Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Christian Verona: Mistrzostwo Polski? Wszystko jest możliwe

Jakub Guder
fot. Janusz Wójtowicz
O swojej pracy w Impel Gwardii Wrocław, o tym, czy będzie jeszcze współpracował z kadrą naszych siatkarek i o ostatnich mistrzostwach świata kobiet i mężczyzn opowiada Christian Verona, trener przygotowania fizycznego Impel Gwardii Wrocław.

Współpraca z Christianem Veroną jest dla Impel Gwardii dużym wydatkiem?
Nie wiem, czy dla klubu jest kosztowna... To dobry układ dla obu stron. Dla mnie, bo dostaję dobre pieniądze za tydzień w miesiącu, który tu jestem. Dla klubu, bo nie płaci mi za pełny etat.

Czym dokładnie zajmuje się Pan we Wrocławiu?
Jestem tu raz w miesiącu przynajmniej na tydzień. Podczas pobytu przygotowuję zajęcia na czas mojej nieobecności. Jest to ogólny plan, kiedy, jakie i ile ćwiczeń ma robić cała drużyna. Dbam także o każdą zawodniczkę, biorąc pod uwagę jej indywidualne potrzeby. Raz w tygodniu omawiam wszystko telefonicznie z Rafałem Błaszczykiem.

Czyli jest Pan w stanie powiedzieć, ile kilogramów musiała przed sezonem zrzucić każda siatkarka?
Właściwie tak, jeśli robię testy zawodniczkom. We Wrocławiu z tego zrezygnowałem, bo miałem mało czasu. To ważny element, ale nie tak istotny jak ludzie myślą. Ważniejsze jest, by sprawdzić, czy siatkarki prawidłowo wykonują ćwiczenia, jakie mają obciążenia, zapytać, czy mają jakieś problemy zdrowotne. Sprawdziany skoczności czy masy są przydatne, ale nie aż tak istotne.

Kiedy poznał Pan Rafała Błaszczyka?
Podczas mojego pierwszego obozu z kadrą narodową w Kołobrzegu. Rafał był tam jednym z asystentów. Mieliśmy okazję dużo ze sobą rozmawiać, nie tylko z tego względu, że zna angielski i był moim tłumaczem. Mówiliśmy o sytuacji siatkówki w Polsce. Kiedy padła propozycja współpracy, powiedziałem: czemu nie? Jestem otwarty na takie wyzwania. To był koniec czerwca i we Włoszech rynek pracy już zamknięto, a ja nie zaakceptowałem żadnej propozycji. Byłem więc gotowy obowiązki w kadrze łączyć z zaangażowaniem w klubie. Oczywiście nie w pełnym wymiarze czasowym.

Gdzie pracował Pan wcześniej?
Zaczynałem w żeńskiej drużynie Vicenzy. Potem przeniosłem się do Modeny, ale tylko na jeden sezon. Następnie miałem krótki epizod w Familia Chieri. Po nim zacząłem pracę z drużynami męskimi. Najpierw dwa lata w Trentino, potem kolejne dwa w Sisleyu Treviso. Współpracowałem też z reprezentacją Niemiec, z którą byłem na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. W ostatnim roku pomagałem męskiej Perugii, która zdobyła Challenge Cup i dziewczynom z Jesi. Tam grały m.in. Lubow Sokołowa i Simona Rinieri.

A grał Pan kiedyś w siatkówkę?
Nigdy nie uprawiałem żadnych sportów zespołowych. Jeździłem profesjonalnie na motocrossie, ale miałem za mało talentu (śmiech). No i trenowałem sporty walki. Skończyłem na boksie tajskim, gdzie byłem trenerem przygotowania fizycznego dwóch naprawdę dobrych zawodników.

Duża jest różnica między poziomem rozgrywek ligowych w Polsce i we Włoszech?
Nie ma prawnie żadnej. Jeszcze kiedy przyjechał do Łodzi z Sisley'em Treviso na Final Four Ligi Mistrzów uważałem, że jest duża różnica. My co prawda przegraliśmy tam trzecie miejsce, ale to nie miało znaczenia, bo we Włoszech, jeśli nie zdobędziesz złotego medalu, to taj jakbyś zajął ostatnie miejsce. Myślę, że Skra spokojnie mogłaby teraz rywalizować z najlepszymi drużynami w lidze włoskiej. Trudno mi ocenić, jak grają Rzeszów i Kędzierzyn. We Włoszech są trzy męskie drużyny, które zawsze grają na bardzo wysokim poziomie. Wśród kobiet... Muszyna z Ligi Mistrzyń wyeliminowała Villa Cortese. Ten zespół i Sopot poradziłyby sobie we Włoszech. Finanse, organizacja, kibice są także na wysokim poziomie.

Jeździłem profesjonalnie na motocrossie, ale miałem za mało talentu

Ale różnica między Skrą a ostatnimi zespołami w lidze jest olbrzymia. Władze chcą zamknąć ligę i stworzyć coś, co będzie przypominać NBA.
Tak, słyszałem o tym. Nie mam pojęcia czy to dobry pomysł. W Europie nikt nie stosował takiego rozwiązania. To amerykański styl: drużyna przez 10 lat może przegrywać wszystkie mecze, a i tak jest w pierwszej lidze. Moim zdaniem w takim systemie druga część rozgrywek może być absurdalna, bo nikomu nie będzie zależało na dobrych wynikach. To może być duży błąd. Nie mam pojęcia, czy to się uda. Trzeba myśleć o tym ostrożnie.

Porozmawiajmy teraz o kobiecej reprezentacji. 9. miejsce w mistrzostwach świata kobiet to sukces czy porażka?
Generalnie to był sukces, bo przecież drużyna wypadła lepiej niż na poprzednich mistrzostwach świata. Dziewiąte miejsce na świecie nie jest takie złe. Osobiście oczekiwałem czegoś więcej, bo uważam, że polska drużyna jest bardzo mocna. Mam nadzieję, że udowodni to na mistrzostwach Europy.

To dobrze, że trener Jerzy Matlak został na swoim stanowisku?
Tak. Dobrze nam się ze sobą pracowało, chociaż komunikacja nie była najlepsza, a to z tego względu, że możemy porozumiewać się tylko po niemiecku. Oczywiście zdarzały się sytuacje, w których kazał mi coś robić, a ja się z tym nie zgadzałem, ale jeśli tylko potrafiłem mu wytłumaczyć dlaczego myślę inaczej, to on często się ze mną zgadzał.

Matlak został, ale w kadrze nie będzie Katarzyny Skowrońskiej...
Nie wiem, nie rozmawiałem z Kasią. Teraz wygrywa w klubie. Ostatni raz widziałem ją zanim zaczęła grać w Turcji.

Będzie Pan współpracował w tym roku z kadrą?
Mogę oficjalnie powiedzieć, że dostałem propozycję ze związku, by być przy reprezentacji i w tym roku w pełnym wymiarze czasowym. Zastanawiam się, muszę wszystko przemyśleć. Ważna jest dla mnie też rodzina - we Włoszech mam żonę i dwójkę dzieci.

Jako Włocha muszę też zapytać Pana o system rozgrywek podczas ostatnich mistrzostw świata mężczyzn.
Nie do końca go rozumiem, ale z drugiej strony był przecież dla wszystkich taki sam. Brazylia zdobyła mistrzostwo przy tym systemie i przy innym cztery lata wcześniej. Czyli wygrała najlepsza drużyna. Ludzie narzekali na formułę, ale ona była taka, a nie inna i nic nie można było zrobić.

Obiera Pan włoski punkt widzenia.
Chodzi Panu o to, że Polska trafiła do jednej grupy z Bułgarią i Brazylią? Wystarczyło wygrać jeden mecz, z Bułgarią i to oni pojechaliby do domu. Wszyscy mieli takie same szanse.

Wystarczyło wygrać jeden mecz, z Bułgarią i to oni pojechaliby do domu.

A Andrea Anastazi to dobry wybór na trenera kadry?
Znam dobrze Andrea, chociaż nie pracowałem z nim nigdy. Wiele razy rozmawialiśmy. Za wcześnie by cokolwiek mówić, ale myślę, że wykona tu dobrą pracę. On trenował w wielu miejscach i ma ogromne doświadczenie.

Wracając na koniec do Gwardii, zapytam prowokacyjnie: będzie mistrzostwo?
(śmiech) Wszystko jest możliwe. Ważna była wygrana w Bielsku. Nieistotne, że Aluprof nie gra teraz najlepiej. To mistrzynie Polski, zawsze chcą zwyciężać, a my tam zagraliśmy bardzo dobry mecz. Punkt z Sopotem, który jest liderem, to też nie przypadek. W mojej opinii powinniśmy mieć więcej oczek i pewnie by tak było, gdyby nie problemy zdrowotne. Możemy walczyć z każdym, jeśli mamy dobry dzień, nie cudowny, wystarczy dobry. Szczególnie w play-offach. Tam jeden mecz może być słabszy, bo jutro dostajesz drugą szansę. Gwardia to drużyna utalentowana, pełna entuzjazmu, która jest mieszanką młodości i doświadczenia. Myślę, że możemy być niespodzianką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska