Burmistrz winny się nie czuje. Uważa, że działał na korzyść gminy i jej kasy.
Rzecz dotyczy inwestycji współfinansowanej przez Unię Europejską. W podtrzebnickim Marcinowie budowano składowisko odpadów. Wartość prac to 10 milionów złotych. - Inwestycja powinna być skończona w listopadzie 2006 roku - mówi Długozima. - Ja zostałem burmistrzem w grudniu 2006 r. Okazało się, że inwestycja jest spóźniona: została oddana do użytku cztery miesiące po czasie.
Urząd w Trzebnicy naliczył więc wykonawcy kary umowne - około 2,3 mln złotych. Jednak ich nie wyegzekwował.
Jak tłumaczy burmistrz, urzędowi prawnicy ostrzegali, że próba egzekucji kar może się skończyć w sądzie. A tam - mówi dziś burmistrz - firma miała szanse wygrać.
Długozima mówi, że wykonawca prac na wysypisku śmieci miał poważne argumenty, by przekonywać, że opóźnienie nie jest jego winą. Jednak urząd nie zdecydował się na zawarcie aneksu i przedłużenie terminu zakończenia prac. Zamiast tego doszło do porozumienia. Firma wykonała prace przy stawie naul. Leśnej w Trzebnicy. Z kosztorysu wynikało, że ich wartość i wartość kar umownych są identyczne. Ale prokuratura, a ściślej - zatrudniony przez nią ekspert wyliczył, że prace warte były 1,4 mln zł. Czy je w ogóle wykonano? Żeby to ustalić, trzeba byłoby spuszczać wodę ze stawu, a to za drogo by kosztowało.
Prokuratura przyjęła więc, ze roboty zostały wykonane tak, jak wynika to z protokołów odbioru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?