Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poszukiwany, poszukiwana

Małgorzata Matuszewska
Nazwisko Jana Słabego widnieje na znalezionej we Lwowie liście żołnierzy
Nazwisko Jana Słabego widnieje na znalezionej we Lwowie liście żołnierzy Michał Pawlik
Razem z Instytutem Pamięci Narodowej szukamy lwowskich harcerzy, ich rodzin i znajomych, których zdjęcia zostały znalezione na Łyczakowie. Mamy już pierwszy, mały sukces. Odnaleźli się pierwsi harcerze z IX Drużyny im. H. Jordana.

Nazwisko i pseudonim wrocławianina Jana Słabego "Anglika" na znalezionej we Lwowie liście młodych żołnierzy widnieje tuż obok danych jego brata - Władysława Słabego "Lotnika".
- Dopiero z gazety dowiedziałem się, jaki Władek miał pseudonim! - pan Jan nie krył wzruszenia.
Przedwojenne i wojenne fotografie, dokumenty z archiwum IX lwowskiej Drużyny Harcerskiej imienia H. Jordana znaleziono na Łyczakowie. Ukryte na strychu budynku na Górnym Łyczakowie przy dawnej ul. Pijarów 64 (dziś to Nekrasowa 64), ponad sześćdziesiąt lat czekały na remont starego domu i odnalezienie. Wśród 300 negatywów i dokumentów jest lista pseudonimów z prawdziwymi nazwiskami, datami urodzenia i adresami zamieszkania.

O znalezisku pisaliśmy 13 marca. Oryginalne archiwum jest dziś we Lwowie. Władze miasta przekazały Konsulatowi Generalnemu RP zeskanowane materiały, które staraniem Krzysztofa Grzelczyka, wicedyrektora wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej, trafiły do Wrocławia. Konsul Marcin Zieniewicz odnalazł nekrolog Zbigniewa Dydowicza "Maciusia" zmarłego przed czterema laty w Poznaniu. Ten ślad zaprowadził nas do Danuty Drożek, siostry "Maciusia". Nasz artykuł przeczytał pan Jan Słaby, a do redakcji napisała jego wnuczka Marta. "Opowieści ze Lwowa o harcerzach i okupacji znam tak dobrze, jakbym sama to przeżyła" - pisała w liście.

Harcerze w chwili wybuchu wojny mieli po ok. 12-15 lat. Nie walczyli bezpośrednio z wrogiem, zaangażowali się w działalność konspiracyjną. Z dokumentów wynika, że niektórzy z nich należeli do organizacji Jednostki Młodzieży Narodowej, przemianowej w czerwcu 1944 roku na Młodzież Wielkiej Polski i dzielącej się na hufce i drużyny.
- Ale my wszyscy przysięgaliśmy przed Armią Krajową - opowiada dziś Jan Słaby.

Jan i jego brat Władysław urodzili się we Lwowie, w rodzinie rzymskokatolickiej, obaj byli ministrantami u jezuitów. Mama Zofia prowadziła dom, ojciec Dymitr Jan pracował w Monopolu Tytoniowym. - Mieszkaliśmy w samym centrum, na Sykstuskiej - wspomina dawne czasy Jan Słaby. - Ulica blisko Wałów Hetmańskich wiodła aż do kościoła Marii Magdaleny. Tato pracował w Śródmieściu na placu Bandurskiego (właściwie Cłowym), a potem chodził do pracy do Winnik, 7 km od Lwowa.

Dwa lata przed wojną rodzina przeprowadziła się na Łyczaków i zamieszkała przy ulicy Pijarów, naprzeciw szpitala. - Tato chodził do pracy na "pichtę" - lwowianin z pochodzenia wciąż nie zapomniał języka dobrze znanego wrocławianom.
Bracia (Jan urodził się w styczniu 1928 roku, Władysław przyszedł na świat 19 kwietnia 1924 roku, zmarł 3 czerwca 1982 roku) chodzili do szkoły im. Adama Mickiewicza przy ul. Tadeusza Rutowskiego. Pan Jan do dziś wspomina, że grób prezydenta Lwowa Tadeusza Rutowskiego jest na Cmentarzu Łyczakowskim ("po lewej stronie blisko bramy").
W tej samej szkole uczyły się późniejsze sławy: reżyser i aktor Adam Hanuszkiewicz, jego brat Janusz, aktor Jerzy Michotek, gen. Bronisław Bednarz.
- Do szkoły poszedłem wcześniej, miałem 6 i pół roku. Tak zdecydowała mama, powiedziała, że szkoda czasu - opowiada pan Jan. Uczył się z Żydami i Rusinami, wielonarodowe klasy były normalne. Niesnasek z powodu bycia Polakiem nie było w szkole pana Jana. Dziewczyny uczyły się obok, dyrekcję i salę gimnastyczną mieli wspólną.

Jan w 1939 roku skończył piątą klasę, ale Sowieci, którzy weszli do Lwowa, cofali uczniów o rok. Władysław już przed wojną chodził do prywatnego gimnazjum Kistryna. Niemałe czesne (35 zł) w połowie pokrywał Monopol Tytoniowy.
Obaj bracia do harcerstwa wstąpili jeszcze przed wojną. I obaj do IX Drużyny. Harcerze nosili się w barwach Lwowa - czerwonej i niebieskiej. Ale z powodu różnicy wieku niewiele czasu spędzali razem i mieli innych kolegów. Nic dziwnego, kiedy Władysław był już harcerzem, Jan chodził do zuchów. Jan ciepło wspomina przedwojenne czasy i obozy. W 1938 roku był na obozie w Rafajłowej w Gor-ganach. Przemaszerował Karpaty Wschodnie.

Normalne życie przerwała wojna. Chłopcy poszli do Armii Krajowej, dowódca Jana, trochę od niego starszy, mieszkał przy sąsiedniej ulicy.
- W czasie okupacji donosiliśmy dowódcom, jakie oddziały zmechanizowane przemieszczają się przez Lwów - opowiada. Matka nie wiedziała, że jest w AK, tylko, że "coś robi". Ale kiedy chciał pójść do lasu, nie pozwoliła.

Życie było bardzo trudne. Mieszkańcy Lwowa nie mieli co jeść. Ojciec braci mielił ziarno zebrane na polach. Po mszy, do której służył, Jan chodził na furtę, dostawał kawę i kawałek chleba. Uczył się w rzemieślniczej szkole przy Krasickich (z niej zachował dwa świadectwa, skończył pierwszy i drugi rok klasy elektrycznej), pracował w samochodowych wojskowych zakładach naprawczych, jako goniec w starostwie powiatowym, obok dzisiejszego ks. kardynała Mariana Jaworskiego.

W 1944 roku rejestrowano wszystkich mężczyzn w wieku od 16 do 35 lat. Jana wysłali na roboty do Jarosławia. Tam na szczęście mieszkała ciotka, u której chłopak czasem mógł coś zjeść.
Kiedy wrócił do domu, wszyscy już czekali na Sowietów. Na Wielkanoc 1944 roku Rosjanie zbombardowali przedwojenną Akademię Handlu Zagranicznego, w czasie wojny starostwo powiatowe.
- "Zachachmęciłem" stamtąd kennkarty [dowody tożsamości wydawane przez Niemców mieszkańcom Generalnego Gubernatorstwa - przyp. red.], naboje do tetetek [radziecki pistolet samopowtarzalny - przyp. red.] - opowiada pan Jan. Kennkarty ostemplował i przekazał do dowództwa. Na pewno komuś się przydały.
1944 rok był dramatyczny w życiu Jana. Jesienią tego roku Władysława wzięli do wojska Rosjanie. Szczęśliwie, bo poszedłby do więzienia, jak Jan.
"Gawari kłyczko", kazał milicjant na komisariacie przy Kurkowej. Jan nosił dwa pseudonimy: Anglik i Carmen, bo lubił operę. Pytali, czy jest w podziemiu, ale Jan twardo trzymał się swojej wersji.
Przerzucali go z celi do celi. Nastolatek bał się prowokacji.
- Na Pijarów miałem jeszcze zamelinowany karabin, sztucer belgijski, chyba do dziś jest schowany na poddaszu - wspomina.

W więzieniu przesiedział ponad 9 miesięcy. Nie został wywieziony, bo nie miał 18 lat, nie był też sądzony. Dziś uważa, że szczęśliwie pracował, bo "bezczynne siedzenie to makabra".
- Kiblowałem i czekałem, kiedy to się skończy - mówi.
Wypuścili go w listopadzie 1945 roku. Do Wrocławia Jan przyjechał z rodzicami w 1946 roku. Jeszcze we Lwowie uczył się w dziesiątej klasie dla dorosłych, w szkole im. Mickiewicza.

Rodzinę Słabych nowe władze nagabywały, co zamierzają ze sobą zrobić. Pod koniec maja 1946 roku wsiedli więc do pociągu i pojechali transportem na zachód. Trafili do Żmigrodu.
- Nie wysiedliśmy, bo Lwów był wielkim miastem, a tam co? Dziura, co byśmy robili? - wspomina Jan Słaby. Po około dwóch tygodniach podróży trafili na wrocławskie Psie Pole. Zamieszkali w wielkiej stodole.

W wojennej zawierusze znalazły się trzy siostry matki: Julia, Anastazja i Katarzyna, reemigrantka z Francji. Wszyscy zamieszkali na Pilczycach. Nie bali się niebezpiecznych obrzeży miasta, bo w pobliżu stał rosyjski garnizon, więc było względnie bezpiecznie.
Jan pierwszy poszedł do pracy, ewidencjonował ludność w Miejskim Urzędzie Obwodowym. Z miasta wyjeżdżali jeszcze Niemcy. Ojciec tłumaczył mu "to wszystko tymczasem".
- A to tymczasem trwa ponad 60 lat! - stwierdza pan Jan.

Jan ożenił się w 1952 roku z Jadwigą Tomaszewicz z Wilna. Żoną Władysława została Leokadia, modystka. Władysław był radiomechanikiem, mieszkał w Toruniu, potem w Suwałkach, ale chciał być pochowany we Wrocławiu. Umarł w wieku 58 lat, jego grób jest na Maślicach.
Jan pracował jako sekwestrator (komornik), studiował na AWF-ie, która w tamtych czasach była Studium Wychowania Fizycznego i Wyższą Szkołą Wychowania Fizycznego. Musiał zapisać się do partii, wybrał Stronnictwo Pracy, bo "skupiało kupców i rzemieślników, chrześcijan". Na rozmowie w wojsku okazało się, że przez to Jan Słaby jest politycznie podejrzany.

Studia skończył w 1953 roku. Uczył w szkole żydowskiej, w Technikum Chemicznym. W bogatym zawodowym życiorysie ma też epizod Hala Ludowa, którą kierował, i Pilmet. Grał w piłkę nożną i hokeja. W Klubie Sportowym Parasol na wrocławskich Pilczycach, ponad 20 lat uczy gry młodych zawodników.
- Zadeklarowałem panu konsulowi Zieniewiczowi, że postaram się, by pamięć o lwowskich harcerzach nie zginęła - mówi Krzysztof Grzelczyk. Dzięki jego staraniom razem z IPN szukamy harcerzy wspomnianych w archiwum, ich rodzin, przyjaciół, a także autorów rozkazów - "Janusza" i "Lechickiego - szefa szkolenia". Ich dzieje opublikujemy na naszych łamach.
Krzysztof Grzelczyk planuje wystawę archiwalnych fotografii i dokumentów. Prawdopodobnie będzie ją można zobaczyć w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska