MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co Ty możesz wiedzieć o Polsce? Albo o Józefie Piłsudskim...

Arkadiusz Franas
Gdy tak patrzę na okładkę dzisiejszej gazety, to zastanawia mnie jedno: kogo z tych bohaterów pokolenie mojej córki ma szansę poznać bez podpisu.

Co więcej, czy podpis im pomoże, by zrozumieli co to za ważne postacie. I nie chodzi mi o to, że dla nich liczy się tylko Justin Bieber czy pani z mięsnego, czyli Lady Gaga, która by przyciągnąć uwagę fanów ubrała się kiedyś w świeżą karkówkę czy inne podgardle. Każde pokolenie miało swoich idoli. Moje jak w lusterko patrzyło w Modern Talking, Lady Pank, Republikę czy AC/DC - w zależności od preferencji. Nie mieliśmy jednak problemów z rozpoznawaniem postaci historycznych, choć oczywiście wtedy "trochę" większy nacisk kładziono na Marksa, Engelsa i Lenina niż Piłsudskiego czy Daszyńskiego. Wielu na ich widok mogło mieć czasami nawet odruch wymiotny, bo atakowali nas zewsząd, ale jakieś podstawy mieliśmy. Główna przyczyna tkwi w tym, że kiedyś nauczyciele i spece od oświaty nie mieli bzika na punkcie ułatwiania życia młodym ludziom. Jakoś nie przejmowali się tym, że uczeń może się spocić na przykład podczas czytania lektury. Twierdzili, że nie wszystko ma nam sprawiać przyjemność.

To trochę jak z tranem. Mdli, ale ma swoją niezaprzeczalną wartość.

Skąd te smutne przypuszczenia? Oglądają Państwo podręczniki swoich dzieci czy wnuków? Przecież to jakaś pomyłka. Kolorowe, krótko i nie zawsze na temat. Wiele z nich przypomina komiksy, które nieco starszym kojarzą się z produkcjami Henryka Jerzego Chmielewskiego, popularnie zwanego Papciem Chmielem, z serii "Tytus, Romek i A'Tomek".

Jaki ten Franas nienowoczesny - zawołają "nowocześni". Niekoniecznie. Ma ktoś pomysł i ochotę, by podręczniki były na tabletach? Proszę bardzo. Nie kłócę się z cywilizacją, a jedynie z wymysłami, które wylewają dziecko z kąpielą.

Moim skromnym zdaniem nie da się w dwóch zdaniach omówić historii chrztu Polski w 966 roku. Bo owszem dziecko zapamięta, że było to w danym roku, ale niedługo potem zapyta: a kiedy przystąpiono do Pierwszej Komunii Świętej? Trzeba chyba wyjaśnić m.in., czemu to służyło, czy jak Mieszko I doszedł do tego momentu historycznego. Nawet nie wiem jakby się bardzo starał, to w dwóch zdaniach nie ma na to szans. Także przy pomocy obrazków.

Poza tym, nas dziejów Polski i świata uczono nie tylko na historii. Także na przykład na języku polskim. A proszę zajrzeć do współczesnego podręcznika z tego przedmiotu. Czytanki o pieskach, kotkach i innych mimozach. A dlaczego nie ma o czymś istotnym, na przykład właśnie o chrzcie polskim. Że nudne? Niekoniecznie, wszystko w rękach nauczyciela. Wiem, że poezja romantyczna nie rzuca na kolana młodzieży. Nas też nie rzucała, ale prawie każdy z mojego pokolenie wie z jakim wydarzeniem związana jest reduta Ordona. Oczywiście, dzięki tłuczeniu nam do głów słynnego wiersza Adama Mickiewicza. Przerabianego wielokrotnie, uczeniu się go na pamięć. Jakie dla wielu były to męki, gdy trzeba było przed całą klasą udawać Gustawa Holoubka i recytować niczym zawodowy aktor. Pamiętają Państwo te wyłamywane ze wstydu palce i wzrok utkwiony w suficie, gdy akcentowaliśmy: "Nam strzelać nie kazano. Wstąpiłem na działo...". Oj działo się, działo. Męczyliśmy się, ale coś z tego zostało.

Teraz są ważniejsze problemy niż powstanie listopadowe, trzeba współcześnie kształtować poglądy Polaków, walczyć z uprzedzeniami, jak choćby antysemityzm - zakrzyczy po raz kolejny "nowoczesny". Owszem. Ale w polskiej kulturze są dostępne nie tylko książki Jana Tomasza Grossa zatytułowane "Sąsiedzi" czy "Złote żniwa". Ten sam temat poruszali już inni mistrzowie słowa. Wystarczy choćby zajrzeć do "Mendla Gdańskiego" Marii Konopnickiej czy "Lalki" Bolesława Prusa z pięknie naszkicowaną postacią sympatycznego doktora Henryka Szlangbauma. Przecież to się czyta rewelacyjnie. Człowiek poznaje nie tylko problem antysemityzmu, ale zobaczy jak wyglądała Europa XIX wieku. Co najmniej dwa w jednym.

Moja rezolutna córka, gdy zobaczyła, że "Lalka" na półce w naszym domu ma cztery tomy, to złapała się za głowę i spytała: i ty to przeczytałeś?!?! Miałem wrażenie, że dla niej to było porównywalne z przejściem na pieszo do Warszawy i z powrotem. Choć jej obawy są jeszcze usprawiedliwione, bo jest dopiero w VI klasie, ale już nauczana w wersji skróconej. I takie to mam refleksje 11-listopadowe. W przeddzień święta, które tak długo było nam zakazane. Tym bardziej uważam, że powinniśmy cieszyć się naszą historią. Trudną, barwną i bardzo interesującą.
Nie zabierajmy jej naszym dzieciom tylko dla ich wygody. Bo potem będzie dziecku wstyd, gdy od przyjaciela usłyszy radę: musisz pójść do Cannosy, a ono włączy GPS-a...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska