Centrum szyte na miarę

Zarzut, który pojawił się we wczorajszym tekście "Milioner sprzedaje Arkady", jakoby marketing i promocja centrum handlowego, którym kieruję, były nieakceptowane przez najemców, jest moim zdaniem krzywdzący zarówno dla nas, jak i dla najemców. Owszem, zawsze można zrobić coś lepiej i więcej, ale trzeba pamiętać o odpowiednich proporcjach nakładów do efektów.

Jesteśmy najbardziej kameralnym centrum handlowym we Wrocławiu, a co za tym idzie - mamy najmniejszą liczbę najemców, którzy ponoszą koszty działań marketingowych. Przez to musimy decydować się na kroki, które przy realnie niskich zasobach przyniosą maksymalny efekt. I nie chodzi nam tutaj o przyciągnięcie do Arkad Wrocławskich wszystkich klientów. Bo nie w tym rzecz. Zależy nam na tym, aby stać się centrum modnym i prestiżowym, o bardziej wysublimowanym wizerunku niż w przypadku konkurencyjnych galerii handlowych.

Klienci, którzy robią u nas zakupy, cenią sobie kameralność i spokój Arkad, ich wyjątkowy charakter. Nie chcą się przeciskać przez tłum ludzi. Dlatego staliśmy się centrum spotkań we Wrocławiu.
Nasz marketing jest szyty na miarę i kierowany do klientów, którzy szukają czegoś więcej niż w innych centrach handlowych.

Lepsze kosztuje. Dlatego angażujemy się - owszem, może rzadziej, niż życzylibyśmy sobie - przede wszystkim w projekty wyjątkowe. To u nas był luksusowy pokaz Gosi Baczyńskiej, to tutaj organizowane są wyjątkowe Koncerty na Dachu i to my niedługo postawimy symulator F1 na nasze drugie urodziny. To kwestia wyboru. My zdecydowaliśmy: rzadziej, ale z klasą.