18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krew leje się strumieniami, ogień szaleje dookoła - czyli jak powstaje komiks o Wrocławiu (ZDJĘCIA)

Robert Migdał
Juliusz Woźny przy pracy. Tworzenie komiksu to wręcz benedyktyńska robota
Juliusz Woźny przy pracy. Tworzenie komiksu to wręcz benedyktyńska robota Paweł Relikowski
Krew leje się strumieniami, trup ściele gęsto, ogień szaleje dookoła... To nie są kadry filmu katastroficznego czy SF. To fabuła komiksu historycznego, który wychodzi spod ręki Juliusza Woźnego, wrocławskiego rysownika.

Tytuł: "1241" - czyli rok oblężenia Wrocławia przez Tatarów. Bohater pozytywny: Błogosławiony Czesław, który miasto ocalił. Cudem ocalił - dodajmy. Bohater negatywny: Najeźdźcy. Okrutni i źli. Brrr...

Komiks o Wrocławiu - na początek - łyk historii
Oto, jak Jan Długosz opisał to wydarzenie w swoich "Rocznikach Królestwa Polskiego": "(...) Tatarzy (…) oblegają zamek wrocławski. Lecz gdy przez kilka dni przeciągali oblężenie, nie usiłując zdobyć, brat Czesław z zakonu kaznodziejskiego, z pochodzenia Polak, pierwszy przeor klasztoru św. Wojciecha we Wrocławiu (...), modlitwą ze łzami wzniesioną do Boga odparł oblężenie. Kiedy bowiem trwał w modlitwie, ognisty słup zstąpił z nieba nad jego głowę i oświetlił niewypowiedzianie oślepiającym blaskiem całą okolicę i teren miasta Wrocławia. Pod wpływem tego niezwykłego zjawiska serca Tatarów ogarnął strach i osłupienie do tego stopnia, że zaniechawszy oblężenia, uciekli raczej niż odeszli (...)".

- No i przyznaj, czyż to nie piękna historia? Działa na wyobraźnię. Aż chce się pokazać, jak to wtedy wszystko wyglądało... - uśmiecha się Juliusz Woźny. Od kilku miesięcy, w pocie czoła, pracuje nad swoim najnowszym komiksem historycznym. Najnowszym, bo już rok temu światło dzienne ujrzał jego komiksowy debiut "Orędzie" - opowieść o kardynale Bolesławie Kominku.
Tym razem Juliusz Woźny wziął na warsztat czasy bardziej odległe, choć temat bardzo bliski jego sercu - pisał bowiem pracę magisterską (ukończył historię sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim) o kaplicy błogosławionego Czesława.

32 strony, ponad 120 obrazków
Komiks ma mieć 32 strony. Wszystko ręcznie malowane - ponad 120 obrazów i obrazków. Komiks (czytelnik pochłonie go w 10-15 minut) robiony jest "metodą ręczną". Powstaje około sześciu miesięcy. To wielki trud: bolą nie tylko oczy od skupienia przy malowaniu, ale także nadgarstek od pracy.

- Taki komiks to wręcz benedyktyńska robota - mówi Juliusz Woźny. - Stron jest 32. Na każdą wchodzą minimum dwa obrazki. A do tego są takie strony, z tzw. marginesami, które mają zdobienia, przypominające średniowieczny rękopis - dodaje. Najpierw musiał pojawić się pomysł. Potem autor gromadził ikonografię, pisał scenariusz (trzeba było stworzyć całą fabułę, bo nie wystarczyło zacytować średniowieczną legendę, bo to tylko kilka zdań), i jednocześnie tworzył pierwsze szkice: bo najpierw rysuje ołówkiem, potem nakłada farby. Akrylowe, bo z olejnymi jest więcej zamieszania - długo schną, trzeba pędzle rozpuszczalnikiem czyścić tak, że śmierdzi w całym domu.

Sześć miesięcy temu Juliusz Woźny usiadł do pierwszego obrazu. Nakreślił postać błogosławionego Czesława, który ciska kulą płonącą. Dziś na stole w jego pracowni leży stos kilkudziesięciu szkiców i obrazków. Do skończenia dzieła zostało mu jeszcze tylko 10 rysunków i komiks będzie gotowy. No, prawie gotowy...

Do pracy, dopiero w fazie końcowej, kiedy trzeba wszystkie obrazki połączyć, poukładać jak puzzle i zrobić z nich książkę, zostaje zaprzęgnięty komputer. - Wtedy muszę wszystko dokładnie rozplanować: przewidzieć, gdzie będzie tekst, jak rysunki mają być ułożone - które pionowe, które poziome - opowiada rysownik.

Kolejne sceny biją kolorami (i scenami okrucieństwa, wszak Tatarzy słynęli z okrucieństwa). Każda postać jest inna, wyjątkowa. Każda ma inne rysy twarzy. - Kto pozuje? Kim jest zakonnik? Kim agresor? Kogo ma twarz? - Znajomi, rodzina. Ba. Jest i moja żona, i córka. Przychodzę do nich z aparatem fotograficznym i proszę: a to o odpowiedni grymas, minę, pozę... Robię zdjęcia, a potem przenoszę obraz zatrzymany w kadrze na papier. Żeby było naturalnie. Prawdziwie.

- Sam wyszukujesz "modeli"? Prosisz o pozowanie?
- Już teraz nie. Tak było kiedyś. Dzisiaj sami przychodzą i proszą, żeby ich uwiecznić... (uśmiech)
Juliusz Woźny i jego farby, rysunki, sztalugi
Juliusz Woźny komiksy zaczął malować dość późno. Po pięćdziesiątce.
- Żałuję, że debiut przyszedł tak późno. Ale szybko przypominam sobie historię o pewnej artystce z Korei Południowej. To była pani, która całe życie chciała malować, ale miała wrednego męża i on jej malować nie pozwalał. I ona pokornie podporządkowywała się woli męża, ale gdy miała 70 lat, mąż zmarł. Wtedy zaczęła się na poważnie zajmować malarstwem. I zanim odeszła, w wieku 90 lat, została jedną z bardziej znanych artystek Korei - opowiada Woźny.

- Tobie żona kołków na głowie nie ciosa, że cały czas tylko farby, rysunki, sztalugi?
- Na szczęście nie.
- Pytam, bo malujesz od lat: teraz komiksy, a wcześniej obrazy, ikony.
- Już w wojsku moje malowanie się przydało. To, że zostałem we Wrocławiu i nie zostałem wysłany gdzieś daleko, do jednostki nad morzem, to zawdzięczam łapówce: namalowałem pewnemu wojskowemu cztery obrazki pt. "Cztery pory roku" i pan oficer mnie zostawił w rodzinnym mieście. Potem miesiącami pracowałem... w komórce plastycznej. Malowałem hasła: "Niszcz wroga pierwszym pociskiem" - okraszone bombami oczywiście. A największe moje dzieło to były dwa wielkie orły, o wymiarach 6 metrów na 9, które zawisły w Hali Ludowej z okazji zjazdu kombatantów.

Komiks o Wrocławiu zobaczysz już w październiku
Po wojsku nie skończył z malowaniem. Jego obrazy i obrazki rozchodziły się wśród znajomych. Szło mu tak dobrze, że zaczął malować na handel, za granicę.
- W Niemczech handlowałem martwą naturą, kopiami dzieł mistrzów. Jednemu Japończykowi, pod katedrą w Akwizgranie, sprzedałem obraz za 100 marek. Dobry to był interes... - wspomina.

Skąd się pojawił pomysł na robienie komiksów historycznych? Po pierwsze - od 6 lat Juliusz Woźny pracuje w Ośrodku Pamięć i Przyszłość (jako rzecznik prasowy), więc z historią ma do czynienia dzień po dniu. Po drugie - komiks to jest dla niego taka namiastka filmów, o których robieniu myślał od lat. - Zawsze mi się marzyło, żeby reżyserować różne historie, żeby je opowiadać. A przy robieniu komiksu jesteś wszystkim: reżyserem, scenarzystą, aktorów wybierasz... Cudowne jest to stwarzanie świata od samego początku do końca. Zabawa bez ograniczeń - mówi Woźny.

Opowieść o błogosławionym Czesławie powinna trafić do sprzedaży na przełomie października i listopada tego roku. W głowie autora jest już jednak kolejny komiks.
- Marzy mi się opowieść, której akcja rozgrywa się po 1945 roku, kiedy na Dolny Śląsk przyjeżdżają wypędzeni z Kresów - zapowiada Woźny.

Komiks to nie tylko wiek XX i XXI...
Pierwsze komiksy powstały już w... jaskiniach. Były to opowieści obrazkowo-malunkowe o polowaniach ludzi pierwotnych, o zwierzętach, na które polowali.Tak samo komiksem można nazwać rysunki w egipskich królewskich grobowcach - bo oprócz nich są podpisy hieroglifami.

W Polsce pierwsze komiksy pojawiły się w lutym 1919 roku we Lwowie w tygodniku satyrycznym "Szczutek" i nosiły tytuł "Ogniem i mieczem, czyli przygody szalonego Grzesia - powieść współczesna". Ukazało się w sumie 28 powiązanych odcinków (w każdym było 6 różnych obrazków).

Komiks opowiadał o walkach polskiego żołnierza z Rosjanami, Ukraińcami, Niemcami i Czechami. Jego autorami byli Kamil Mackiewicz i Stanisław Wasylewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krew leje się strumieniami, ogień szaleje dookoła - czyli jak powstaje komiks o Wrocławiu (ZDJĘCIA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska