Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co grozi bezpańskim kotom z zamku Książ?

Sylwia Królikowska
Koty strzegą zamku nie na żarty. Zjadają myszy i inne gryzonie, które mogą szkodzić
Koty strzegą zamku nie na żarty. Zjadają myszy i inne gryzonie, które mogą szkodzić fot. dariusz gdesz
Miłośnicy zwierząt zadrżeli, że ktoś chce zabić bezpańskie koty, mieszkające na podwałbrzyskim zamku.

- Co się stało z bezdomnymi kotami na zamku Książ? - grzmiał na jednym ze spotkań z prezesami gminnych spółek w Wałbrzychu Dariusz Gustab, były miejski radny i członek Klubu Miłośników Zwierząt.
Pytanie kierował do nowego prezesa spółki Zamek Książ, Krzysztofa Urbańskiego. Ten przyznaje, że od dłuższego czasu dostaje dziwne pytania, a nawet zarzuty w związku ze zwierzakami. Jedni twierdzą, że je uśpił, inni, że wyrzucił, przegonił. I tu by można było wyliczać długo. - Cały czas powtarzam, że kotom nic złego się nie dzieje i nikt nie zamierza im robić krzywdy - mówi prezes.

Nie ukrywa, że cała awantura była dla niego niezrozumiała. Jednak im dłużej dyskusja o kotach się rozwijała, tym więcej różnych wersji wydarzeń powstawało na jej temat, a co jedna, to bardziej drastyczna. - Tylko spytałem, co z nimi jest, bo miałem różne sygnały, że ma się wobec nich niecne plany - tłumaczy dziś Gustab. Jak dodaje, teraz liczy na dobrą współpracę z nowym zarządem Książa. Klub Miłośników Zwierząt oferuje też swoją pomoc.

Koty, o które wybuchła awantura, są w zamku Książ od zawsze. Trudno je dokładnie policzyć, ale szacuje się, że może ich być około 20. Dachowce czują się w zabytku jak u siebie. Spacerują po dziedzińcu, a pracownicy dbają, by zawsze miały coś na ząb. One same zresztą i z tym radzą sobie zupełnie nieźle. Bo w okolicach zamku, który jest otoczony lasami, łatwo o mięsną zdobycz - mysz czy szczur są w starciu z kotem na straconej pozycji.

I choćby z tego względu koty są szanowane. Zdarzało się bowiem, że gryzonie przegryzały kable czy niszczyły inne elementy zamku. Pojawił się jednak problem nie z myszami, a kotami właśnie. Niesterylizowane, żyjące zupełnie poza kontrolą, mnożyły się na potęgę. A trudno zadbać o coraz większą ferajnę. Trzeba więc było coś z tym zrobić. Zamek Książ podjął zatem współpracę ze schroniskiem dla zwierząt w Wałbrzychu. Sukcesywnie koty są wyłapywane i trafiają do weterynarza. Zwykle do zamku wybiera się kilkuosobowa ekipa i ustawia specjalne klatki, żeby stworzenia złapać. Tylko w piątek do schroniska przywieziono siedem kotów do kastracji i sterylizacji. Po zabiegach wrócą na zamek.

- Martwi nas jednak, bo od jakiegoś czasu nie widać kota Bolka. To najbardziej znany kocur ze wszystkich. Ale szukamy go - mówi Dariusz Gustab.

Stadem rządzi Bolek

Pierwsze koty zamieszkały w Książu w połowie lat 70. ubiegłego stulecia. Sprowadzili je pracownicy Polskiej Akademii Nauk, którzy tworzyli wówczas placówkę badawczą w wykutych pod zamkiem podziemiach. Wraz z rozwojem techniki znaleziono inny sposób odstraszania gryzoni z pod-ziemi. Popularne dachowce z pożytkiem dla zamku zostały i zadomowiły się w zakamarkach potężnej budowli. Stadem rządzi Bolek. Kocia gromada liczy ponad 20 sztuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska