Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: 30 km w dwie godziny. Tak podróżuje się koleją w XXI wieku (ZDJĘCIA)

Bartosz Józefiak
Podróż pociągiem na trasie Wrocław - Brzeg Dolny to od piątku prawdziwa męka. Po zamknięciu mostu na Odrze jazda trwa dwie godziny. A to tylko 30 km. Pojechaliśmy tą trasą, żeby sprawdzić, jak kolej i pasażerowie radzą sobie w kryzysowej sytuacji.

- Rozpacz. Tak jednym słowem można opisać tę podróż. Ludzie wstają o 4.30 rano, żeby zdążyć do pracy na godz. 8. A i tak im się to nie udaje! - mówi Tomasz Cieciera, który dojeżdża do pracy we Wrocławiu z Wołowa. - Do zakończenia remontu na torach przeprowadzę się chyba do Wrocławia. Bo mój szef nie będzie więcej tolerował spóźnień.

- Wiozą nas jak w najbardziej zacofanych państwach afrykańskich, a nie w europejskim kraju w XXI wieku - dodaje Dawid Pyś, dojeżdżający do pracy we Wrocławiu z Gąsiorowa.

To łagodniejsze określenia wściekłych pasażerów, którym polska kolej zafundowała "krajoznawczą wycieczkę" po powiatach: wołowskim i średzkim. Pociągiem z Wrocławia do Brzegu Dolnego (30 km) w normalnych warunkach jedzie się pół godziny. Teraz tę trasę przejedziemy w ponad dwie godziny. A do Wołowa dojedziemy w dwie i pół godziny.

Podróż tak się wydłużyła, bo 6 września Urząd Transportu Kolejowego zamknął tor na moście kolejowym w Brzegu Dolnym. W połowie sierpnia uszkodził go wykolejony wagon. UTK stwierdził, że przejazd jest tam niebezpieczny.

Od tego czasu zaczęła się gehenna pasażerów, bo żeby dojechać z Wrocławia do Brzegu Dolnego i dalej: do Wołowa, Głogowa i Zielonej Góry, muszą oni jechać objazdem. Pociągi zatrzymują się więc przed mostem w Księginicach. Tu trzeba przesiąść się do podstawionych autobusów. Te jadą naokoło przez Lubiąż, gdzie jest najbliższy most nad Odrą. Efekt? Podróż dłuższa o 1,5 godziny w jedną stronę. Remont toru zakończy się najwcześniej w piątek.

- Bez pociągu jesteśmy odcięci od świata, bo w Księginicach nie zatrzymują się żadne autobusy - skarży się nam Agnieszka Gierus, pasażerka z Księginic.
- Mieszkańcy przeżywają dramat. Tracą pracę, bo wyjeżdżając nawet najwcześniejszym pociągiem, nie zdążą dojechać na 7 do roboty we Wrocławiu - dodaje Dawid Pyś. - A tą linią tysiące osób codziennie podróżują do pracy i różnych szkół.

Męka pasażerów rozpoczęła się w piątek. Pokonanie 30 km (taką długość ma trasa Wrocław: Brzeg Dolny) zajmuje 2 godziny.

Jak jechaliśmy pociągiem relacji Wrocław – Wołów? Zobacz na następnej stronie

Wsiadamy do pociągu Kolei Dolnośląskich z dworca Wrocław Główny do Wołowa o godz. 10:50. Już na starcie mamy 10- minutowe opóźnienie, bo kierownik pociągu nie zdążył dotrzeć na czas z poprzednich transportów. Na ekstremalną podróż decyduje się 8 osób.

- Normalnie ten pociąg jest wypełniony ludźmi. Teraz jadą tylko ci, którzy naprawdę muszą - opowiada Dawid Pyś. - Mnie nie stać na to, by codziennie dojeżdżać autem, a autobusów brak. Pieniądze zainwestowałem w bilet miesięczny. Ciekawe, czy ktoś odda mi pieniądze?- zastanawia się.

Kierownik pociągu wyjaśnia, że zwrot pieniędzy za bilet jest możliwy - po złożeniu reklamacji w kasie. - Tę drogę wybierają tylko ci, którym się spieszy i mają czas. Mieszkańcy Brzegu Dolnego czy Wołowa do pracy dojeżdżają autami. Dogadują się i podróżują razem. Inaczej nigdy nie zdążyliby na czas - mówi Honorata Konieczna z Brzegu Dolnego.

- Nie miałam pojęcia o tej awarii, dowiedziałam się dopiero w kasie, jak kupowałem bilet. Miałam umówione ważne spotkanie w południe, musiałam je przełożyć. Gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądać ta droga, wsiadłabym w autobus lub samochód - żali się pani Ewelina, która z Wrocławia dojeżdża do Wołowa.

Ale awaria torów dotyka nie tylko tych, którzy żyją po drugiej stronie Odry. Także osoby z miejscowości między Wrocławiem a Księginicami tracą czas i nerwy. Pociągi z Księginic nie odjeżdżają, dopóki nie dojadą do nich autobusy dowożące ludzi ze stacji w Wołowie i Brzegu Dolnym. - Pociągi z Księginic powinny jeździć normalnie. Dla osób z okolicznych wsi to jedyny transport do pracy we Wrocławiu - opowiada Dawid Pyś.

Irena Niciak z Wrocławia co tydzień odwiedza rodziców w Wołowie. Pamięta, że z tą trasą kolejową już wcześniej były problemy, a pociągom zdarzało się zatrzymywać w szczerym polu. - Stan tych torów jest tragiczny. Nie były remontowane od wojny. A jak jadę przez most kolejowy w Brzegu Dolnym, to mam duszę na ramieniu. Boję się, że on się zaraz zawali.

Kiedy most w Brzegu Dolnym trafi do remontu? Dziś tego nie wiadomo. Kolejarze liczą na dofinansowanie z Unii Europejskiej. Wcześniej pasażerowie zdążyli ucieszyć się z nowych połączeń i nowoczesnych pociągów, które kilka lat temu zafundował im marszałek województwa i jego spółka Koleje Dolnośląskie. - I na co nam te pojazdy, skoro przez te fatalne tory i tak jeździmy dłużej? - denerwuje się wrocławianka.

Pociąg staje w Księginicach, ostatniej stacji przed feralnym mostem kolejowym. - Pojedziemy półtorej godziny dłużej, niż normalnie. I to jeśli mamy szczęście, bo autobusy zastępcze często się spóźniają. Czekając na nie tracimy kolejne kilkadziesiąt minut - opowiada Tomasz Cieciera .

Dziś mamy szczęście. Autobus już czeka. Teraz przed nami droga naokoło - aż przez Lubiąż,. Bliżej nie ma mostu nad Odrą. Najnowsza przeprawa dla samochodów w Brzegu Dolnym zostanie oddana do użytku za ok. dwa miesiące.

Pasażerowie zastanawiają się, dlaczego rzeki nie możemy sforsować na promie, który działa na przystani w Brzegu Dolnym? Taki wariant wybrali kolejarze w połowie sierpnia, gdy po wykolejeniu wagonu pociągu technicznego tor trzeba było awaryjnie zamknąć po raz pierwszy. Okazuje się, że rozwiązanie nie było zgodne z prawem, bo prom jednorazowo zabierał zbyt dużo osób. Właściciele przeprawy promowej otrzymali mandat od urzędu żeglugi śródlądowej. Trzeba było zrezygnować z tego pomysłu.

Autobus dojeżdża do Brzegu Dolnego o 13.05. O 13.20 jesteśmy w Wołowie. Po tym, jak pasażerowie wysiedli, pojazd od razu zawraca, by nie powiększać spóźnienia. W Księginicach o 14:30 czekają już pociągi Kolei Dolnośląskich i Przewozów Regionalnych.

Piotr Furchert dojeżdża do Wrocławia aż z Kostrzyna nad Odrą. Wyruszył po 6 rano. Przyznaje, że dużo jeździ koleją w Niemczech, gdzie także zdarzają się awarie. - Ale to chyba rekord. Średnia prędkość mojej podróży to 25 km na godzinę. Dobrze, że chociaż bilet jest niedrogi - mówi.

Agnieszka Gierus próbuje dostać się do Wrocławia z Księginic. - Na pociąg czekam od 12. To mój jedyny środek transportu. Miałam umówioną wizytę u lekarza, ale musiałam ją przełożyć - dodaje.
PKP PLK-spółka odpowiedzialna za infrastrukturę na kolei- rozpoczęła naprawę toru po tym, jak Urząd Transportu Kolejowego nakazał zamknięcie uszkodzonego fragmentu. Naprawa ma trwać do piątku. Najwcześniej wtedy zakończy się droga przez mękę pasażerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska