Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Wielka mi Europa...

Andrzej Górny
Andrzej Górny
Andrzej Górny archiwum Polskapresse
Siedzę w łódce na jeziorze Maróz. Ma ono do 40 m głębokości, ale przecież nie będę nurkował. Dwie panie, które mi towarzyszą, może by i dały nura, bo o połowę ode mnie młodsze. Ale akurat wyciągnąłem okonia i one też chcą, zostajemy więc przy trzcinach.

Dziewczyny ciągną okonki, płotki, krasnopióry. Najpierw wrzeszczą radośnie, że się coś złapało, za chwilę popłakują, bo im żal zdobyczy i nalegają, aby rybuchny wypuścić. Wytargowałem, że jedną płoć założę na żywca, a z resztą niech robią, co chcą.
Okolica piękna, woda tak czysta, że dno widać z kilku metrów, narybku przy brzegu setki. Mnóstwo ptaków, kaczki podpływają na żebry - rzucicie kawałek chlebka? Świetnie się bawimy, a przecież panie niedawno były dwa tygodnie na Sardynii, gdzie znajomi przyjęli je w wielkim domu i karmili tamtejszymi przysmakami. Klimat, morze, plaże, imprezki… To gdzie lepiej? - pytam. E tam, głupie pytanie. Tam dobrze i tu super.

Wracamy z dwukilowym szczupakiem, który połakomił się na tę płotkę na haku. W domku kuzynki oprawiam drapieżnika, damy szykują opał na ognisko. Dwa mopsy - Bazyli i Kuki, chowane w warszawskim mieszkaniu, pierwszy raz mają tysiąc metrów przestrzeni do dyspozycji, nieco im odbija, harcom i wygłupom końca nie widać.

Dziewczyny ciągną okonki, płotki, krasnopióry. Najpierw wrzeszczą radośnie, że się coś złapało, za chwilę popłakują, nalegają, aby ryby wypuścić

W gospodarstwie rybackim Szwaderki trafiamy do gospody specjalizującej się w daniach rybnych. Klientów tłum, na porcje trzeba czekać kilkadziesiąt minut. Ale gdybyście spróbowali tamtych sandaczy, pstrągów czy węgorzy prosto z wody! Nic z naszych miejskich sklepów nie dorasta im do najmarniejszej płetwy. W Olsztynku z kolei jagodzianki sławne na całą okolicę. Owocowego nadzienia więcej niż otaczającego je ciasta. Pycha.

I tak się zastanawiam, gdzie się podziała moja młodzieńcza namiętność do dalekich podróży? 50 lat temu o mało się nie załapałem na wyjazd do Londynu, ówczesnej stolicy świata, z Beatlesami akurat! Moje podanie o paszport milicja odrzuciła. Pojechałem więc autostopem do Władysławowa, gdzie dżdżystą nocą wraz z kumplem prosiliśmy milicjantów, by nas wsadzili do aresztu, to się wysuszymy. I znów się nie udało.

O wiele później, w Berlinie, jeszcze Zachodnim, widziałem trzech polskich gastarbeiterów. Dwóch się szamotało, a trzeci mitygował: - Ależ panowie, bądźmy Eu… Eu… ropejczykami! Ładna będzie ta nasza Europa - pomyślałem z przekąsem. No i dziś jest… poniekąd. Miejscami całkiem niezła. Tylko co mnie to obchodzi? Na przyszły rok znów się widzę w polskich borach, nad jeziorami. Szkoda czasu na dalsze dojazdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska