- Wracałem ze spaceru ze swoim jamnikiem, gdy zobaczyłem, że zza bramy pobliskiego zakładu wybiega wielki pies. Odruchowo wziąłem swojego czworonoga do góry, żeby go ochronić, zwłaszcza że już kiedyś został dotkliwie pogryziony. Wtedy ja zostałem zaatakowany - opowiada Paweł Hutny, mieszkaniec Muchoboru Wielkiego.
Mężczyzna na kolanach, własnym ciałem, chronił swojego pupila, jednocześnie odpierając atak. Na szczęście, nie doszło do tragedii, choć w pewnym momencie zrobiło się groźnie. - Pies chciał mnie złapać za kark. Usłyszałem nad głową charakterystyczne kłapnięcie szczękami - dodaje Paweł Hutny.
To już drugi przypadek w ostatnim czasie, że bernardyn uciekł z posesji. - Zgłosiła się do nas kobieta, która powiedziała, że również została zaatakowana w zeszłym tygodniu przez tego samego - potwierdza sierżant Damian Tarnawski z patrolu policji wezwanego na miejsce zdarzenia.
Beethoven uciekł z posesji przy ul. Kunickiego 59, gdzie znajduje się kilka firm. - On nie jest puszczany luzem. Niestety wymknął się przez uchylone drzwi na portierni, gdzie przebywa podczas dnia - zapewniają ochroniarze.
Przyznają, że nie jest to szkolony pies. I nie mają nad nim wystarczającej kontroli. Choć dodają, że nie był wcześniej agresywny. - Nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Ale teraz będzie musiał wrócić tam skąd przyszedł, czyli do schroniska. Niestety nie możemy dopowiadać za psa, który nie jest nawet naszą własnością - dodają.
Mieszaniec nie należy bowiem do firmy ochroniarskiej, która strzeże posesji. Trafił tu na prośbę pracowników, którzy w nocy chcieli czuć się bezpieczniej. Za jego utrzymanie odpowiadał zarządca terenu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?