- Wniosek na pewno złożymy. Najpewniej w czwartek - mówił nam w środę Piotr Waśniewski, prezes Śląska Wrocław.
Przyjmijmy jednak, że wniosek do sądu trafia. Co wtedy? Upadłość ma być układowa, czyli sąd będzie starał się, aby doszło do porozumienia z wierzycielami (przede wszystkim gminą Wrocław i firmą Zygmunta Solorza-Żaka). Na to liczą działacze Śląska. - Ale sąd nie musi wcale miesiącami o takie porozumienie zabiegać - dodaje nasz rozmówca.
Może być tak, że uzna, że nie ma szansy na konsensus. I wtedy upadłość układowa zostanie zamieniona w likwidacyjną. A wtedy - i to jest najczarniejszy scenariusz - spółka przestanie istnieć, a jej majątkiem będzie zarządzać syndyk. - I co zrobi? Przede wszystkim, jak najszybciej, będzie chciał sprzedać piłkarzy. Pewnie po promocyjnych cenach - słyszymy.
Zobacz też: Real chce odszkodowania od Śląska Wrocław
Bo innego majątku, to wrocławski klub raczej nie ma... Jego własnością nie jest ani stadion przy Oporowskiej, ani budynek klubowy, czy hotel obok. Śląsk nie ma nawet klubowego autobusu, bo pojazd dzierżawi od zewnętrznej firmy. - Nasz majątek to biurka, dwa samochody, pięcioletnie komputery, kilka telewizorów, fax, sprzęty biurowe i tak dalej. Najdroższe są chyba specjalistyczne urządzenia do odnowy biologicznej. To wszystko - mówi nam jeden z pracowników Śląska.
Nawet biorąc pod uwagę szybką i promocyjną sprzedaż wszystkich piłkarzy, to majątek klubu jest wart około dwóch milionów euro. To zaledwie kropla w morzu, jeśli chodzi o wszystkie wierzytelności. Trudno przypuszczać, aby miasto i przede wszystkim Solorz zadowolili się takimi pieniędzmi...
Czytaj koniecznie: Co doprowadziło Śląsk Wrocław na skraj bankructwa (KULISY WYDARZEŃ)
Rozważając dalej czarne scenariusze już za dwa miesiące piłkarze będą mogli sami rozwiązywać swoje umowy. Przepisy Polskiego Związku Piłki Nożnej mówią bowiem, że jeśli zawodnik nie dostaje pensji przez trzy miesiące, może wystąpić do PZPN z wnioskiem o zerwanie umowy z winy klubu. Tak działo się pod koniec ubiegłego roku w Polonii Warszawa. WKS ma w tej sprawie teraz miesięczne opóźnienie.
Majątek Śląska to biurka, dwa auta, stare komputery, kilka telewizorów, sprzęt biurowy...
W przypadku, gdy w procedurze upadłości układowej wierzyciele i Śląsk się nie dogadają, a sąd ogłosi upadłość likwidacyjną, klubowi zostanie cofnięta licencja na grę w ekstraklasie. "Komisja do spraw licencji klubowych może zawiesić lub pozbawić licencji, jeżeli (...) z dowolnej przyczyny licencjobiorca stanie się niewypłacalny i wejdzie w stan likwidacji bądź upadłości likwidacyjnej podczas trwania sezonu licencyjnego w rozumieniu obowiązujących przepisów prawa polskiego" - czytamy w podręczniku licencyjnym.
Czytaj też: Śląsk Wrocław złożył wniosek o upadłość
W takim przypadku WKS zostałby przesunięty automatycznie na koniec tabeli, a potem zdegradowany o dwie klasy rozgrywkowe. Nie zagrałby jednak w II lidze, bo wkrótce ogłosiłby upadłość.
Reaktywacji klubu mógłby się podjąć podmiot, który posiada prawa do herbu, nazwy i barw. W tym przypadku wydaje się, że najlepszym kandydatem jest Wojskowy Klub Sportowy, który szkoli już piłkarską młodzież, ale ma też pod swoimi skrzydłami kilka innych sekcji. To nim prezydent Rafał Dutkiewicz chciał się posłużyć, by "wyrzucić" Solorza z wrocławskiego klubu.
Nowy zespół teoretycznie powinien zaczynać od najniższej ligi (klasa C - 9. poziom rozgrywkowy), ale Dolnośląski Związek Piłki Nożnej, który zarządza rozgrywkami od IV ligi w dół, mógłby go dopuścić do rozgrywek właśnie od tego poziomu (IV liga, czyli piąty szczebel). Tak zrobiły regionalne związki w przypadku ŁKS-u Łódź i Polonii Warszawa. Oba zespoły aktualnie grają właśnie w IV lidze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?