Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężki los żony polityka

Hanna Wieczorek
Jeśli publicznie nie popełni faux pas, nikt jej właściwie nie zna. Na okładki gazet trafia przy szczególnych okazjach, na przykład kiedy wystąpi przed cesarską parą w sukience z napisami "sexy", "love" i "pink" - pisze Hanna Wieczorek

Jaka powinna być żona polityka? W Polsce to właściwie nie ma większego znaczenia. Bo kto widział Kalinę Schetynę, Barbarę Cymańską czy Aleksandrę Miller?

Barbara Cymańska stała się na chwilę głośna za sprawą męża, który wpisał niepracującą żonę w rejestr korzyści poselskich. Poseł Tadeusz Cymański tłumaczył, że chciał zwrócić uwagę na ciężki los niepracujących żon, które, choć są strażniczkami domowego ogniska i ręce sobie urabiają po łokcie, żyją na garnuszku mężów. Jednak większość z nas zapamiętała ten poselski happening jako dowód na dość szczególne traktowanie swoich połowic przez niektórych polityków.

Żona premiera Leszka Millera trafiła na pierwsze strony gazet raz, ale za to mocno. Kiedy przywitała japońską parę cesarską w letniej sukience z różowymi napisami "sexy", "love", "pretty", "pink". Okrzyknięta na chwilę Lady "Sexy Pink", nie miała jednak większego wpływu na karierę polityczną swojego męża.

Co ciekawe, właśnie przy okazji tego incydentu okazało się, że Kancelaria Sejmu, nieprzerwanie od początku lat 90., zatrudnia specjalnych konsultantów. Zadaniem pracowników owej firmy jest służenie radą: jak się ubrać na różne okazje, jak uczesać, jaki makijaż zrobić. Specjaliści odpowiadają też za szybkie szkolenia z protokołu dyplomatycznego. Ale kiedy sprawdzono, ile żon premierów, ministrów, posłów przez prawie 10 lat skorzystało z usług konsultantów, okazało się, że... ani jedna. Jak widać, wszystko wiemy najlepiej.

Powinna siedzieć w domu

Jedna z małżonek wrocławskich posłów podkreśla, że trudno być żoną polityka. Bo właściwie najlepiej, by siedziała w domu i nie próbowała robić kariery zawodowej. Koledzy i koleżanki z pracy patrzą podejrzliwie na każdy krok poselskiej połowicy. I po cichu, albo całkiem głośno, opowiadają sobie, jak to plecy męża zastępują jej mozolne wspinanie się po szczeblach kariery. A do tego zabiera chleb tym, którzy pracy i pracującego męża nie mają.

Przepisy potrafią mocno utrudnić życie rodzinom polityków. Te samorządowe spowodowały, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz przez kilka dni nerwowo tłumaczyła, iż firma jej męża nie bierze żadnych zleceń w stolicy, a więc działa zgodnie z prawem. Żona prezydenta Wrocławia, architekt Anna Dutkiewicz przestała projektować, choć, jak sama mówi, uwielbia to robić, ponieważ ustawa antykorupcyjna zabrania jej wchodzenia w jakiekolwiek relacje z urzędem miejskim. A we Wrocławiu nie da się niczego zaprojektować bez zgody urzędu.

Kariera polityczna też właściwie nie dla nich. Bo choć w Polsce nie regulują tego żadne przepisy, źle widziane są polityczne małżeństwa. Na świecie zresztą też. W transparentnej Danii przepisy zabraniają równoczesnego zasiadania w radzie gminy krewnym do trzeciego stopnia.
Ręce precz od polityki

Dzieje się tak, by wykluczyć "przejęcie" samorządu przez rodzinne koterie. Logiczne, ale ktoś wtedy musi zrezygnować z politycznych ambicji, albo je mocno ograniczyć.

W naszym kraju nie dziwi szczególnie, kiedy żona posła rozpoczyna batalię o mandat radnego. Tak jak to zrobiła, skutecznie zresztą, Barbara Zdrojewska we Wrocławiu. Okazało się jednak, że żona ministra Zdrojewskiego nie znalazła się na listach kandydatów do Senatu Platformy Obywatelskiej. Co sprowokowało zresztą Bogdana Zdrojewskiego do kilku cierpkich słów: "Żona ma ograniczone prawa obywatelskie tylko dlatego, że jest moją żoną. Taką płaci cenę".

Taką cenę zapłacił także Jacek Świat - mąż nieżyjącej posłanki Prawa i Sprawiedliwości Aleksandry Natalli-Świat. Wycofał się z polityki (był w dolnośląskich władzach partii Jarosława Kaczyńskiego) tylko po to, by żona mogła robić polityczną karierę.

Do warszawskiej rady miejskiej dwukrotnie kandydowała żona Jerzego Szmajdzińskiego - Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska. Za pierwszym razem przegrała, jednak w zeszłym roku do rady weszła, i to z przyzwoitym wynikiem. A za kilka tygodni wystartuje do Sejmu z Jeleniej Góry z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tyle że jej ambicje polityczne stały się widoczne dopiero po tragicznej śmierci męża. Przedtem mówiono o niej: "Praktykująca prawniczka. Przy mężu publicznie występuje rzadko. Oczytana, energiczna, uśmiechnięta, trzymająca władzę w domu".

Co ciekawe, podobne standardy panują także po drugie stronie Atlantyku. Wystarczy przyjrzeć się najsłynniejszej chyba parze amerykańskich polityków - Hillary i Billowi Clintonom.

Nikt nie miał wątpliwości, że Hillary Clinton jest "politycznym zwierzęciem" i ma spore polityczne ambicje. Jednak była Pierwsza Dama, a obecnie sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych w gabinecie Baracka Obamy, własny marsz na szczyty władzy rozpoczęła po zakończeniu kariery męża. Choć jeśli mamy się dokładnie trzymać dat, to do ataku ruszyła jeszcze jako urzędująca prezydentowa - kandydowała do Senatu w 2001 roku. I od razu pobiła dwa amerykańskie rekordy. Była pierwszą Pierwszą Damą, która starała się o mandat senatora i została pierwszą kobietą senatorem ze stanu Nowy Jork. W Senacie zasiadała osiem lat.
Pierwsze po Bogu

Chyba jedyną sytuacją, w której polityk marzy, by jego żona miała figurę modelki i aparycję miss świata, są wybory prezydenckie. Wtedy żony kandydatów dostają się pod dziennikarski ostrzał. A trzeba przyznać, że nazbyt często jedynym kryterium oceny jest wiek, tusza i uroda połowicy. Wydaje się, że główny los na loterii wygrał tu Aleksander Kwaśniewski, którego żona bez trudu przyćmiła poprzedniczkę - Danutę Wałęsę, schowaną w cieniu męża. Maria Kaczyńska niechętnie stawała w blasku jupiterów. Jednak potrafiła zdobyć sympatię Polaków. Choćby wystąpieniem w obronie Doliny Rospudy.

Jaka więc powinna być żona polityka? Zdaje się, że najważniejsze dla nas jest, by nie była kłopotliwa. Trudna do przyjęcia byłaby jedynie skandalistka goszcząca co chwilę na łamach tabloidów.

* * *

Słuchając fachowców od politycznego marketingu, odnoszę wrażenie, że żona polityka - a już szczególnie głowy państwa - powinna być młoda, piękna niczym miss Polski i na dodatek niesamowicie inteligentna i wykształcona...
Zaczyna pani od złej strony. Bo kiedy przyjrzymy się opiniom tychże speców od wizerunku, przekonamy się, że to politycy powinni być przystojni, eleganccy, wykształceni, obyci w świecie, kulturalni. A kiedy później popatrzymy sobie na naszych posłów, okazuje się, że niekoniecznie spełniają oni te właśnie oczekiwania. Cechy, o których mówią doradcy od marketingu politycznego, są dla polskich wyborców trzecio- czy nawet czwartorzędne.

Z żonami polityków chyba nie jest podobnie. Polacy uwielbiali Jolantę Kwaśniewską, bo piękna, świetnie ubrana, prowadzi działalność charytatywną. A znowu Maria Kaczyńska miała trudny start, wytykano jej wiek i nierzucającą się w oczy urodę. Trzeba było sporo czasu, dużo jej poczucia humoru i dystansu do swojej osoby, żeby przekonała do siebie ludzi.

Mamy trochę inny gust niż reszta Europy. Kiedy przejrzy się stronę z rankingiem pierwszych dam, okaże się, że poza granicami Polski z Jolanty Kwaśniewskiej podśmiewano się. Była uznawana za pierwszą damę mającą na koncie sporo lapsusów. Natomiast Maria Kaczyńska od początku miała wysoką pozycję w tym rankingu.
A co ma do tego nasz gust?
Kiedy poczytamy sobie wywiady z politykami, biznesmenami z listy najbogatszych Polaków, gdzieś tam w tle przewija się serial "Dynastia". I opowieść, jak to mały Stasio czy Kazio marzył, że kiedyś będzie latał własnym samolotem jak Carrington. I my patrzymy na "wielki świat" właśnie poprzez ten serial i jego estetykę.

Jolanta Kwaśniewska też?
Kilka lat po zakończeniu "Dynastii" nakręcono cztery dodatkowe, pożegnalne odcinki. W ostatnim wszyscy żegnali się ze wszystkimi. Jeśli dobrze przyjrzymy się tej scenie i porównamy ją z zapisem z pożegnania prezydenckiej pary, okaże się, że są bardzo podobne. Identyczne jest nawet ustawienie świateł. Kiedy Jolanta Kwaśniewska została Pierwszą Damą, właśnie zaczął się w Polsce czas rozkwitu prasy kobiecej. Tygodniki i miesięczniki eksploatowały ówczesną prezydentową. Ale pokazywały ją tak, jak sobie kucharka wyobraża "wielki świat".

Europa ma inną estetykę?
Zupełnie inną. Żona jednego z francuskich premierów z lat 90. pracowała na kasie w hipermarkecie. Lubiła tę pracę i nie przerwała jej w momencie, kiedy mąż został szefem rządu. Mimo że parze tej pieniędzy nie brakowało. I nikogo to nie dziwiło, nikt nie narzekał. Dopóki żona premiera dobrze wywiązywała się ze swoich oficjalnych obowiązków, wszystko było w porządku.

Skąd te różnice?
Po pierwsze, od 1989 roku bezrefleksyjnie przekładamy na nasz grunt amerykańskie zwyczaje. A Stany Zjednoczone są w stosunku do Europy bardzo konserwatywnym krajem. Proszę sobie wyobrazić, że dopiero w połowie lat 90. odważono się zamieścić reklamę z modelką odsłaniającą piersi w wysokonakładowym amerykańskim tygodniku. I od razu wybuchła wielka awantura. Nic więc dziwnego, że dla wyborcy w USA ważna jest rodzina, rozwody, liczba dzieci kandydata na jakieś stanowisko. W Europie, w tym w Polsce, to margines. Nie zauważyłem, żeby ktoś szczególnie interesował się rodzinami polityków. No, chyba że tabloidy coś wyciągną.

No dobrze, amerykańskie wzorce niezupełnie do nas pasują. Ale skąd ten brak zainteresowania rodzinami polityków?
Poruszyła pani istotną kwestię, która swoje korzenie ma jeszcze w PRL-u. Przez wiele lat przedstawiano w Polsce polityków jako ludzi, którzy żyją wyłącznie sprawą. 24 godziny na dobę myślą wyłącznie o tym, co zrobić, żeby było nam lepiej. Po raz pierwszy próbowano przełamać to w latach 70. Pojawiła się wtedy publicznie żona Edwarda Gierka - Stasia.

To wpłynęło na nasze dzisiejsze postrzeganie rodzin polityków?
Zdecydowanie. Dopiero po 1990 roku zaczęto interesować się rodzinami prezydenta, premiera. Ale proszę popatrzeć, generalnie prywatność polskich polityków jest bardzo mocno chroniona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska