Nawet pani Słupkowska, urocza chmurka z publicznej tv, musiała się ostatnio mocno schylać, by pokazać, jak nisko spadły temperatury na Dolnym Śląsku. Co miało też swoje dobre strony (to schylanie się, oczywiście).
W środę słoneczko we Wrocławiu wreszcie zaświeciło, lecz niekoniecznie dla tutejszych żużlowców. Na torze wciąż błocko, a w klubie biegają z nożyczkami i tną, co się da. Głównie kontrakty. Prezes Krystyna Kloc zdradziła nam, że po kieszeni dostali już wszyscy pracownicy WTS-u i cała kadra trenerska.
A teraz toczą się rozmowy z zawodnikami. Jak zapewniła promotorka, w atmosferze zrozumienia. Ufamy, że wzajemnego. Po kieszeni ma nawet dostać sir Crump, który w środę pojawił się we Wrocławiu. Jak wszyscy, to wszyscy, Rudy też. Przyjmijmy, że te cięcia okażą się skuteczną formą sportowego dopingu. Bo poniesione straty trzeba sobie teraz powetować. Na torze, rzecz jasna. Oby z głową tylko! Takich z pociętymi umowami może się rozpychać w tym sezonie więcej.
A tor na Olimpijskim jak był wąski, tak pozostał. W każdym razie żadna to tajemnica, że zwycięzcy mają się lepiej. Marynarze admirała Nelsona byli niepokonani właśnie dlatego, że płacili im tylko od zwycięstwa. We Wrocławiu już znaleźli oszczędności, w niedalekim Lesznie na razie czekają. Oto prezes Dworakowski zapowiedział, że w pierwszej kolejności wiele zależeć będzie od frekwencji na najbliższych meczach. W przypadku kiepskiej może jeszcze "wyciągnąć jakieś zaskórniaki". A na końcu dopiero zabrać wszystkim - od zawodnika po pracownika - jedną czy drugą złotówkę. Taki filantrop.
To tyle. Słońce wciąż świeci. Może w piątek (g. 15.30) uda się posparować z Falubazem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?