostałych - mówi obrotowy Łukasz Kandora, dla którego był to ostatnie mecz w barwach SPR-u.

W sobotnim pojedynku nie brakowało twardych i nieczystych starć. Z czerwonymi kartkami mecz zakończyli Mikołaj Szymyślik i Tomasz Pietruszko z Zagłębia oraz Łukasz Kandora z Chrobrego. - Tak to się wszystko zebrało. Nie dość, że derby, to jeszczem mój ostatni mecz i w głowie się zakotłowało i złapałem trzy głupie kary - wyjaśnia kołowy SPR-u.

Trener SPR-u pretensje o ostrą grę miał przede wszystkim do arbitrów. - Wolelibyśmy przeżywać pozytywne emocje, a te zgrzyty, do których doszło były zupełnie niepotrzebne. One chyba były konsekwencją zaszłości z poprzednich meczów. Nad przestrzeganiem przepisów i niedoprowadzaniem do spięć powinni jednak panować sędziowie, a jak się okazuje, pozwolili zawodnikom na zbyt dużo - twierdzi P. Zembrzuski.

W sobotnim meczu do licznego grona kontuzjowanych zawodników SPR-u dołączyli Krzysztof Tylutki oraz Marek Świtała, który w 53. minucie po kontakcie z Mikołajem Szymyślikiem upadł na parkiet. Choć zdarzenie wyglądało bardzo groźnie, na szczęście skończyło się jedynie na skręceniu kostki i kilkumiesięcznej pauzie w treningach.

Po raz kolejny szczypiorniści Chrobrego wybiegną na ligowe parkiety we wrześniu. Pod czyją wodzą, okaże się w najbliższych tygodniach, choć głównym kandydatem do przejęcia schedy po Piotrze Zembrzuskim jest obecny dyrektor sportowy klubu Jarosław Cieślikowski.