Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązacy idą na wojnę z kamieniołomami

Rafał Święcki
Anna Śniegucka-Paprocka i jej sąsiedzi sprzeciwiają się kopalni w Karpnikach
Anna Śniegucka-Paprocka i jej sąsiedzi sprzeciwiają się kopalni w Karpnikach Marcin Oliva Soto
Ludzie nie chcą mieć kopalni za swoim płotem. Domagają się odszkodowań lub zamknięcia firm.

Leśna, Mysłakowice, Stara Kamienica - w tych dolnośląskich gminach kopalnie i kamieniołomy uchodzą za bardzo uciążliwych sąsiadów. Faktycznie, trudno pogodzić wydobycie surowców z oczekiwaniami okolicznych mieszkańców, którzy chcą żyć w spokoju i ciszy.

Mariola Gmurska, mieszkanka Grabiszyc Średnich, niewielkiej wsi w gminie Leśna, uważa, że wybuchy w oddalonej o około 300 metrów od jej domu kopalni bazaltu spowodowały pękanie ścian.
- Strzelają raz albo dwa razy w tygodniu. Cały dom wtedy drży. Kiedy dzwoniłam do kopalni, by im o tym powiedzieć, odkładali słuchawkę. Nikt tam ze mną nie chce rozmawiać - skarży się Gmurska.

Gdy 20 lat temu przyjechała do Grabiszyc, okolica była spokojna. Pobliski kamieniołom był od wielu lat nieczynny. Problemy zaczęły się rok temu, gdy wznowiono wydobycie.
- Niech zapłacą mi odszkodowanie albo wykupią działkę i dom - upiera się Mariola Gmurska.
Roman Kołak, prezes spółki Kruszywa Polskie, uważa, że uszkodzenia budynku nie mają związku z działalnością kopalni.
- Przeprowadzaliśmy podczas odstrzałów badania sejsmiczne. Nie wykazały nic niepokojącego - tłumaczy Kołak.

Jednak skargi sąsiadów kopalni spowodowały, że w rozwiązanie sporu zaangażowała się gmina. Dzięki zawartemu między nią a spółką porozumieniu, zostaną przeprowadzone badania techniczne ponad 10 budynków znajdujących się w pobliżu kopalni. Jeśli eksperci potwierdzą, że uszkodzenia powstały na skutek wybuchów, mają być wypłacone odszkodowania.

Mirosław Markiewicz, burmistrz Leśnej, uważa problemy związane z wydobyciem za zło konieczne. Według niego liczy się każdy inwestor, który stworzy w gminie miejsca pracy.
- Zdaję sobie sprawę z uciążliwości wydobycia, trzeba zrobić wszystko, by je zminimalizować. Jednocześnie trzeba pamiętać, że kopalnia daje pracę 50 osobom - tłumaczy samorządowiec.
Konflikt w Leśnej wydaje się niewielki w porównaniu z wielką batalią, jaką wytoczyli kopalni mieszkańcy Karpnik. Jej przeciwników łatwo rozpoznać, bo wielu z nich na swych samochodach wozi naklejki: "Jestem przeciw kopalni skalenia w środku wsi Karpniki".
Od kilku lat starają się zablokować wydobycie, bo uważają że ich miejscowość powinna rozwijać się turystycznie. Obawiają się, że transport urobku wielotonowymi ciężarówkami wystraszy gości. Walczą więc w sądach administracyjnych i Ministerstwie Środowiska.

- Decyzja o przedłużeniu na kolejne 40 lat koncesji na wydobycie została wydana z naruszeniem przepisów. Staramy się ją unieważnić - mówi mecenas Roman Słomski, członek Towarzystwa Miłośników Karpnik. Przeciwnicy kopalni próbowali też posunąć się dalej. Gdy uznali, że nie mogą liczyć na wsparcie macierzystej gminy Mysłakowice, próbowali założyć własną. Wniosek o utworzenie nowej gminy - Karpniki - przepadł jednak w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Uznało ono, że cztery miejscowości (Karpniki, Krogulec, Gruszków i Strużnica) są zbyt niewielkie, by stworzyć odrębny samorząd.

Prezes Pol-skalu, Mirosław Kotowski, nie znalazł wczoraj czasu na rozmowę z nami. Wcześniej jednak zapewniał, że kopalnia nigdy nie stanie się olbrzymią odkrywką i da się pogodzić interesy mieszkańców z działalnością firmy.

Według Michała Kołacza ze Stowarzyszenia Karpniki, poczynania kopalni nie skłaniają do dialogu.
- Raczej starają się wywierać na nas presję. Jacyś ludzie fotografują nasze nieruchomości. Dowiadujemy się, że będziemy mieli problemy ze skarbówką lub prokuraturą - opowiada Kołacz.
Firma Pol-skal stara się też uruchomić kopalnię w gminie Stara Kamienica. I tam pojawiły się protesty mieszkańców.

- Sądzę, że gdyby nie opór mieszkańców, kopalnia już by działała - uważa Katarzyna Andrzejewska ze stowarzyszenia "Pod Kamienieckim Grzbietem". Powstanie kopalni może zablokować wpisanie gruntów, na których znajduje się złoże, do programu Natura 2000.

Bez protestów
Kopalnia węgla brunatnego Turów sięgając po złoża zagarnia kolejne miejscowości. Teraz przyszła kolej na Opolno-Zdrój pod Bogatynią. Z powierzchni ziemi ma zniknąć ponad 80 budynków. Wyburzanie domów potrwa do 2030 roku. Proces odbywa się bez protestów. Wcześniej działalność kopalni pochłonęła wsie Biedrzychowice, Rybarzowice, Turoszów, części Białopola i Sieniawki. Miejsce tych miejscowości zajęła hałda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska