Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci ranne w wypadku wracają do domów

Małgorzata Moczulska
Życiu pacjentów nie zagraża niebezpieczeństwo. To zasługa służb ratunkowych, które bardzo sprawnie przeprowadziły akcję
Życiu pacjentów nie zagraża niebezpieczeństwo. To zasługa służb ratunkowych, które bardzo sprawnie przeprowadziły akcję Dariusz Gdesz
W sobotę dwójka dzieci poszkodowanych w piątkowym wypadku autokaru w Świdnicy została wypisana ze szpitala i wróciła do domów.

W niedzielę wypisanych zostało sześciu kolejnych pacjentów. Dzieci przebywały na oddziale chirurgii, w większości były ogólnie potłuczone. Po opatrzeniu ran i wykonaniu badań, lekarze zdecydowali, że pod opieką rodziców dzieci szybciej dojdą do siebie.
- Ich stan był dobry i pozwalał na to, by mogły wrócić do domu - tłumaczy Jacek Domejko, dyrektor szpitala "Latawiec" w Świdnicy.

W placówce wciąż jeszcze przebywa pięć ofiar wypadku: dwie nauczycielki i trójka dzieci.
Dwoje uczniów jest leczonych na oddziale pediatrycznym i najprawdopodobniej jeszcze dziś będą mogli wrócić do domu. Trzeci jest po operacji i dochodzi do zdrowia na oddziale intensywnej terapii. Jeszcze w niedzielę chłopiec podłączony był do respiratora, ale lekarze oceniali jego stan jako stabilny.
Poza tą piątką na oddziałach neurochirurgii w szpitalach w Wałbrzychu i Wrocławiu przebywa jeszcze trójka innych uczniów.

Najbardziej poszkodowany jest 12-letni chłopiec, który przeszedł w piątek operację. Miał uszkodzoną kość czaszki, ale na szczęście jej odłamki nie uszkodziły mózgu. Jak mówią lekarze, życiu żadnego z pacjentów nie zagraża niebezpieczeństwo. To w dużej mierze zasługa służb ratunkowych, które bardzo sprawnie przeprowadziły akcję. Na miejscu wypadku uruchomione zostało polowe centrum medyczne, gdzie na bieżąco pomagano rannym. Najbardziej poszkodowanych karetki błyskawicznie przewiozły do szpitala, rannych transportowano także śmigłowcem.

Przypomnijmy. W piątek zaraz po godzinie 10 pełen dzieci autobus nie zmieścił się pod wiaduktem kolejowym na obrzeżach miasta.
Auto z ogromnym impetem wbiło się w metalową konstrukcję mostu i zaklinowało. Siła uderzenia była tak duża, że ścięta została prawie połowa dachu autokaru.
Rannych zostało 31 dzieci i czwórka dorosłych opiekunów. Wszyscy trafili do szpitala. Jeszcze w piątek wieczorem część z nich, po opatrzeniu ran, wróciła do domu z rodzicami.

Wszyscy zastanawiają się, jak kierowca mógł nie zauważyć, że nie zmieści się pod niskim wiaduktem i co robił na drodze, gdzie obowiązuje zakaz ruchu aut powyżej 2,9 metra. Autokar, którym kierował, był blisko metr wyższy. Kierowca nie został jeszcze przesłuchany. Nie pozwalał na to jego stan psychiczny. Po zdarzeniu był w szoku. Długo nie można było z nim porozmawiać. W końcu wykrztusił z siebie, że nie znał tej drogi, a pokierowała go nią jedna z nauczycielek.

Przez cały weekend mężczyzna był pilnowany przez funkcjonariuszy policji by - jak tłumaczyli śledczy - nie doszło do jakiegoś nieszczęścia. Prawdopodobnie w poniedziałek kierowca usłyszy zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy lądowej. Grozi mu 10 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska